środa, 26 października 2016

Żyjemy w Świętej Rzeczywistości




Gdyby udało się otworzyć drzwi percepcji,
wszystko ukazałoby się człowiekowi takim,
jakim jest – nieskończonym. 

(William Blake) 




Pięć kolorów czyni ludzkie oczy ślepymi, 
pięć dźwięków czyni ludzkie uszy głuchymi, 
pięć smaków powoduje, że ludzkie usta tracą smak 
wyścigi i polowania czynią ludzkie umysły szalonymi, 
a trudno dostępne dobra czynią z ludzi złodziei. 
(Laozi, Daodejing: 12)

I - Percepcja jest zrobiona z zachwytu. Percepcja a rzeczy

Kiedy konceptualność niewoli poznanie, świat jawi się jako materialny. Kiedy poznanie uwalnia się od konceptualności, rzeczywistość jest samą percepcją.
Percepcja. Słowo, przy pomocy którego wskazuje się wszystko.
Percepcja to rzeczywistość. Rzeczywistość i percepcja są tym samym.

Język tworzy obiekty. Obiekty tworzą materialny świat. Materializm nie jest przywiązaniem do rzeczy, lecz tworzeniem "rzeczy". (Przywiązanie podąża za tworzeniem. Przywiązanie wynika z tworzenia. Rzeczy są ulepione z pożądania, lgnięcie jest chorą siłą, która utrzymuje je przy istnieniu.)

Rzeczy i obiekty to słowa wmaterializowane w nasze poznanie. Drągi wbite w nurt rzeki. Solidne i twarde tworzą świat ziemski, świat ciężki. Świat, po którym się chodzi. Świat, po którym z czasem się czołga.

Po percepcji się lata. Lata się w niej, lata się na niej, z nią pod skrzydłami.
Szybkość percepcji orzeźwia zmysły.
Nieustannie nasyca je przyjemnością; to nie obiekty rozpoznane jako przyjemne, lecz samo doświadczanie, sama percepcja jest przyjemna. Odbieranie wrażeń jest przyjemne. Doświadczanie rzeczywistości jest źródłem równomiernej przyjemności. Im dalej poza świat obiektów, poza poznawczy materializm, tym głębiej: dźwięk wody spływającej po kaloryferze cicho zachwyca.
Oczy wpatrujące się w jesienne światło zapominają o sobie, a potem siebie znów odnajdują; to one patrzą, to one znów zatracają się w tym, co widzą! 


A to, co widzą przepływa i przypływa, zmienia się, uwalnia (unfolding) z chwili, wewnątrz chwili.
Umysły zapchane obiektami szukają resztek tej przyjemności w intensywności: więcej seksu, więcej alkoholu, więcej obiektów: uwalniaczy przyjemności, spustów dopaminy.

W rzeczywistości percepcji dopamina płynie równomierną, rozhukaną strugą: Wielki Nurt percepcji leje się przez śluzy zmysłów.

Latanie i pływanie, nie chodzenie. W świecie obiektów stawiam jeden krok za drugim: idę "nie", a potem "tak", stawiam krok dobrze, towarzyszy mu krok źle. Unoszę nogi pragnienia, z drugiego kroku wyłania się odraza. I tak nieubłaganie: dobrze-źle, dobrze-źle, dobrze-źle, pragnę i się nudzę, przyciągam i odpycham, w ten sposób umysł IDZIE, aprobata i negacja to NOGI umysłu, potykające się co rusz o rzeczy i obiekty (Zabawę zapewnia tu opóźnienie czasowe, to ono tworzy iluzję linii. W rzeczywistości to pętla, którą odblokowana percepcja widzi jak na dłoni). Obiekty krępują nogi, obciążają kroki. Chcę iść, lecz mam balast, to czego bym chciał, to czego bym nie chciał.
W świecie ciężkim człowiek ma nogi. W Rzeczywistości percepcji człowiek jest skrzydłami.

W rzeczywistości percepcji lata. Nie ma góry ani dołu, jest przestrzenność, jest wybór, jest wola. Ciąg ekstatycznie czystych działań pozbawionych zawahania. Szybkość decyzji bez zastanowienia; wszystkie akcje trafiają prosto na swoje miejsca. Percepcja jest tak zachwycająco ciągła, jej szybkość taka orzeźwiająca! Nawet nie jedno za drugim, bo "jedno" i "drugie" to już obiekty, lecz tylko TOOOOOOO..... (TOTOTOTOTOTOTOTO), ale co? Właśnie percepcja.
Jej potok...

