środa, 2 października 2019

Władza w ręce wyobraźni



Powiem Wam sekret na temat głębokiej medytacji, o której w mindfulnessowo-duchowych kręgach słyszę tyle, co koteł napłakał. Praca z powierzchownym umysłem (tym, który ciągle gada, kłóci się, podsuwa negatywne wnioski, nie daje spać i odciąga od rzeczywistości) jest pierwszym krokiem na medytacyjnej ścieżce (tzw shamatha/shine). Kiedy już dzielny medytator odgruzuje swój organizm (rozpuszczając nalot myśli rozluźnia także napięcia w ciele), rozum przestanie go napastować, osiągnie ciszę/relaks/chill to...co dalej?  


Otóż konceptualne myślenie jako sposób "zarządzania" życiem słabnie, pojawia się cisza, zdolność do głębszej recepcji rzeczywistości; pytanie brzmi - skąd mam brać swoją motywację, sens życia i wolę, jeżeli nie z myślenia? Wielu medytujących trafia tutaj w próżnie; potrafi wyciszać umysł, lecz nie przekłada się to na skuteczne działanie. W ten sposób powstaje cenzor psychiczny, który blokuje refleksje nt. życia, bo są one "osądzające" i ogólnie "myślenie jest złe i egoistyczne", dlatego należy go unikać. Człowiek nakłada ograniczenia na swoje myślenie i ćwiczy się w biernej kontemplacji, zaś wielokrotnie źródło jego działania jest poszukiwane gdzieś w "niewypowiadalnym", czy wręcz w "Absolucie". Innym źródłem ma być "serce" (a nie "umysł"), ale...mi tutaj coś nie gra, bo zarówno "serce" jak i "intuicja" czy właśnie "Absolut" są raczej mistycznymi (nieosiągalnymi) terminami, niż jasnymi propozycjami.

Więc skąd brać motywacje, sens życia, wolę, jeżeli nie z myślenia? Intuicja, serce czy Absolut równie dobrze mogą być zakamuflowanym myśleniem ustrojonym w duchowe szatki; w ten sposób wielu pechowców daje się okpić przeróżnym szarlatanom o maślanych oczach. Inni ludzie rezygnują z własnej woli na rzecz ściśle uregulowanego trybu zajęć, np. we wspólnocie. 

Moją propozycją jest WYOBRAŹNIA. Wyobraźnia jest zaginionym elementem ścieżek duchowych, które zostały przeszczepione na Zachód. Kiedy myślenie zaczyna odpuszczać, wyobraźnia musi przejąć stery. Musimy zintegrować swoją wyobraźnię z codziennym życiem; wtedy staje się ona codziennym towarzyszem, zrasta się z działaniem, z relacjami z innymi ludźmi...a także relacją ze sobą i innymi ludźmi. Poniżej spróbuję streścić, jak to może działać. 

Słynny "wewnętrzny komentator" to u człowieka naszych czasów wciąż paplająca katarynka, która wyrzuca z siebie mnóstwo myśli; nie wszystkie pasują nam do naszego obrazu siebie ("Kopnij go! Z buta!"). Dodatkowo, "paplator" często się nie słucha i działa przeciwko nam. 

Wyobraźnia to zupełnie inny rodzaj towarzysza. Wyobraź sobie, że jesteś w nieprzyjemnej sytuacji; zaraz czeka Cię stresująca rozmowa o pracę. Albo jesteś piątą godzinę w pracy i zaraz zniesiesz jajko lub wyskoczysz przez okno. Następnie wyobraź sobie (wyobrażenie w wyobrażeniu), że będąc właśnie w takiej sytuacji potrafisz wygenerować umysłem silne wrażenie, że jesteś...wysoko nad miastem. Albo siedzisz na skraju lasu. >>Czujesz<< ten las; zapach drzew niesiony wiatrem, słyszysz szczebiotanie przyrody, bierzesz w ręce garść ściółki. Twoje ciało czuje ulgę; osuwa się w ten stan, a Ty jednocześnie...wchodzisz i stajesz przed rekruterem, albo z uśmiechem wracasz do swojej pracy. 

Niemożliwe? Cóż, to kwestia skilla; wyobraźnia późnonowoczesnego człowieka ulega obumarciu/atrofii. Organ nieużywany zanika. Typowy europejczyk ledwo wyobrazi sobie kwadraty wirujące w powietrzu. Spróbuj wyobrazić sobie, że przed Twoimi oczami tańcuje kwadrat, który nagle wybucha bujną roślinnością; kwiaty i liście rozrastają się w błyskawicznym tempie, a wkrótce obejmują cały pokój.  

Jeżeli potrafisz zrobić coś takiego, to zarówno Twoje ciało jak i umysł (w istocie, jest to po prostu jeden organizm) podąży za tym kształtem. "Gadzia" część naszego mózgu jest wysoce podatna na tego typu działania; innymi słowy, nie odróżnia ich od "rzeczywistości". Tak naprawdę, "materialna rzeczywistość" to po prostu zły pomysł wyobraźni zestalony w zniewolonych mózgach. Jeżeli poszukujesz czegoś, co Ciebie zniewala, jest to właśnie to; Twoja wyobraźnia jest wychudzona i zablokowana; nie może oddychać. Nie może uczestniczyć w Twoim życiu; obcujesz wyłącznie z wielokrotnie recyklowanymi (do porzygu) jej MARTWYMI tworami. Tzw. "koncepcje", które internalizujemy to martwe twory wyobraźni; nieruchome i wywierające statyczną presję. Wyobraź sobie, że możesz je przekroczyć swobodną siłą woli. Nie oznacza to, że zaczynasz demolować sklepy i pluć przechodniom na czapki; po prostu istniejesz w świecie norm, lecz nie krępują one Ciebie; Twoja swoboda nabiera ogromnej niezależności. Jest to możliwe dzięki wyćwiczonej wyobraźni; tak naprawdę to, co nazywamy "wyobraźnią", to po prostu siła prawdziwego umysłu, zjednoczonego zmysłowo, potężnego, przejrzystego i wolnego w sobie. 

Tak, piszę teraz o magii. Materializm poznawczy sprowadził magię do rzucania przedmiotami; czyli do okiełznania rzeczywistości zewnętrznej pojmowanej - właśnie - materialistycznie. W istocie, magia, czy magiczna percepcja jest czymś zupełnie innym niż myślisz. Chcesz się przekonać, czym? To powróć do swojej wyobraźni, dbaj o nią, nawadniaj ją żywą wodą swojej uwagi i zaangażowania. Eksperymentuj; śnij na jawie (świadomie); obejmij własną nieświadomość, zamiast fetyszyzować "świadomość" jak idiota, de facto tworząc z niej metafizycznego kontrolera, który "jest wszystkim". Prawdziwa, głęboka medytacja przenika podział na świadomość i nieświadomość i zwraca człowiekowi jego CAŁOŚĆ. Tak scalony człowiek wykształca zupełnie inny sposób działania, niż ten który znamy z nudnych książeczek psychologicznych i przesiąkniętego materializmem "zdrowego rozsądku"