poniedziałek, 4 lipca 2016

Fragment z "Enlightened Sex Manual" poprzedzony wstępem



Bronisław Malinowski, (wciąż) największa szycha polskiej antropologii i przy okazji największy perwert w rodzimym dorobku tej dyscypliny napisał książkę „Życie seksualne dzikich”. Przeglądając strony jego „Dziennika” nie sposób powstrzymać się od podejrzeń, czy książka ta nie jest przypadkiem owiniętym w bawełnę nabrzmiałym pożądaniem Malinowskiego, któremu chciał on dać wyraz w naukowym (a przez to poniekąd perwersyjnym) analitycznym wywodzie (a w terenie dawał on mu wyraz w krzakach z krajankami).

Unieruchomiony na Triobriandach neurotyk stworzył zatem pierwszą książkę, którą można by sklasyfikować jako antropologię seksu. Postawmy krok milowy dalej i zaproponujmy projekt antropologii seksualnej, która oprócz etnografii życia seksualnego oferuje także wiedzę, która przyczyniła by się do polepszenia, pogłębienia i uzdrowienia seksualności, zasiedlonej w naszej kulturze przez liczne neurozy i stłumienia. Zimbardo, w swoim projekcie ukazującym upadek mężczyzn przedstawił zgubny wpływ pornografii na życie intymne ludzi Zachodu. Nie trzeba daleko szukać i rozmyślać by zauważyć wszechobecne uprzedmiotowienie kobiety i maskulinizację seksu. Pytanie brzmi, czy można by inaczej i o niebo (albo piekło!) lepiej?

Jasne, że tak. 

Antropolodzy, wobec geniuszu  i potencjału swojej dyscypliny wciąż jawią się jako dosyć leniwa społeczność. Z tego powodu masę roboty wykonują za nich inni; szczególnie tzw. trenerzy i coache. Jednym z nich jest David Deida, którego jednak nie określiłbym jako typowego coacha. Razem z Nicole Daedone proponują oni podejście, które wykracza poza typowy, raczej chamski coaching i stanowi raczej innowacyjną formę pedagogiki, która przekłada się bezpośrednio na ludzką kondycję i jej dobrobyt. Przetłumaczyłem poniżej dłuższy cytat z książki Deidy. Jego „Enlightened Sex Manual” zachwyca mnie od dobrych paru miesięcy. Książka znakomicie napisana, do tego skonstruowana jako podręcznik wyjaśniający inne od konwencjonalnego, lepsze podejście do seksu wraz z technikami, które go umożliwiają. Przeteoretyzowanym marudom, które już gotowe są do swoich „krytyk”, „dekonstrukcji” i „sceptycyzmów” powiem prosto: co wy tam wiecie? Umiecie lepiej? To pokażcie.

Dalajlama jest bohaterem serii złotych przysłów, które portretują buddyjskie ideały. Osobiście lubię dwa przykłady oparte na życiu Dalajlamy: pierwszy dotyczy jego wieloletniego przyjmowania prozaku, który tłumaczył on niezdolnością zniesienia cierpienia ludzi, które zaczęło docierać do niego na skutek praktyki medytacyjnej. Drugi przykład zawiera stwierdzenie Dalajlamy, że nie może on osiągnąć całkowitego przebudzenia, ponieważ jest mnichem. W buddyzmie tybetańskim takie przebudzenie możliwe jest jedynie dzięki współpracy z tantrycznym małżonkiem (tantric consort). 

Mam szczerą nadzieję, że wszyscy czytelnicy tego tekstu po zapoznaniu się z moim tłumaczeniem fragmentu  Deidy po prostu zaczną tęsknić. Za lepszym i głębszym seksem, który jednocześnie oznacza lepsze i głębsze życie. Te sfery są ze sobą niesamowicie związane, a żeby to sobie uświadomić nie trzeba sięgać do kokainowych bezeceństw Freuda! Tak po prostu jest. Energia seksualna jest po prostu energią kreatywną, co materialnie przejawia się w tworzeniu dzieci. Gospodarowanie tą energią jest kluczowe dla codziennego funkcjonowania i przekłada się na dynamikę biochemiczną, szczególnie jeżeli chodzi o dopaminę i oksytocynę. Hedonistyczny sposób życia może być przeto rozumiany jako pogoń motywowaną brakiem, który między innymi wynika z post-orgazmicznego kaca, w którym permanentnie tkwi większość mężczyzn.  



5. Zrezygnuj z ejakulacji dla większej przyjemności

Kochałem się ze swoją partnerką już jakiś czas i byłem na skraju ejakulacji. Czułem, że mogę eksplodować w każdym momencie. Chciałem uwolnić napięcie, które się we mnie nagromadziło. Wiedziałem, że będę czuł się niesamowicie dobrze. Przez parę sekund. A potem będę wyczerpany i pusty, gotowy do snu, dryfujący po pustce post-orgazmicznego spokoju.
Mój pęd do orgazmu wspina się i wspina po zboczu góry, już niemal gotowy do szczytu intensywnej przyjemności, zanim pozwolę mu się stoczyć w dół, w dół, w dół na drugą stronę. Wtedy nastąpi koniec.
Chcę tego orgazmu. Ogromnie go chce. Chce wytrysnąć i wypełnić moją kobietę nasieniem. Chcę poczuć rozluźnienie seksualnego napięcia, które się we mnie nagromadziło. Chcę przyjemności.
Byłem już w tym miejscu wcześniej. Szybkie, intensywne rozluźnienie i konsekwentna pustka. Sen. Wstanie z łóżka rano. Jest w tym pewna rutyna.