II - Pomoc to kierunek percepcji. Otwieranie sytuacji.

Lecz to nie wszystko. Dodam jeszcze jedną rzecz i będzie wszystko.
Percepcja: przestrzenna, bezkierunkowa, lekka i szybka nie jest bezładna. Ma kierunek, lecz nie jest to kierunek linearny. Kierunek percepcji, to nie linia prosta, z lewej na prawą.
Kierunek percepcji to POMOC. Pomoc innym, aby percepcję odnaleźli.
Rozplątywanie uwięzionych znaczeń. Odkluczanie sytuacji. Uwalnianie.
Ratowanie ludzi. Prawdziwa moc, to właśnie pomost.
dlatego percepcja jest nie tylko zachwytem. Jest także bohaterstwem.
Szybkość percepcji to zachwyt, pomoc to jej kierunek. To proste.

Nie ma ludzi, nie ma sytuacji i nie ma czasów, "są" tylko kłębowiska karmy. Zapętlone, w zapętleniu uwięzione, pewne regularności percepcji.
Regularności: rozpalające ciekawość zagadki. Te tak zwane obiekty. Te "rzeczy", te skupienia, te zmrożenia. Te materialności.
Te krystalizacje. Architektura pozamykanych napięć. Sieć ograniczeń.
"Problemy", "lęki" i "stłumienia". Uporczywie powracające regularności na krajobrazie percepcji.
Te wszystkie zdarzenia, te obroty karmy.
Popatrz, jak się obraca. To rzeczywistość się obraca!
Popatrzmy razem jak totalność rzeczywistości się obraca.
Uczestniczymy w cudzie. Czy trzeba czegoś więcej?
Nie wierz w poszczególność; specyfika sytuacji jest jak złudzenie optyczne. To wciąż te same mity. Wciąż te same opowieści. Karmiczny recykling.
Rzeczywistość obraca się. A w niej ludzie.

Bo popadnięcie w poszczególność to zagubienie w labiryncie. Utożsamienie się z poszczególnym to zatopienie w morzu cierpienia. Iluzja "specyiczności" sytuacji tworzy iluzje specyficznych dróg wyjścia. Tak zwane "rozwiązania". Zrób tak, a nie inaczej, żeby było lepiej, a nie gorzej. Niestety...
Nie wymyślisz, co robić. Wodą wody nie osuszysz.
Nic nie działa. Nic nie pomoże. Radosna beznadzieja.
Jednak ciągle próbujemy, bo nie umiemy inaczej.
Ale można inaczej.

III - Praca. Co można robić i co można odnaleźć

Zauważ kierunek zdarzeń. Zauważ Percepcję. Można ją porównać do rzeki; tę wszechogarniającą totalność, w której konkretne sytuacje są jak odblaski na bystrej tafli wody. Takie ulotne!, już ich nie ma. To tylko pamięć sztucznie utrzymuje "coś" przy życiu; układy, sytuacje, rzeczy. Ale woda jest już inna.
Nie wchodzisz ani razu do tej samej rzeki: nigdy nie wychodzisz z rzeki. Jesteś rzeką.

Poruszaj się w zgodzie z Potężnym Nurtem.
Nie chodzi o to, żeby wiedzieć gdzie się idzie. Nie ma recept i nie ma map.
Sedno w tym, żeby odnaleźć rytm, do którego zawijają się wszystkie zdarzenia.
Wtedy wszystkie zdarzenia kłaniają się i składają swoje dary pod nogi. Odkrywają z ulgą swoje sekrety. Szeregi epifanii; kolejne dobre nowiny.
Skarby ukryte w sercach wszystkich bolesnych sytuacji.

Wystarczy tylko rozbudzić instynkt, który będzie wyczuwał ukryte wiadomości.
Ugruntuj się w Percepcji i obserwuj zapętlone regularności sytuacji, podejdź i Otwórz sytuację, otwórz chwilę (percepcja jest złotym kluczem) zanurz się w niej i sięgnij serca: a tam kolejny dar.
Dla ciebie.
Inaczej by nie przyszła.
Przyszła, więc jest posłańcem.
Otwórz kopertę i przeczytaj
kolejny list miłosny od Rzeczywistości.
Rzeczywistość pokrywała je gdzie-nie-gdzie-wszędzie, jak zająć wielkanocny prezenty w ogrodzie.
Otwieranie sytuacji: przychodzi zamknięta, owinięta w złożoność. Stopniowo usuwasz kolejne warstwy. Rozbierasz chwilę. Ukazuje się naga, rozchyla się przed Tobą. Możesz się z nią kochać. Dlatego Mistrz zwrócił uwagę, że percepcja jest naturalnie seksualna. Dlatego mówimy o penetracji sytuacji.

