sobota, 30 listopada 2013

Patologia myślenia osobowego





 Kiedy wierzysz, że jesteś osobą, widzisz wszędzie osoby. W rzeczywistości nie ma osób, tylko kłębowiska pamięci i nawyków. W momencie realizacji osoba znika. - Nisargadatta Maharaj


Ten wpis jest pierwszym, z wielu, które będą opisane nagłówkiem Patologia myślenia osobowego, oraz cyfrą rzymską ew. podtytułem. Chciałbym w takim krótkim "cyklu" zająć się różnymi aspektami tego, co nazywam myśleniem osobowym.Ostatnio spotkałem się, dzięki życzliwości znajomego, z terminem Agency Detection. W kontekście artykułu, w którym go znalazłem, dotyczyło owo określenie uosobienia Absolutu, primus motora, etc. Sam chciałbym jednak wyjść tutaj poza sferę religijną, i odnieść się do poziomu codzienności, w której zawiera się: myślenie, komunikacja, zawiązywanie relacji, poznanie Innego (drugiego człowieka), wgłębianie się w Innego, itd. Tym samym będę poszukiwał przykładów wziętych z kompletnie zwyczajnych sytuacji. Abstrahuję tu od perspektyw wychodzących z religii, metafizyki, czy mistyki. Będę czasami przytaczał religijne i naukowe postaci, moja analiza nie ma jednak charakteru religijnego; dotyczy ona sfery relacji międzyludzkich w swoim najbardziej wyrazistym konkrecie.

Zdecydowałem o świadomym wygospodarowaniu z mojego wolnego czasu tych paru(nastu) chwil, które mógłbym poświęcić na bardziej systematyczne zajęcie się tematem myślenia osobowego, ponieważ to, co pod tym pojęciem rozumiem, w społeczeństwie jest tyleż blisko przeżywania siebie i innych ludzi, co daleko od uświadomienia. Nie odżegnuję się tutaj od teoriopraktyki buddyjskiej, która jest z pewnością dla mnie filarem zagadnienia, którym chciałbym się zająć. Korzystał będę także jednak z socjologii ponowoczesnej, antropologii, tekstów mistyki chrześcijańskiej, a także, w miarę możliwości, filozofii umysłu. Przede wszystkim jednak chciałbym przeprowadzić rozsądny, nie pogubiony w naukowej terminologii wywód, który będzie zmierzał do tego, aby każdy średnio zaangażowany w śledzenie tego cyklu czytelnik potrafił uświadomić sobie to, co nazywam myśleniem osobowym.

W tym wpisie chciałbym pokusić się jedynie o próbę ogólnego uchwycenia, czym jest myślenie osobowe. Taka próba otwartej i roboczej definicji utworzy podstawę, z której będzie można czynić następne kroki. W tym miejscu zapraszam do współudziału wszystkich, którzy na ten blog zaglądają; przede wszystkim tych, z którym wymieniam mailową korespondencję.

Czym jest myślenie osobowe?
Myślenie osobowe jest heurystyką poznawczą. Heurystykę rozumiem tutaj w kontekście psychologii społecznej; jest to uproszczony, standaryzowany sposób wnioskowania, który podlega naturalizacji. Naturalizacja to postrzeganie kulturowego zabiegu jako naturalny i "stapianie" go z wszystkim tym, co się rozpoznaje i utrwala jako rzeczywistość, naturalność, etc.

Myślenie osobowe jest heurystyką w taki sposób, w jaki są nią np. stereotypy, heurystyki zakotwiczenia, reprezentatywności, dostępności. Przejrzyste definicje tych heurystyk znajdują się w wikipedii. Jako heurystyka, myślenie osobowe stanowi konstrukt kulturowy, który służy jako przezroczysta "nakładka" na rzeczywistość relacji międzyludzkich. Jest to nakładka przezroczysta, ponieważ jest naturalizowana. Będąc naturalizowaną, jest zgoła niemożliwa do uchwycenia jako konstrukt, albo jako zabieg.

