piątek, 30 stycznia 2015

Ojciec i dziecko

Biedny człowiek
szuka siebie w innych ludziach
a tworzy ludzi w sobie i gubi ludzi
próbuje chwytać pustkę, tworzy przez to formę
chwyta się form, a formy się rozpadają
dłonie w powietrze rozczapierzone
próbują złapać ptaki na niebie

lecz co to tak chwyta i się miota
co to wymusza i tak trzyma
kto burzy sadzawkę na jeziorze, wodę mąci?

Ach. No tak.
Chodź tu, dziecko
nie ma strachów.
Tego nie robimy
tutaj nie wolno; kary nie będzie
przecież będziesz grzeczny.
Trzeba dbać o Ciebie.
Bez taty zgubiłeś się w mieście.

***

(Bóg i dusza, Ojciec i Chrystus, gospodarz i gość i tak dalej)

czwartek, 29 stycznia 2015

Odejście w bezdomność, czyli umysł bez granic





(...) Nie ma żadnej duchowości oprócz tego jednego kroku. Jest to rozpaczliwie surowa sytuacja. Jest tak, jakbyśmy mieszkali wśród szczytów górskich, przykrych czapami śniegu, spowitymi chmurami, w bezlitosnym blasku słońca i księżyca. Gdzieś w dole wichura z rykiem targa górskimi drzewami, a pod ich koronami grzmi wodospad. Ta surowość może się podobać jedynie fotografującemu ją turyście lub alpiniście. Ale mieszkać w takich surowych warunkach nikt by nie chciał. To żadna frajda, tylko okropność, zgroza. 

Można jednak zaprzyjaźnić się z tą surowością i rozsmakować w jej pięknie.Wielcy mędrcy w rodzaju Milarepy nazywają surowość swoją narzeczoną. Poślubiają ją, zaślubiają fundamentalną samotność psychiczną. Nie potrzebują fizycznych ani umysłowych rozrywek. Samotność dotrzymuje im towarzystwa, jest ich duchową małżonką, częścią ich jestestwa. Dokądkolwiek idą, są zawsze i wszędzie sami. (...) Skrajna asceza staje się cześcią naszej zasadniczej natury.Nareszcie dostrzegamy,w jaki sposób samsaryczne zajęcia karmią nas i zabawiają. Gdy widzimy je jako gry, już samo to odkrycie jest wolnością od dualistycznej fiksacji,nirvaną. Dążenie do nirvany staje się wówczas zbędne" - Chogyam Trungpa, Mit wolności a droga medytacji, s. 138-139

Słowo dom ("home") posiada bardzo fundamentalne znaczenie. Dom organizuje życie wokół siebie; jest schronieniem, z którego wychodzimy i do którego powracamy. Człowiek przez całe swoje życie poszukuje domu i nieświadomie widzi go w całej rozmaitości aktywności, ludzi i miejsc, poszukując w ten sposób poczucia bezpieczeństwa. Najbardziej podstawowym domem dla człowieka jest jego ego; w ogóle wszystkie zewnętrzne homes stają się domem, gdy zostaną wpisane w ego. Trzeba przeniknąć to, co robi umysł kiedy szuka i znajduje dom, co jest podstawowym aktem, budulcem i lepiszczem domu. Jest to przywiązanie.

W buddyzmie szukanie domu określa się jako przyjęcie schronienia. Chroniąc się w czymś, widzimy ów obiekt schronienia jako rodzaj gratyfikacji, dlatego staramy się do niego jak najmocniej przywiązać i ujarzmić przygodność życia, która tę gratyfikacje nieustannie podważa i rozpruwa. Zawsze jednak pojawia się problem w takiej operacji, ponieważ żaden rodzaj domu, który odnajdujemy, nie jest wieczny. Dlatego, oprócz prób ustawienia życia tak, by zapewnić stały dostęp do naszego domu, musimy nieustannie ponawiać naszą łączność z domem, który nieuchronnie oddala się, ponieważ nie można niczego robić w nieskończoność, bez przerwy.

Jak pisałem, to co nazywam przyjęciem schronienia jest fundamentalną operacją umysłową. Stosujemy ją setki razy dziennie, utrwalając przywiązanie do obiektu rozpoznawalnego jako schronienie. I znów, jest to działalność od początku skazana na niepowodzenie, jest po prostu fałszywa. Dlatego też jest rozpaczliwa, dążąca do ekstremy, zmuszająca człowieka do chwil dyskomfortu okupionych chwilami poczucia bezpieczeństwa. Balansowanie na granicy wydaje się nieuchronnym losem człowieka.