Każdy człowiek, każda chwila zorganizowana w SYTUACJĘ. Każdy układ, karmiczna konfiguracja kryje niespodzianki.
To takie niesamowite. Tej grze nie ma końca! Co ta chwila ma dla mnie?
Życie w percepcji to wieczne spadanie w powietrzu.
Dlatego właśnie każda chwila jest jak poranek.
I to odkrycie wszystko pięknie wieńczy: że każda chwila jest jak poranek.

Co zatem możesz zrobić?
Utrzymaj się w Percepcji: powracaj do niej kiedy upadniesz pomiędzy rzeczy.
Żyj tak, żeby w niej pozostać. To zabierze lata, lecz masz na to całe życie. Zorganizuj życie tak, żeby w niej pozostać. Zostań z Nią w czułym kontakcie.
Gdy utracisz bliskość odnawiaj ją. Niestrudzenie ją odnawiaj! Odcięcie od Percepcji to mądry sygnał, który pogłębi z Nią bliskość kiedy odnajdziesz Ją ponownie.
To zagracone, odizolowane pokoje: otwieraj je i w ten sposób powracaj.
Nie musisz próbować zrozumieć tego co czytasz. W końcu zobaczysz.
We wnętrzach sytuacji kryje się Rzeczywistość. To ona jest niespodzianką w niespodziankach. W wielości coraz to nowych odkryć wspólne serce: Rzeczywistość.

Są zatem dwa rodzaje pracy: praca docierania do Percepcji i miłosna zabawa z Percepcją, z której rozkwita pomoc: praca rozpościerania Percepcji przed innymi.
Odnajduj Percepcję, zakorzeń się w niej, pokazuj ją innym.
Z czego pierwsze jest wysiłkiem, drugie zachwytem, trzecie bohaterstwem.



wtorek, 25 października 2016

Chore oczy i ocieleśnienie




Ciało odczarowane z klątwy uprzedmiotowienia ukazuje się jako rzeczywistość. W gruncie rzeczy, postrzeganie ciała jako obiektu, który podlega hipertrofii, kosmetycznemu upiększeniu czy strojeniu w ubrania po prostu zaślepia jego doświadczanie. 

Człowiek patrzący w lustro nie widzi ciała, lecz nałożone nań koncepcje, które percepcyjnie wykrzywiają różne części ciała. Chińczycy taki sposób patrzenia nazwali „chorymi oczami”; kobieta widzi „za duży nos”, „zbyt małe piersi”, mężczyznę trapią „zbyt chude ramiona”, „cofnięte czoło” i tak dalej. Nie ma żadnej metafory w stwierdzeniu, że chore oczy po prostu nie widzą ciała.  
Chore oczy wyślepiają doświadczenie ciała. Piszę „wyślepiają” używając metafory wzrokowej; jest to jednak tylko metafora w opisie. To znaczy, że „wyślepienie”, otępienie czy odcięcie faktycznie ma miejsce. 

Człowiek posiada zmysł, a nawet wielość zmysłów, które służą mu do doświadczania własnego ciała. To właśnie ich brak doprowadza do „wyślepienia”. Jest to kinestezja rejestrująca na ciało w ruchu, prioprocepcja uwrażliwiona na wnętrze ciała, jego ułożenie i mobilną spójność, czucie przedsionkowe /vestibular sense/, sensacje wyłaniające się z różnego rodzaju receptorów (ciepło, ból, nacisk) i tak dalej. 

Konceptualizacja ciała, czyli tzw. chore oczy są protezami tychże zmysłów cielesnych/haptycznych. Konceptualizacja ciała, czyli jego uprzedmiotowienie otępia zmysły haptyczne, które oświetlają ciało w wymiarach mobilności (sensomotorycznym), głębi, ruchliwości i lokalizacji sensacji i wrażeń, bólu, nacisku, kontaktów z zewnętrzem i tak dalej. Dlatego uprzedmiotowione ciało jest spłaszczone, płytkie, stężałe i dwuwymiarowe. 
Tzw. czucie głębokie (synonim prioprocepcji) umożliwia na przykład oddychanie przeponą czy śledzenie tętna i bicia serca, zaś wytrenowanie tego zmysłu pozwala także na wyczucie pracy nerek czy przepony (jak w ćwiczeniu qigong pt. pięć qi powraca do swych początków), a w mistykach materialistycznych (takich jak tantry hinduistyczne) wręcz dotarcie do poziomu komórkowego.  
Zmysł prioprocepcji nie ma ostatecznego dna; wrażliwość na żywe, oddychające ciało w wielości swoich procesów można pogłębiać bez końca. 