Heurystyka myślenia osobowego służy organizacji rzeczywistości społecznej. W tym sensie pełni rolę filtra, który patrząc na rzeczy w odpowiedni sposób, dokonuje natychmiastowych interpretacji zdarzeń społecznych. Działa to w taki sposób, jak np. przebiega skupianie się w swoim doświadczeniu na liczbie "42", czy też fiksacja na kolorze czerwonym, która prowadzi do odruchowego wychwytywania i wyodrębniania z otoczenia czerwonych przedmiotów. Takie filtrowanie może prowadzić do wniosku, że świat jest pełen czerwonych przedmiotów, i budować wnioski dalsze: ktoś pilnuje, by świat był odpowiednio nasycony czerwonymi przedmiotami, rola czerwonego w rzeczywistości ma jakąś sekretną wartość (co prowadzi do poszukiwania tej sekretnej wartości) i tak dalej. Ważne jest tutaj, że wszelkie dalsze wnioskowanie wychodzi od tego filtra; o ile więc dalsze wnioski są uwarunkowane filtrem heurystycznym, którego się nie postrzega jako filtra/zabiegu, to wszelkie sekwencje dalszych wniosków są fałszywe. Tak samo, jak np. oskarża się Żydów o próby opanowania świata i potem "wykrywa" tropy takiego spisku, potwierdzające teorię spiskową, tak działa myślenie heurystyczne. W istocie posługuje się ono tendencyjnie zorganizowanymi danymi z rzeczywistości, których używa do samopotwierdzania heurystyki. Jest to więc błędne koło samopotwierdzania.

Przenosząc to na grunt myślenia osobowego: jest to myślenie heurystyczne, które we wszystkich relacjach społecznych, ale także wydarzeniach pozbawionych bezpośrednio pierwiastka osobowego zwraca uwagę na aspekt osobowy. I tak, np:

Czytając książkę myślimy o jej autorze, napotykając dziurę w chodniku zapytujemy siebie, kto jest za nią odpowiedzialny (np. burmistrz), czekając długo na książkę w bibliotece kierujemy nasze rozbudzone emocjami myśli na poszukiwanie winnego tego oczekiwania,

...kłócąc się z partnerem zadajemy pytanie, czy to my jesteśmy winni kłótni/jej przyczyn czy też partner (co skutkuje emocjonalnym ping-pongiem), czytamy biografie wielkich ludzi poszukując "recepty na bycie wielkim", porównujemy się z innymi na swoją korzyść bądź niekorzyść, reagujemy na krytykę krytyką osoby, która wypowiada krytykę, rozpoznajemy w swoim wnętrzu zgromadzenie głosów, które się ze sobą kłócą (vide Nasycone Ja Gergena), co skutkuje eskalacją w postaci myślenia schizofrenicznego, etc.

Na poziomie religii przykładem tu tez może być chrześcijański Bóg, animizm, pogaństwo, działanie sekt destrukcyjnych, ideologia ISKCONu etc.

Uogólniając, tory naszego myślenia, niczym lejek, ciążą ku konstruktowi osoby, który to konstrukt naturalizujemy (uznajemy za rzeczywisty i oczywisty), a następnie używamy go do ukierunkowania dyskusji, wyjaśnienia danej sytuacji, organizowania rzeczywistości i jej sfer (politycznej, zawodowej, osobistej), uzyskania odpowiedzi na poszukiwane pytanie, i tak dalej. (wielka część takich zdań musi się kończyć "etc" "i tak dalej", ponieważ powszechność myślenia osobowego implikuje nieskończoność przykładów).

Konstrukt osoby staje się rodzajem uniwersalnego narzędzia, który służy do porządkowania doświadczenia wewnętrznego i zewnętrznego. Ów konstrukt, który konstytuuje myślenie osobowe, jest z pewnością fundamentem zachodniej cywilizacji.

Na koniec tego wpisu, inicjującego cały cykl, chciałbym wyjaśnić dlaczego używam tu słowa "patologia".
Ponieważ myślenie osobowe samo w sobie nie jest patologiczne; jest >>samo w sobie<< neutralnym konstruktem, narzędziem, kluczem heurystycznym, sposobem interpretacji, etc.

Jego patologia natomiast polega na tym, że następuje jego przerost, naturalizacja i standaryzacja, co skutkuje drastycznym zawężeniem myślenia i doświadczania. Co to znaczy?