Jak pisałem wyżej, to właśnie ego jest fundamentem domu, i wszelkich innych schronień, w których usiłuje się skryć. Kiedy człowiek pojawia się na świecie, z całą jego brutalnością, złożonością i surowością, musi wpierw zaistnieć. Jego świadomość jest niewielka, zaś napór świata miażdżący. Pierwszym punktem odniesienia wobec tego wodospadu jest Ja, które staje się osią, wokół której owijają się wszelkie inne przywiązania. I wciąż to samo zadanie; odnalezienie domu.

Ego, pojmowane jako dom i schronienie, przejmuje na siebie ciężkie zadanie filtrowania zjawisk zalewających nas w doświadczeniu życia. Pojawia się pierwsze rozróżnienie, na rzeczy przyjemne i nieprzyjemne. Pojawia się także podział na Ja i świat, na Ja i innych. Linie tych granic odbijają wzór granicy pierwszej, fundamentalnej, która musi zostać ustanowiona, by poradzić sobie z zalewem rzeczywistości. Dalej pojawiają się mechanizmy obronne mające utrzymać dom w spoistości, które jednocześnie go rozrywają. Cała spychologia mechanizmów obronnych stara się utrzymać powierzchowny komfort psychiczny, jednak wszystko, co zostaje wyparte, nie znika z umysłu, lecz jedynie z pola świadomości...która się przez to się zmniejsza, przez akumulację wypartych treści w nieświadomości. Oczywiście, spychanie i wypieranie również jest rodzajem przywiązania, tyle że negatywnym. Kula rośnie, co nazywa się starzeniem się.

To przywiązanie, zawężenie i nieustanna walka. Takie są podstawowe zasady naszego życia. Być może to przykra wiadomość. Dalej jednak jest gorzej.

Przekonanie o pojedynczym istnieniu jest rodzajem snu. Dokładnie, jest z tej samej substancji co śnienie. Możesz w każdej chwili się o to otrzeć, pytając o to kim jesteś, i wchodząc w kontakt z kolejnymi określeniami, które raczej owijają się wokół Ciebie, niż Cię bezpośrednio oznaczają. W takim ćwiczeniu odblaskuję często subtelne poczucie niepokoju. Ono jest znakiem.

Ego zniekształca właściwie wszystko, co spotyka na swojej drodze. Robi to przez przywiązania. Przywiązanie jest oddechem dla ego. Przywiązanie jest oślepieniem.

Umysł uwolniony od podstawowej granicy doświadcza swojego bogactwa. W historii świata, bodaj najczęściej wydarza się to ludziom, kiedy umierają. Wtedy właśnie wołają mamę. Ego pęka, jak skorupiak, i ukazuje perłę, która ma milion przejawów, wreszcie wolnych. Kiedy pęka ego, przywiązania obnażają się w swojej prawdzie; jako smycze generujące dyskomfort, jako fantazmaty. Rzeczywistość otwiera się.





















wtorek, 27 stycznia 2015

心 (serce)

Zabierz hałas
zabierz przyjemności
zabierz brak wolnego czasu
zabierz wolny czas
zabierz to mi się należy
zabierz przekierowywania
zabierz mam swoje potrzeby
zabierz uwielbiam długo spać
zabierz może jutro
zabierz jakoś to będzie
zabierz mam jeszcze czas
zabierz mam do tego prawo
zabierz moje kochane papieroski
zabierz wędrowanie umysłu
zabierz nowe nowe treści
zabierz ludzi cię upewniających
zabierz kompulsywne social media
zabierz swoje kochane seriale
zabierz odsuwanie tej myśli

zabierz nawet jedzenie
zabierz nawet sen
zabierz miły prysznic

nie zabieraj wody, czymś trzeba płakać

Powstanie wolne miejsce. Wielka przestrzeń
Zajrzyj
Spójrz; to twoje serce
twoje własne
otulone ciszą
żadnych oszustw

Jejku, jakie piękne.
Nawet nie wiedziałem
a tu proszę: Serce.
Moje dziecko.

