sobota, 17 stycznia 2015

Zwierzęta mówiące



Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, że codziennie w sposób rozpaczliwy uskutecznia strategie, mające na celu zarządzanie swoimi emocjami i strumieniami myślowymi. Wszyscy jesteśmy skazani na ten wysiłek; nie da się zupełnie nie regulować umysłu. Nie da się podjąć decyzji, by go nie regulować; już to jest bowiem decyzją. Wszyscy kanalizujemy, tłumimy, utrwalamy, korelujemy, a potem padamy ofiarami konsekwencji tych działań. Wszyscy staramy się uzyskać equilibrium, zredukować dyskomfort, wywołać stany pozytywne, dostosować się do sytuacji etc. W społeczeństwie jednak nadal nie istnieje głos, a co dopiero instytucja, która komunikowałaby tego typu kwestie. Religia chrześcijańska zawsze komunikowała je w bardzo zapośredniczony, usymbolizowany i zmitologizowany sposób. Zwracanie uwagi na etykę postępowania dawno zagubiło się pośród społecznych skandali, nadużyć instytucjonalnych, rozrośniętych kwestii teologicznych, etc.

Można pomstować na to, że ludzie nie mają świadomości politycznej czy światopoglądowej; nie wiedzą co się dzieje na świecie czy nie rozumieją procesów gospodarczych. Te kwestie są jednak kompletnie trzeciorzędne wobec regulowania swojego umysłu. Te kwestie nie znajdują się zaraz przed oczami, lecz zaraz za oczami. Doświadczenie otwarcia się na przestrzeń umysłu, i postrzegania zjawisk umysłowych jako zjawisk umysłowych jest czymś stosunkowo rzadkim. Ale jednak ludzie MUSZĄ jakoś regulować swoje umysły, dlatego czynią to przy pomocy rzeczywistości zewnętrznej, projektując własne stany i emocje na ludzi, zwierzęta i rzeczy, które obdarzają niechęcią, sympatią czy po prostu afektacją. W ten sposób uzewnętrzniamy nasze wnętrze na rzeczywistość fizyczną, wykorzystując ją do obsługi własnego umysłu. Inni konstruują rozłożyste piramidy światopoglądów, i zarządzają swoimi emocjami przy pomocy abstraktów. Niemal wszyscy starają się odgrywać spektakl racjonalnego bycia-cool, który jest niczym innym jak stłumieniową normą. Cała ta obłędna działalność przypomina tańczenie o architekturze. Zawsze jest ona wyrazem pewnego wysiłku, który podejmuje umysł w celu samoregulacji, jeżeli jego właściciel sam się o to nie zatroszczy.

Tak; kiedy wypowiadasz swoje krytyczne poglądy na temat ludzi o danej cesze (której zwykle sam nie posiadasz) jedyną rzeczywistą rzeczą jaką robisz, jest organizowanie własnymi emocjami. Pewna grupa ludzi ujednolicona do kategorii "bezrobotnych" "czarnych" "homoseksualnych" staje się wajchą otwierającą kurek z jakimś rodzajem emocji. Treść językowa i fizjologiczne zjawisko emocji są zrośnięte; jedno wzbudza drugie, drugie wzbudza pierwsze. Dlatego, jeszcze wyżej uogólniając ten temat, używamy języka do zarządzania naszymi emocjami, używamy języka do zarządzania przepływami energii fizycznej, która zostaje zabarwiona językiem, a przez to prowadzona po strukturze zwanej nieświadomością.

Cała ta działalność od początku jest skazana na porażkę. Język i jego wytwory, czyli właściwie wszystko, co mylimy z rzeczywistością, jest uderzająco nieadekwatny wobec rzeczywistości zjawisk umysłowych (które funkcjonują inaczej od materialnej rzeczywistości z tego prostego względu, że są bardzo małe i mają postać wyładowań neuronalnych). Używamy do samoregulacji sytuacji, które w swojej strukturze są podobne do rzeczywistości umysłowej (wszystko bowiem da się sprowadzić do uogólnych relacji i zasad, które przejawiają się na wszystkich poziomach życia społecznego i intelektualnego). Jeżeli zainspirowała Cię jakaś myśl, to znaczy, że umysł natychmiast wykorzystał ją do samoregulacji, a dzięki temu wytyczył sobie nowe ścieżki, co wywołuje olśnienie. Jeżeli sympatyzujesz z jakąś partią polityczną, to zwyczajnie wykorzystujesz strukturę jej poglądów do uzyskania satysfakcji w swoim umyśle, do wzmacniania jakiejś umysłowej jakości, która została uznana za nadrzędną i dlatego musi być podtrzymywana.

Jesteśmy zwierzętami mówiącymi, które zagubiły się we własnych opowieściach i utraciły coś bardzo ważnego.