Przede wszystkim, strumień bodźców, których dostarczają nam zmysły i umysł wręcz odurza swoim bogactwem i różnorodnością. To, co uniemożliwia dziecku autystycznemu normalne funkcjonowanie, musi być odpowiednio skategoryzowane i uporządkowane przez człowieka zdrowego w sensie społecznym. Ogromne ryzyko kryje sie jednak w tej kategoryzacji, w tym porządkowaniu, w tym społecznym dojrzewaniu. Ludzie często zarzucają innym schematyzm, sztywność perspektywy, brak elastyczności. Ma to miejsce wówczas, gdy następuje przerost kategoryzacji, a potem w sposób nieunikniony konflikt z wszechróżnorodną rzeczywistością, która naturalnie stawia opór próbom jej ujarzmienia, tj. skategoryzowania do sztywnych i oporowych kategorii. Ten opór rzeczywistości, przejawiający się zarówno w postaci działań innych ludzi, jak i w konfliktach wewnętrznych, doprowadza do dyskomfortu, napięcia, czy po prostu cierpienia. Wynika ten dyskomfort z nieadekwatności i sztywności kategorii, którymi porządkujemy sobie rzeczywistość, ale również z UTOŻSAMIENIEM tych kategorii z rzeczywistością samą. I to jest właśnie naturalizacja.



W tym kontekście myślenie osobowe jest reżimem interpretacyjnym, który sprowadza 90% doświadczenia międzyludzkiego i pozaludzkiego do aspektu osoby, u którego poszukuje rozwiązań, wyjaśnień i wytłumaczeń tego, co serwuje nam przygodność. Przypomina to sytuację, w której próbujemy zarówno wbić gwóźdź, zjeść zupę i rozbudzić seksualnie partnerkę przy pomocy młotka. Naturalizujemy młotek, którego nie odróżniamy od dłoni, która go trzyma, i szukamy przyczyn niepowodzenia w zupie, partnerce, idei seksu, etc.

Istotne tu jest nie to, że myślenie osobowe jest całkowicie bezużyteczne i nieadekwatne (bo nie jest); najwazniejsze jest to, że każda sytuacja społeczna, szczególnie międzyludzka posiada potencjalnie nieskończoną ilość perspektyw, z których można ją oglądać i rozumieć. Reżym interpretacyjny myślenia osobowego sprowadza natomiast wszystko do krypto-konstruktu osoby, a przez to drastycznie zawęża doświadczenie i częstokroć wyklucza jego przeżycie, zrozumienie i przepracowanie.


środa, 27 listopada 2013

Najpiękniejszą rzeczą w życiu jest to,
że jesteś jego wyłączną właścicielką
Wszystkie Twoje sprawy należą do Ciebie
Nie musisz wychodzić z domu, aby je rozwiązać
Wszystkie mądre słowa wskazują na Ciebie
Nie ma narzędzi, ani ludzi, którymi siebie naprawisz

samopomoc sobie odbywa się bez działania
Ludzki umysł to nie samochód, ani most
Metafory, przez które patrzymy na siebie
nie potrafią uchwycić subtelności umysłu,
ponieważ umysł i jego życie nie są rzeczami

W umyśle nie ma grawitacji
nie ma góry i dołu, straty ani zysku
Dlatego mądrzy ludzie nie polegają na słowach
kiedy próbują dotrzeć do siebie samych

To nie my idziemy przez świat
Lecz świat idzie przez nas, w nas
Świat nie wchodzi przez oczy ani uszy
Umysł przyjmuje tylko jego odbicia

Ludzie, przedmioty, zjawiska i słowa
nigdy nie wejdą do umysłu. Wchodzą tylko
ich zdjęcia, które robisz aparatem zmysłów

Świat to znaczy wielość, a Ty jesteś jedna
Dlatego uwierz w klucz, który otwiera wszystkie drzwi
cierpienia nie leczy się objawowo, tego jest zbyt wiele
zbyt to splątane i ciągle się zmienia

Jak w micie o hydrze, odcinanie głów nie pomoże
Szkoda energii. Szkoda czasu
Celuj w serce hydry, szukaj jednego klucza,
który otwiera wszystkie drzwi

To życie jest jak siedzenie w pustym pokoju
jest takie miejsce, w którym jesteś zawsze
i w tym miejscu jest odpowiedź
To nie jest specjalne miejsce, ciągle w nim jesteś