Odwinięte ze szmat
bierze wdech


***







czwartek, 22 stycznia 2015

Wszystko Jedno



Oświecenie ukazuje, że otacza nas Nieznane 
gdy go nie mamy, używamy różnych metod. 
Kiedy zaufasz, Nieznane poniesie Cię w dobrą stronę 
Lęk wikła  w gąszcz rozróżnień i konkretów. 
Całkowite oświecenie rozchyla zasłonę Nieznanego
Wtedy Wszystko jest już Jednym. 
Czy to widzimy czy nie, nigdy nie jesteśmy sami 
wszystko, co poweźmiemy już dociera do innych ludzi.
W Jednym zawiera się już wszystko; nie możesz niczego mu odjąć 
Istnienia w jedności łączą się i zderzają
Dwojgu ludziom przydarza się czasem Jedność  
kiedy wcale o to nie zabiegają. 




Oświecenie jest fundamentalnym odkryciem tego, że otacza nas Nieznane. Niczym zasłona otula nasze działania, zarówno ich przyczyny, jak i skutki. Jesteśmy malutkimi kulkami światła otoczonymi całkowitą ciemnością. Człowiek wypracował wiele sposobów mających tę ciemność rozjaśnić, albo ustrukturyzować. Zarówno metoda naukowa jak i wróżby działają na tej samej zasadzie; starają się przekroczyć doświadczenie i odnaleźć zasady.  

Niedobrze jednak się dzieje, gdy taka, czy inna metoda zostaje podstawiona pod bezpośrednie doświadczenie Nieznanego. Wówczas trzymamy się kurczowo tej metody, i wytyczamy nią nasze ścieżki. Istnieje natomiast zupełnie inny rodzaj postępowania, który Laozi określił "czytanie wprost z tajemnicy". Dla mnie chrześcijańska Łaska oznacza to samo. Zarówno osiągnięcie dao, jak i otrzymanie Łaski wiążą się z pewnym uwolnieniem; położeniem się na falach rzeczywistości, zrezygnowaniem z kurczowych prób ujarzmienia jej. 

Wówczas ta rzeczywistość, fale Nieznanego, niosą nas; a ufność zapewnia, że skierujemy się we właściwym kierunku. To lęk przecież każe wychylać się za zasłonę Nieznanego; a raczej udawać, że się poza nią wychyla przy pomocy metody naukowej (stosowanej do życia codziennego) czy wróżb. Oczywiście, obie te metody mają swoją skuteczność. Nie mogą jednak całkowicie zastąpić bezpośredniego doświadczenia Nieznanego, które rozpościera się przed człowiekiem oświeconym. 

Całkowite oświecenie, annutarasamyaksambodhi, jest już uchyleniem tej zasłony Nieznanego. Wówczas rzeczywistość jawi się jako Jedno, całkowicie puste. Pojęcie Jednego pozwala jednak wypowiedzieć to dostojne zdanie: Wszystko jest Jednym. Nie istnieją żadne granice. Kategorie dystansu, granic i czasoprzestrzeni znajdują się wewnątrz Jednego, jednak go nie dzielą.  

Całkowity brak dystansu i granic prowadzi do wniosku, że nigdy nie jesteśmy sami. Żadne czyny, czy to dokonywane w fizycznej samotności, czy w myślach nie spoczywają w ciemnej izolatce, która jest ukryta przed światem. Na poziomie międzyludzkim możemy zauważyć, jak sekrety i wyparte emocje przeciekają w słowach, gestach i wyrazach twarzy. Psychoanaliza dostarcza tu wielu przykładów; w przypadkach skrajnych i psychotycznych coś wypartego wyłania się nie tylko w słowach, ale w samej rzeczywistości. Dlatego też ludzie nakładają znaczenia na zwykłe rzeczy i miewają halucynacje. Bo przecież to, co postrzegamy zmysłowo również jest obrazkiem przefiltrowanym przez nasz umysł... 

Już sama myśl o tym, że Wszystko jest Jednym, że Jedno jest zorganizowane w wielość wskazuje na coś majestatycznego. Oto wszystko, co kiedykolwiek wydarzyło się i wydarzy, wydarza teraz i rozgałęzia dynamicznie do ciągów przyczynowo skutkowych, oto to wszystko jest Jednym. Nie strukturą, siecią wzajemnie połączonych elementów, jak w Sieci Indry. Jednym.  

Jacek Dukaj w książce "Czarne Oceany" zaproponował tu pojęcie Myślni. Zachował w tej wizji dystans, nakładając niejako na rzeczywistość fizyczną drugi wymiar, w którym przepływają i łączą się ze sobą myśli. Taki konstrukt pozwala zrozumieć telepatię, telekinezę i inne podobne. Cały czas jednak zachowuje istnienie przestrzeni i podtrzymuje dystans. 