Uprzedmiotowienie ciała, które przejawia się w zafiksowaniu na hipertrofii mięśniowej, kompulsywnym nakładaniu makijażu czy strojeniu się w karykaturalny sposób zastępuje zmysły cielesne, jest ich surogatem. We wszystkich tych kompulsjach umysł próbuję wypełniać rolę innego zmysłu, co jest po prostu niemożliwe. Stąd daremne, zapętlone próby i ciągłe zmiany napędzane niezadowoleniem. Wielu ludzi uczyniło z takiego – wiecznie niezaspokojonego – pożądania podstawowy motor i paliwo kapitalizmu i konsumpcjonizmu. Okazuje się jednak, że dojmujący brak wokół którego zorganizowane jest pożądanie i przywiązanie nie jest dolą człowieka, lecz nieświadomym wyborem.

W ten sposób natręctwa trapiące anabolicznych kulturystów, neurotyczne strojnisie czy fanki makijażu permanentnego można zrozumieć jako brak czy upośledzenie ucieleśnienia. Owszem, wszelakie kompulsje wynikają z dziecięcych traum, wypartych uczuć i tak dalej; wszystkie te stłumienia sprowadzają się jednak do odrętwienia ciała i stępienia zmysłów cielesnych. Odrętwienie i otępienie pozbawia człowieka radości doświadczania życia, pod które zostają podstawione chore oczy i chory umysł napędzane machiną konsumpcyjnego recyklingu. 

Mówiąc o rzeczywistości ciała mam na myśli przynajmniej czasowe uwolnienie się z uścisku chorych oczu. Natura wyposażyła człowieka w zmysły cielesne dzięki którym może on odczuwać naturalny zachwyt z funkcjonowania własnego ciała. Ów zachwyt i wylewająca się z niego przyjemność zastępuje szereg konsumpcyjnych kompulsji. 
Nie trzeba palić papierosów, kiedy można oddychać płucami po wielokroć uwrażliwionymi na przepływ i smak powietrza. Nie trzeba się obżerać fastfoodami oblanymi MSG jeżeli wyczulony zmysł smaku i węchu ucztuje już przy spożywaniu surowych warzyw. Nie trzeba uprawiać fetyszystycznego, pornograficznego seksu jeżeli sam dotyk czy patrzenie w oczy wzbudza seksualne podniecenie, dodatkowo pozbawione presji rozładowania. I tak dalej, ku górze. 

Ponowne odkrycie ciała jest antidotum, które rozwiązuje szereg schorzeń i wykrzywień, z którymi dotąd próbowano sobie radzić farmakologią, wyspecjalizowaną (i przegadaną) terapią i innymi sposobami. Złoty klucz tkwi w ciele rozpoznanym jako źródło uzdrowienia, które uwalnia człowieka od przymusu szukania poszczególnych kluczy; specyficznych i precyzyjnych badań, pigułek, kuracji i tak dalej. Oczywiście nie oznacza to zanegowania biomedycyny, farmakologii czy terapii. Chodzi o uwolnienie ludzi (zwłaszcza starszych) od pochłaniającego długie godziny tournee po lekarzach specjalistach w poszukiwania świętego Graala; diagnoz i przypisanego leczenia.

Wielu ludzi mówi o leczeniu holistycznym, słowo to jednak zdążyło się wytrzeć i okryć spirytualistycznym blichtrem. Holizm, w końcu, jest jedynie koncepcją, która nie jest w stanie rywalizować z fortecą wiedzy biomedycznej. 

Dlatego nie chcę pisać o holizmie; chcę pisać o odkryciu własnego ciała. Bo kiedy człowiek je odkryje, to nie pokiwa głową ze zrozumieniem lecz raczej rozdziawi usta ze zdumienia. 

Ciało jest żywym organizmem, jest zwierzęciem, które egzystuje na niewidzialnej granicy mojej tożsamości. Jest mną, lecz jednocześnie jestem w nim. Relacja mnie i ciała była inspiracją dla mistyków chrześcijańskich rozważających tajemną komunię Boga i duszy, jej przemienność i intymność zachowującą jednocześnie odrębność.  