"Czego naprawdę chcę?" - pytam głęboko w swoim sercu. Nawet więcej niż tego bliskiego już momentu rozluźnienia, czego naprawdę mocno chcę? Czego zawsze chciałem? Czego chcę od mojej pracy, od mojego seksu, od moich przyjaciół, od mojej rodziny? Czego naprawdę pragnę w życiu, więcej niż czegokolwiek innego?
Napewno nie jest to ejakulacja. Czego naprawdę chcę to głębokie otwarcie się, które jest daleko poza kołem napięcia i rozluźnienia zapewnionego przez ejakulację. Chcę kochać się tak niesamowicie, relaksować się tak głęboko, spoczywać tak swobodnie w wolności otwartej świadomości, że uśmierzy ona wszelką obawę, poczucie niespełnienia i separacji w moim sercu.
Całe moje życie kręci się wokół tej potrzeby. Nieustannie szukam miłości, spełnienia oraz wolności od stresu i strachu. Wciąż jednak wszystko co robię w celu złagodzenia swojego cierpienia i zwiększenia szczęścia zdaje się jedynie odraczać tę zapętloną torturę. Wraz ze starzeniem się odnajduję siebie brnącego we wciąż te same, dobrze znane strefy komfortu. Poszukiwanie głębokiego spełnienia zdaje się być daremne.

Nic co robię, żadne wydarzenie nie daje mi tego, czego naprawdę chcę. A jednak, czuję się usidlony przez sekwencję wydarzeń, planowanych i nieplanowanych, które wyłaniają się w moim życiu i zdają się prowadzić w fundamentalnie innym kierunku niż obecny moment, ku czemuś finalnemu co zakończy moje poszukiwanie.
Ejakulacja niejako naśladuje czy odzwierciedla tę potrzebę. Jestem na skraju dojścia, na skraju prawdziwej przyjemności i mogę poczuć moją uwagę ogniskującą się wokół tej bliskiej możliwości. Wtedy jednak nie czuję mojego partnera odsłoniętego przede mną. Nie czuję umierających, rozrywanych przez ból dusz czołgających się przez egzystencję w mniej przyjemnych miejscach tej ziemi, ludzi cierpiących tak, że nie mógłbym sobie tego wyobrazić. Zamiast tego, pompuję swojego członka w ciepłą wilgoć mojej partnerki, skupiając się wyłącznie na błyskawicznym, orgazmicznym rozluźnieniu.
Nie czuję wtedy głębokiej prawdy mojego istnienia, która jest - właśnie tutaj, właśnie teraz - wolna, otwarta i nieuwiązana. Moja prawdziwa natura jest nieograniczona, nieokreślona i niewymownie absolutna. Jednak zamiast czuć się wolnym jako nieskończoność moja uwaga jest zogniskowana wokół nadciągającego orgazmu. Wszystko co było przede mną, wszystko co wydarza się poza moją sypialnią, nawet wszystko co dzieje się właśnie tu i teraz - to ogromne otwarcie w tym właśnie momencie, ta prosta takość, przejrzysta promienistość, która ukazuje się właśnie teraz mojemu doświadczeniu - wszystko to zostaje zignorowane, żebym mógł skupić się na mojej ejakulacji. Jestem niewolnikiem mojego popędu.

Czując to, rozpoznawszy jak zacieśniam swoją uwagę podejmuję decyzję o zaprzestaniu lgnięcia. Reflektor mojego skupienia, wcześniej zawężony do zbliżającego się wydarzenia ejakulacji, otwiera się w szeroki przepływ światła przenikający całą sytuację: moją kochankę, łóżko, pokój, świat, przeszłość i przyszłość. W tej ekspansji przestrzeni, moja genitalna potrzeba także się rozszerza, dzięki czemu całe ciało staje się zrelaksowane, otwarte i wypełnione przepływami niespiętej (unkinked) energii.

Relaksuję mój brzuch i pierś, dzięki czemu mój oddech może płynąć bez zakłóceń z pełną mocą i wielkim rozluźnieniem. Rozluźniam moją szczękę, twarz i oczy, tak że cały przód mojego ciała jest miękki, okrągły, żywy i wibrujący a nie sztywny i napięty.
Biorę głęboki wdech, który spływa w dół mojego ciała, rozpuszczając energię w mojej głowie (koncentracja na intelektualnym poznaniu więzi energię w głowie - przyp. mój), w dół mojej twarzy, poprzez gardło, pierś, do brzucha i w dół do genitaliów. Kiedy docieram do mojej miednicy staje się ona jak trampolina. Kiedy energia spływa w dół przodu mojego ciała, odbijam ją od miednicy przy pomocy intencji skierowanej w dół i mięśniowych skurczów wykonanywanych przez odbyt, genitalia i obszar krocza. Wypuszczając powietrze strzelam swoją energią z genitaliów w górę, wzdłuż kręgosłupa. Kiedy energia orgazmu wspina się po moim kręgosłupie, oczy stają dęba i wielkie fale rozkoszy przetaczają się przez moje ciało do głowy, i jeszcze wyżej, wyżej, wyżej aż do wielkiej przestrzeni światła (która wybucha doświadczalnie "w głowie" - przyp. mój)

Mój oddech ustaje na moment w tej wysokiej rzeczywistości pełnej światła. Cały czas zostaje zassany w przestrzeń, i nawet ta szeroka, świetlna przestrzeń znika w rozległości pozbawionej formy. Ciało moje i mojej kochanki spoczywają na dole niczym owoc zjedzony w odległym śnie.