W spojrzeniu zjednoczonym, gdzie ten dystans jest nieobecny, można rozróżnić nadal dwa rodzaje spojrzenia. W pierwszym pokawałkowane części Jednego (spluralizowana Jedność) walczą ze sobą i usiłują uzyskać dominację, czy też inny rodzaj stanu. Jest to możliwe, ponieważ w Jednym wszystko się zawiera.  

W drugim spojrzeniu Jedność postrzegana jest jako Jedność. W takich stanach nie musi nawet nastąpić całkowite oświecenie; Jedność wyłania się w oświeceniu, jednak przypadkowo; jak rower wyprzedzający samochód. Ot.

Jak już pisałem, najpiękniejszym przejawem takiego wyłonienia jest Zjednoczenie dwojga ludzi. Wskutek pewnych subtelnych, i przypadkowych (nie będących owocem usiłowania) warunków dwoje ludzi uobecnia się w Jedności. Te warunki to często brak warunków; bowiem to właśnie warunki kawałkują, dzielą i gubią doświadczenie Jedności, dlatego wystarczy je po prostu odłożyć na bok, albo w ogóle nie podnosić.

sobota, 17 stycznia 2015

Zwierzęta mówiące



Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, że codziennie w sposób rozpaczliwy uskutecznia strategie, mające na celu zarządzanie swoimi emocjami i strumieniami myślowymi. Wszyscy jesteśmy skazani na ten wysiłek; nie da się zupełnie nie regulować umysłu. Nie da się podjąć decyzji, by go nie regulować; już to jest bowiem decyzją. Wszyscy kanalizujemy, tłumimy, utrwalamy, korelujemy, a potem padamy ofiarami konsekwencji tych działań. Wszyscy staramy się uzyskać equilibrium, zredukować dyskomfort, wywołać stany pozytywne, dostosować się do sytuacji etc. W społeczeństwie jednak nadal nie istnieje głos, a co dopiero instytucja, która komunikowałaby tego typu kwestie. Religia chrześcijańska zawsze komunikowała je w bardzo zapośredniczony, usymbolizowany i zmitologizowany sposób. Zwracanie uwagi na etykę postępowania dawno zagubiło się pośród społecznych skandali, nadużyć instytucjonalnych, rozrośniętych kwestii teologicznych, etc.

Można pomstować na to, że ludzie nie mają świadomości politycznej czy światopoglądowej; nie wiedzą co się dzieje na świecie czy nie rozumieją procesów gospodarczych. Te kwestie są jednak kompletnie trzeciorzędne wobec regulowania swojego umysłu. Te kwestie nie znajdują się zaraz przed oczami, lecz zaraz za oczami. Doświadczenie otwarcia się na przestrzeń umysłu, i postrzegania zjawisk umysłowych jako zjawisk umysłowych jest czymś stosunkowo rzadkim. Ale jednak ludzie MUSZĄ jakoś regulować swoje umysły, dlatego czynią to przy pomocy rzeczywistości zewnętrznej, projektując własne stany i emocje na ludzi, zwierzęta i rzeczy, które obdarzają niechęcią, sympatią czy po prostu afektacją. W ten sposób uzewnętrzniamy nasze wnętrze na rzeczywistość fizyczną, wykorzystując ją do obsługi własnego umysłu. Inni konstruują rozłożyste piramidy światopoglądów, i zarządzają swoimi emocjami przy pomocy abstraktów. Niemal wszyscy starają się odgrywać spektakl racjonalnego bycia-cool, który jest niczym innym jak stłumieniową normą. Cała ta obłędna działalność przypomina tańczenie o architekturze. Zawsze jest ona wyrazem pewnego wysiłku, który podejmuje umysł w celu samoregulacji, jeżeli jego właściciel sam się o to nie zatroszczy.

Tak; kiedy wypowiadasz swoje krytyczne poglądy na temat ludzi o danej cesze (której zwykle sam nie posiadasz) jedyną rzeczywistą rzeczą jaką robisz, jest organizowanie własnymi emocjami. Pewna grupa ludzi ujednolicona do kategorii "bezrobotnych" "czarnych" "homoseksualnych" staje się wajchą otwierającą kurek z jakimś rodzajem emocji. Treść językowa i fizjologiczne zjawisko emocji są zrośnięte; jedno wzbudza drugie, drugie wzbudza pierwsze. Dlatego, jeszcze wyżej uogólniając ten temat, używamy języka do zarządzania naszymi emocjami, używamy języka do zarządzania przepływami energii fizycznej, która zostaje zabarwiona językiem, a przez to prowadzona po strukturze zwanej nieświadomością.