Nie sposób ustalić granicy ani domknąć rozumowania, które rozstrzygnęło by czym jest umysł a czym ciało. Nie chodzi przecież o suchą operację intelektualną; chodzi o wyczucie własnego doświadczenia, w którym umysł czy jaźń jest stopiona z ciałem. I to stopienie obecne jest w każdej chwili życia, po prostu jest życiem.  

Umysł konceptualny, czy chore oczy poznaje rzeczy przy pomocy osądzania. Nie tyle zresztą poznaje co tworzy rzeczy. Chore oczy poznają przez osądy w porządkach istniejące-nieistniejące, złe-dobre, zdrowe-chore i tak dalej.  

Poznanie ucieleśnione wyróżnia zaś stopnie głębi i wrażliwości, które zależą od osobistej kondycji. Innymi słowy, mogę odczuwać cichy szmer kaloryfera jako całkiem interesujące doświadczenie, jednak dla pustelnika mieszkającego w jaskini taki dźwięk miałby raczej natężenie trzęsienia ziemi. I nie jest to metafora. Zmysły ulegają zwielokrotnieniu kiedy nie są zapchane koncepcjami; natężenie to umożliwia koncentracja, siła uwagi. Przekłada się to także na samo ciało; mój oddech może być „strumieniem” wdechów i wydechów krążących przez moje ciało, ale może również dominować całe doświadczenie. Kiedy zamknę oczy i zatkam uszy, albo ułożę się w komorze deprywacji sensorycznej oddech nabierze siły huraganu, zaś tętno będzie dudnić niczym trzęsienie ziemi. Lata świadomej pracy z własnym ciałem pozwalają na regulowanie tego natężenia, a także utrzymanie przyjemnej głębi doświadczania, która czule podrażnia zmysły, uwalniając je od chcicy na tzw. towary konsumpcyjne.

Naturalna możliwość pogłębiania odczuwania zmysłowego prowadzi nas do istoty praktyki czy sensorycznego treningu. Trening ten poszerza percepcyjną kondycję, co umożliwia człowiekowi wiele wspaniałych rzeczy. 

Po pierwsze, już opisane, trening percepcji uwalnia człowieka od wlekącego się za nim poczucia braku, które co rusz ściąga go w dół zubażających przyjemności konsumpcyjnych. 

Po drugie, czuły kontakt ze swoim ciałem posiada naturalny impet rozwoju, ponieważ stanie w miejscu jest zwyczajnie niemożliwe. Rzeczywistość nieustannie dostarcza bodźców, które stanowią wyzwanie dla obecnej kondycji, a przez to umożliwiają jej poszerzenie
  1. Mówiąc zatem o treningu percepcyjnym, po części odnoszę się do konkretnych technik i praktyk takich jak medytacja czy pogłębione oddychanie, ale także zamierzonych czynności, które zostają rozpoznane jako dobroczynne. Wymieńmy tu wczesne wstawanie, bieganie po lesie, wystawianie się na zimno, głodówki, doskonalenie diety, sztuki walki, sporty wysiłkowe, gimnastyczne i tak dalej. Taki trening ma zasadniczo charakter kulturowy.
  2. Z drugiej strony jednak samo życie w kontakcie z ciałem jest treningiem i doskonaleniem. Jeżeli możemy mówić o mistycznym komponencie Rzeczywistości, to jest nim zjawianie się w życiu sytuacji, które stanowią wyzwanie a przez to umożliwiają wzrost, pogłębienie i rozszerzenie. Te sytuacje i wyzwania są zbyt silne, „zbyt” jakiejś, przez co przestymulowują organizm i zmuszają do odnalezienia twórczych rozwiązań. Zgubną alternatywą jest tutaj wyparcie, stłumienie, zapchanie zmysłów przyjemnością, izolacja i tak dalej. Kiedy jednak wystawiamy się na nieznany i zbyt mocny bodziec, w końcu pochłaniamy go i jesteśmy silniejsi. Piszę tu o swoistym bohaterstwie, które nie zawiera się już w chwalebnych czynach i podróżach, lecz nieustraszoności cechującej samo doświadczanie i percypowanie. Taki „trening” jest zatem czymś naturalnym. 
Te dwa rodzaje treningu naturalnie uzupełniają się i trwają do końca życia.  

CDN.