Głupi ludzie snują jałowe rozmowy
idą na kompromisy, które ich samych niszczą
odpuszczają sobie a potem nad tym boleją
Pozwalają sobie na małe nagrody, w końcu tyle wycierpieli
Budują wytłumaczenia i usprawiedliwienia
i nawet nie dotkną swojej duszy

Twoje życie jest Twoje
W Twoim życiu jesteś samotna
nie możesz tego odrzucić ani przyjąć
Tak to już jest. Otwarcie się, to tylko
zgoda na rzeczywistość

Twoje życie, Twoje sprawy
Twoja droga. Twoje decyzje.
Twoja autonomia. Żadnego docierania
do tego, co już jest dane
Jedna chwila poszukiwania oddala Cię od tego

Świat niby to zmienny, niby dynamiczny
przesuwa się jak film po drugiej stronie oczu
Nie dotyka miejsca duszy
Dostarcza usprawiedliwień i fantomów,
które można uwikłać w swoje sprawy
I przez to odwrócić się od siebie

Dlatego mądry człowiek w tym miejscu
Podchodzi do sprawy odpowiedzialnie.
Szuka tego, co jest, bez oczekiwań
Raczej je usuwa, lecz nie przydaje sobie
przez to stłumień i wyrzeczeń

Porzuca zmienności języka
odrywa się od zewnętrznych przedmiotów i ludzi
aby potem móc je uczciwie przyjąć
Nie obciążać nikogo i niczego tym, co
jest jego własną sprawą

Mówią: nikt tego za Ciebie nie zrobi
Można odrzucić słowa, lecz to nie są słowa
Słowa tylko o tym mówią. Mówiący bywają niedoskonali

Każda chwila jest okazją do pracy
Każda chwila mówi Tobie o Tobie
Każda chwila jest informacją
gdy wpadasz w zniechęcenie, ta chwila
mówi o zniechęceniu

Gdy zazdrościsz, pojawia się zazdrość
potem pojawia się komentarz, potem jeszcze coś
I tak potok zjawisk posuwa się jak wielobarwny wąż

Trudne chwile obiecują wielki zysk
Wygodna codzienność powoli zabija








niedziela, 24 listopada 2013

Ha!

Nikt mi nie odbierze tego prawa, żebym pisał sobie białe wiersze, które są białe, bo nie mają rymu ani rytmu, oraz są wierszami, ponieważ są ułożone w wersy.

Palijski Budda mówił o nierobieniu tego czy tamtego,
Linji mówił, żeby niczego nie poszukiwać
Tu znajduje się zgodność tych dwóch, oddalonych w czasie i przestrzeni zbiorów nauk
Tu także znikają wątpliwości, która z nich jest autentyczna
Tu znika wszystko.

Możnaby powiedzieć, że na całym świecie ludzie nie robią różnych rzeczy tak samo
Ale tak nie jest. Kiedy jeden nie kupuje piwa, a potem nie sprzedaje samochodu, następnie nie pali papierosa i później nie przepuszcza całych pieniędzy, nie zadręcza się sobą i nie chce być gdzie indziej,
To są także niegodziwi naśladowcy. Oni niby to nie kupują piwa, ale robią co innego: nie kupują piwa! Gdy nie sprzedają samochodu, to sobie tego zabraniają! Nie palą papierosa zewnętrznie, a w swoim wnętrzu ściskają i próbują zadusić to, co pragnie zapalić papierosa! Nie przepuszczają pieniędzy bo oszczędzają! Nie zadręczają się sobą bo tkwią w głupiej dumie. Nie chcą być gdzieindziej, bo przywiązują się do danego miejsca.

W ten sposób coś zewnętrznie negatywnego posiada pozytywną przyczynę. Tak działa tłumienie.
Rozwiązałem dylemat: gdy wypuszczam gniew, to ranię ludzi, gdy go tłumię, to ranie siebie. Czy to jest albo-albo?

Nie, to jest to samo. Wypuszczanie gniewu to pozytywna czynność, tłumienie go również. Tylko kierunek jest inny.Czy to nie proste?

Ludzie widzą alternatywę tam, gdzie nigdy jej nie było, to nazywa się kręceniem się w kółko.