Cała ta działalność od początku jest skazana na porażkę. Język i jego wytwory, czyli właściwie wszystko, co mylimy z rzeczywistością, jest uderzająco nieadekwatny wobec rzeczywistości zjawisk umysłowych (które funkcjonują inaczej od materialnej rzeczywistości z tego prostego względu, że są bardzo małe i mają postać wyładowań neuronalnych). Używamy do samoregulacji sytuacji, które w swojej strukturze są podobne do rzeczywistości umysłowej (wszystko bowiem da się sprowadzić do uogólnych relacji i zasad, które przejawiają się na wszystkich poziomach życia społecznego i intelektualnego). Jeżeli zainspirowała Cię jakaś myśl, to znaczy, że umysł natychmiast wykorzystał ją do samoregulacji, a dzięki temu wytyczył sobie nowe ścieżki, co wywołuje olśnienie. Jeżeli sympatyzujesz z jakąś partią polityczną, to zwyczajnie wykorzystujesz strukturę jej poglądów do uzyskania satysfakcji w swoim umyśle, do wzmacniania jakiejś umysłowej jakości, która została uznana za nadrzędną i dlatego musi być podtrzymywana.

Jesteśmy zwierzętami mówiącymi, które zagubiły się we własnych opowieściach i utraciły coś bardzo ważnego.








poniedziałek, 5 stycznia 2015

Ludzka Droga








Parę lat temu, dzięki sygnałom dawanym mi przez ludzi zacząłem dostrzegać coś dziwnego, co wychodzi z moich ust i długopisu. Dziś mógłbym to nazwać "martwymi słowami"(albo pierdoleniem); a to znaczy, że istnieją także słowa żywe. Mój blog jest laboratorium słów żywych; wypisuję tutaj dużo rzeczy, a potem się im przyglądam. Co takiego ożywia słowa i serca, które słuchają? Co z kolei zabija?

Mam znajomego, którego słowa są całkowicie martwe. Czasami wydaje mi się, że ów człowiek nie wypowiedział nigdy żywego słowa. Jednak wciąż nie potrafię powiedzieć, na czym to życie słów polega! Staram się jedynie wyczuwać życie w słowach, a także rafinować owo wyczucie, poddawać słowa oczyszczeniu, żeby kiedyś wypowiedzieć zdanie, które będzie całkowicie prawdziwe. Będzie to zdanie doskonałe, zjednoczone z sytuacją, w której zostało wypowiedziane i ze człowiekiem, który akurat słuchał, i tego zdania potrzebował. To zdanie będzie jak pojedynczy dźwięk harfy, który wybrzmiewa w ciszy, dzięki czemu zwraca na nią jasną uwagę. Podobno istnieją ludzie, którzy nie tylko tak mówią, ale także tak żyją; każdy ich gest, mina i spojrzenie są całkowicie prawdziwe.

Język jest używany powszechnie i masowo; obniża to społeczne poszanowanie humanistyki, która przecież operuje słowem. Przeświadczenie to jednak jest fałszywe i smutne, a większość ludzi nie ma wyczucia tego, do czego naprawdę służy język. Pomimo, że codziennie używają tego języka zgodnie z jego naturalnym przeznaczeniem. O co właściwie Ci chodzi, kiedy rozmawiasz z ludźmi o pogodzie?

Kiedy to piszę, leżę w łóżku a niedaleko laptopa spoczywa mały kotek, który niedawno jeszcze ssał moją koszulkę. Kotek ma chorobę sierocą, bo zbyt wcześnie został oderwany od mamy. Został znaleziony przemarznięty na ulicy, i uratowany. A teraz jest ze mną i koi moją samotność, a także moczy moje koszulki. Jak dobrze, że jest tutaj! Kiedy moja Miłość tuli kotka do brzucha, a ten ssie jej koszulkę, to rozkłada ręce i mówi: "Widzisz? Teraz wszystko jest na miejscu". Czy rozumiecie?

Czasami siadam lekko zgarbiony i smucę się nad sobą. Bywają momenty, kiedy każde słowo jest martwe i porwane przez sieć, która rozszarpuje je na strzępy. Kiedy obserwuję wtedy, jak moje słowo odbiło się w lustrze innego człowieka, czuję rozpacz. Niedługo skończę dwadzieścia pięć lat, a czuje się znacznie, znacznie starszy. I zmęczony. Sobą. Krążyłem przez lata okręgami o różnej ciasności, wciąż przybliżając się, oddalając się. Do czego?

Bywają chwile, kiedy wszystko jest lekkie i świeże. Każdy ruch ciałem wzbudza zachwyt subtelnym i harmonijnym pięknem anatomii; każdemu rzutowi uwagi wgłąb ciała towarzyszy wzruszenie. Myśli tańczą w umyśle z majestatem liści kręcących się w jesiennym parku. Wiatr unosi je, a potem opadają. Żadna ciężka ręka nie bierze ich w garść, nie gniecie i nie łączy na chama z innymi liśćmi. Wszystkie liście są wolne, a kiedy spoczną na parkowym chodniku nie ma żadnej gwarancji, że wiatr porwie je znowu. Czasami mógłbym godzinami obserwować działanie mojego ciała. Słuchać bicia serca odbijającego się w przełyku, możliwego do wyczucia po lekkim skupieniu uwagi, skupieniu uwagi gdzieś obok, nie prosto na serce. Czyż jest coś piękniejszego, co można podzielić z drugim człowiekiem? Tym najbliższym.

Nieobecność pragnień i lęków otwiera na nieśmiałe piękno rzeczywistości. Kiedy pragnienia i lęki krążą po ciele w mikroskopijnych wyładowaniach, cały ten spektakl rzeczywistości kryje się jakby pod warstwą kurzu. Człowiek nie zdaje sobie sprawy, jak codzienne natężenia pragnienia (żądzy) i lęki regulują jego życie, jak kształtują jego postrzeganie, i ile odbierają. Właściwie, odbierają wszystko. Żyjemy na gruzach i w cieniu tego, co nas otacza. Dostajemy tylko nagrody pocieszenia.

Nie ma jednak większego bólu niż poznanie tej rzeczywistości, a potem zsunięcie się w dół, jeden raz i drugi, dziewięćdziesiąty i setny. Myślę, że ta walka jest odwzorowana we większości religijnych pism, ta walka dzielnego, słabego człowieka ze wszystkimi rzeczami, które zatruwają jego percepcję, a które mają korzeń w pragnieniu i lęku, będącymi dwiema stronami tej samej, nieustannie wirującej monety...do not go gentle into that good night...


(być może właśnie dlatego Jezus poszedł na Ukrzyżowanie, upatrując w utrzymaniu Miłości klucza do pozostania w Bożym Królestwie. Być może dlatego św. Franciszek powiedział, że im bardziej człowiek kocha Boga, tym bardziej pragnie cierpieć. Zachodzi tu subtelne odwrócenie, które jest próbą ucieczki z układu, w którym dążenie do przyjemności pozbawia nas czegoś najcenniejszego.)

( Być może niektórzy, którzy niekoniecznie poznali smak Drugiego Brzegu, odczuwają czasami cichą, rozpaczliwą nieadekwatność całego swojego życia; jakby było ono, poza krótkimi momentami, rażąco niepasujące, sprzeczne, nacechowane brakiem, paradoksalnie zapętlone, czy fałszywe. )

***

skromna
przez wszystkich omijana
nieśmiała i daleka od ważnych spraw
ulotna, bez znaczenia
taka cichutka, że rozjaśnia serce
rzeczywistość.

Są tajemnice pilnie strzeżone
i takie, które nikogo nie obchodzą
jak zagubiona gumka do włosów
leżąca na ulicy

Dlaczego jest tajemnicą?
bo nie zaciemniono jej wiedzą
nikt nie zwrócił uwagi
więc nie nazwał
dlatego trwa w spokoju

Taka prosta
nierównomierna
rozczochrana

Nikt się o niej nie dowie
nikogo nie obchodzi
ważne są inne sprawy
kwiaty z powietrza

Kruchy uśmiech pod czapką
nikt nie zauważył
jakoś pomiędzy
do jakiegoś banału:

echo śpiewu ptaka
samochód odjechał
ludzie zamilkli i odsłonili ciszę
zmiana gruntu pod butami
drganie nóg na czerwonym świetle
przecieranie twarzy wieczorem
dzień minął

nie będe zbierał tych chwil
nie będe przeszkadzał
tylko pooglądam
jak mijają

różne rzeczy
dzieją się
w odpuszczeniu

Ani słowa
jedyne co robię
to pracowicie usuwam
bez napięcia
przeszkadzajki

czyli nic nie robię
nie podejmuję
nie ginę w nicości
tylko pozwalam

może będzie troche lżej
może mniej zasłon
żeby oglądać tę rzeczywistość

proszę nic nie mów.