W tych czasach nawet pustka stała się istniejąca; pomyleni ludzie nie mają innego sposobu, by ją poznać; muszą ją stworzyć. Wobec samej pustki sprawa osiąga szczyt absurdu.

Czy potrafisz minutę dziennie nie robić niczego?


sobota, 2 listopada 2013

Żywa fizyka, czyli rzeczywistość ciała



Odkąd zacząłem uskuteczniać ćwiczenia tai chi i chi kung w swojej codzienności nastąpiło w moim życiu coś, co można nazwać rewolucją somatyczną. Albo fizyczną. U schyłku wakacji wpadła w moje ręce książka, która pewnie rozpaliła pasję w wielu członkach pokolenia dobiegającego obecnie trzydziestki i czterdziestki; Sztuki walki. ruchowe formy ekspresji filozofii Wschodu. W książce tej, przy okazji omawiania judo, pojawia się cudowny termin; żywa fizyka. W skrócie chodzi tutaj o to, że istotą walki dwóch judoków jest wywrócenie przeciwnika, co następuje przez odnalezienie słabego punktu, którego odpowiednie wykorzystanie prowadzi do utraty równowagi i upadku. Brzmi to banalnie, ale taki proces od strony praktyczno-zręcznościowej otwiera przed adeptem szeroką przestrzeń anatomii ciała ludzkiego, którą eksploruje się poprzez doświadczanie ciała swojego i działanie z ciałem cudzym. To, o czym teraz mówię, to po naukowemu perspektywa, soczewka, przez którą (jako jedną z wielu) można świat oglądać i poznawać. Otwiera ona przed adeptem rzeczywistość pełną zgięć, stawów, wiązadeł, mięśni, kości...sposobów ich reagowania ze sobą poprzez spięcia, napięcia, ruchy i rozluźnienia, które dążą do osiągnięcia homeostazy, jaką jest równowaga. I tu istotna sprawa; z uwagi na tzw. pancerz charakterologiczny (Reich), tj. miejsca spięć i bloków mięśniowych, będących ucieleśnieniem np. problemów psychicznych, równowaga ta u większości ludzi jest znacząco zaburzona, tj. wygięta i spaczona.

Przez większość mojego świadomego życia nie opuszczał mnie jeden nawyk, nawyk zaciskania dłoni w pięści. To spięcie towarzyszyło mi na jawie i we śnie, i było (jak większość bloków mięśniowych) czymś zupełnie absurdalnym. Mogłem świadomie rozluźnić rękę, jednak rozproszenie uwagi powodowało automatycznie zawinięcie dłoni w pięść. Spałem z zaciśniętymi pięściami, więc ręce po przebudzeniu były słabe, wymęczone i poznaczone odciskami. Należy podkreślić w tym miejscu mocno, zdecydowanie; umysł i ciało stanowią jedność, przepaść między nimi jest czysto abstrakcyjna, i jako taka, odbija się na ciele poprzez jego uprzedmiotowienie. To uprzedmiotowienie ciała oznacza jego okaleczenie, upośledzenie ale przede wszystkim uwięzienie; abstrakcja nakłada na ciało jarzmo, które jest przyczyną wielu chorób ciała. Wraz z podjęciem ćwiczeń spod znaku chi-kung udało mi się - co było niemożliwe do zrobienia przez lata świadomego wysiłku połączonego z medytacją - "uwolnić" dłonie od ścisku, rozpuścić ten okropny nawyk, jakim było zatrzaskiwanie dłoni w pięściościsku. Ten sukces stanowi symboliczną cezurę mojej małej somatycznej rewolucji; uwolnienie dłoni było bowiem preludium do uwolnienia całego ciała.

Patrząc wstecz na swoje życie zadziwia mnie, jak ignorowałem życie ciała, z którym przecież spędzam tyle czasu. Ignorancja, tj. nawykowe odwracanie od czegoś uwagi ma naprawdę potężną moc. Ciało bowiem w każdym momencie jest źródłem subtelnych i złożonych fenomenów, chociażby teraz, gdy stukam w klawisze. Gra mięśni i kości palców, oddychanie, zmiana pozycji siedzącej; nieustannie pojawiające się nawyki wpisane w ciało, które próbuję odkręcać (np. krzyżowanie, na przeróżne sposoby nóg, siadanie "noga na nogę", kładzenie stopy na stopie, etc) - to wszystko dzieje się w naprawdę zachwycający sposób.

Nie zamierzam precyzować i konceptualizować mojej relacji z ciałem, czy nim jestem czy nie, i tak dalej. Niech będzie tutaj pochwalona nieokreśloność (vide F. Jullien). Nieważne jak to nazwę; jestem ciałem, władam ciałem, jestem do niego podłączony, jestem w ciele - ważna jest rzeczywistość ciała, to co tu-i-teraz odczuwam, żyjąc z/w moim ciałem/ciele. To jest instrument doskonały, zapewnia zajęcie na każdą chwilę czasu zajętego i wolnego. Granie w gry komputerowe, dajmy na to, stanowi bardzo ubogi rodzaj gry, jeżeli porównać je do rzeczywistości ciała.

Chodzenie, siedzenie, leżenie, przenoszenie ciężaru z nogi na nogę, prostowanie kręgosłupa, gimnastyka, poruszanie dłońmi, oddychanie, i dalej; wszelkie odczuwalne fenomeny w ciele; emocje, myśli, podniecenie, zmęczenie -- to wszystko oszałamia różnorodnością i dynamiką dziania się. Nie chodzi mi tu o treść myśli; chodzi mi, jak wielokrotnie na tym blogu pisałem, o ich RUCH. Myśli pojawiają się i znikają, wywierają wpływ, nęcą albo odpychają...emocje wywołują ciarki, spięcia, szybsze bicie serca -- tego wszystkiego doświadczam szóstym zmysłem, który jest czymś zupełnie normalnym. To zmysł dotyku w wymiarze supersubtelnym; czuję bowiem tym infra-dotykiem to, co się dzieje "we mnie", tj. w moim ciele.

Osiągnięcie stanu, w którym można bez dążeń do niezdrowej kontroli po prostu pozwolić dziać się ciału, to wejście do krainy obfitującej w cudowne doznania. To, co się dzieje podczas oddychania, biegania czy mówienia oszałamia po prostu głębią doznań i jest źródłem wyjątkowej przyjemności. Oddech, dajmy na to, jest swoistym "pilotem" umożliwiającym do pewnego stopnia kontrolę ciała i umysłu. Jest to jednak dobra kontrola, tj. ciekawość. Nie jest to kontrola zawłaszczająca. To kontrola pełna luzu i braku osiągania. Natomiast samo ciało stanowi interface umysłu; jest materialną szafą grającą, której zgłębianie otwiera przed adeptem przestrzenie, o których się tu nawet nie zająknę. Sprawdźcie sami.

Tak więc wstając rano, otwierając drzwi do łazienki, myjąc zęby czy balansując w pędzącym autobusie...mógłbym napisać na ten temat całe stosy prozy albo poezji. Bo to jest raczej poezja; poezja gry ciała. Nie ma tak naprawdę nic subtelniejszego, ponieważ ciało jest nam najbliższe ze wszystkiego, co postrzegamy przedmiotowo. W perspektywie, którą tu właśnie roztaczam, myśli i emocje są czymś somatycznym, co uwalnia wreszcie od patologicznego zamknięcia w TREŚCI, w samej głowie, w abstrakcji, w opisie. Traktowanie myśli jako czegoś cielesnego nie jest traktowaniem, to po prostu postrzeganie, które trzeba samemu odkryć. Jest to brama do sfery radykalnej i całkowicie negatywnej (apofatycznej) praktyki, żadna asekuracja intelektualna nie jest tu już potrzebna. Tak nadużywane w duchowościowych retorykach "rozpuszczanie" problemów nigdy nie było tak cudownie konkretne.

Ten wpis, jak niewiele z poprzednich na tym blogu, próbuje być zrozumiałym. Piszę go dla mnie, ale i dla Was. Piszę bo przede wszystkim dla Was.

Nie wspomniałem tu ani słowem o tai chi chuan, chi-gong, czy w ogóle o samej chi. To przemilczenie jest jak najbardziej świadome. Tekst i słowa dokonują inwazji na doświadczenie, co prowadzi do kolonializmów i orientalizmów (Said). Dlatego strzeżcie się tekstu!