środa, 28 lutego 2018

Odnaleziny: cząstki kontaktu ze sobą


Większość ludzi podtrzymuje kompulsywny brak kontaktu ze sobą. To sposób przetrwania, który tworzy czarną dziurę, gdzie powinny kwitnąć nasze emocje, ucieleśnienie i najszczersze ekspresje. Tworzymy czarną dziurę przez odcięcie i unikanie siebie, a następnie zapychamy ją konsumpcją, dystrakcją i wizjami "kim chciałbym być" preparowanymi przez armię kałczów i liderów opinii. Poniżej dowiesz się, jak ukrócić ten destrukcyjny nawyk i - krok po kroku - odzyskać kontakt ze sobą.  


Dzień to kontinuum czynności, które angażują czas i uwagę. Zazwyczaj wykonując jedną rzecz za drugą, utrzymujemy w umyśle plan, wytyczne czy cele, które mamy do zrobienia. Jakość wykonania tych zadań zależy od nastawienia; sumy energii, nastroju i siły uwagi, które mamy do dyspozycji. Jest w tym także tempo, stres i lęk, które zaburzają płynność działań. Kiedy jesteśmy rozproszeni, czynność rozwleka się. Otoczeni przez dystraktory czające się w smartfonie czy w laptopie, coraz trudniej jest wykonać jakąś rzecz od początku do końca, w rozluźnionym skupieniu. Skąd bierze się kompulsywne rozproszenie?  

Cal Newport stwierdził, że zdolność do głębokiej pracy staje się prawdziwą rzadkością, cenioną na nasyconym rynku pracownika. 

Deep Work: Professional activities performed in a state of distraction-free concentration that push your cognitive capabilities to their limit. These efforts create new value, improve your skill, and are hard to replicate 

Zdolność do głębokiego i długotrwałego skupienia, zwana także stanem flow jest meta-zdolnością, którą możemy przepoić wszystkie nasze aktywności. To coś więcej niż "mindfulness"; nie rodzi się z medytacyjnego bezruchu, nie jest podtrzymywana przez żaden zewnętrzny warunek, taki jak wyciszenie. Prawdziwy flow bierze się z głębokiego kontaktu ze sobą.  
Utrata płynności w działaniu stała się znakiem naszych czasów, cechuje zarówno pracę jak i czas wolny.  Umysł ustawiony na tryb "staccato" nie potrafi utrzymać uwagi na dłużej, dlatego kompulsywnie skacze od jednej rzeczy do drugiej. Samo przeskakiwanie jest męczące i odsysa energię, co uwidacznia się w osłabionej uwadze, zwiększonym poziomie stresu i poirytowaniu.
W końcu jednak udaje się wykonać pracę do końca. Później, w czasie wolnym, rozrywka również jest poszatkowana i rozproszona. Nawet teraz, kiedy czytasz ten tekst, przedziwne siły kuszą Cię do zmiany okienka. Prawda?

ZOSTAŃ!

Większość ludzi jest po prostu uzależniona od rozproszenia. Zamiast wlewać serce w pasję i oddać się jej, musimy sztachnąć się dystrakcją - zwykle w postaci śmieciowego kontentu. To nowa choroba cywilizacyjna przenoszona przez technologię. Wżera się we wszystkie aspekty życia: w czas spędzony z innymi, ze sobą, w chwile spędzone na najważniejszych czynnościach. Także  chwile "pomiędzy", gdy podróżujemy lub na coś czekamy są zapchane rozproszeniem. 

Każde rozproszenie ma jeden cel, czy raczej anty-cel i jesteś nim Ty sama. Kiedy się rozpraszasz, po prostu unikasz siebie. To nie trudność zadania czy nudne treści pchają Cię do rozproszenia, są one tylko pretekstem. 
W rzeczywistości, coś powstrzymuje Cię przed kontaktem ze sobą.  Co to jest?

Z drugiej strony, jasny i głęboki kontakt ze sobą jest fundamentem dobrej pracy i satysfakcji ze spędzonego czasu. Nie da się tego sfabrykować pozytywnymi afirmacjami albo zafiksowaniem się na wizji tego, jaki chciałbyś być. 
Realne zmiany mogą zakwitnąć tylko na glebie bycia ze sobą, podczas bycia ze sobą. Wszelkie inne zmiany są nałożone i narzucone, zgodne z odwiecznie fałszywą zasadą fake it until you make it. 
Jeżeli będziesz próbowała siebie kreować, zaczniesz przypominać ptaka ubranego w kombinezon; będziesz śmiesznie wyglądać i nigdzie nie polecisz.  
Takie widzenie siebie jest głęboko wpisane w nasze normy społeczne. Posiada tysiąc korytarzy, którymi można podążyć i w końcu kompletnie się pogubić. Tworzą one wielki labirynt, po którym błądzą ludzie, heroicznie udając, że mają kontrolę nad własnym życiem.
Robimy rzeczy, do których zachęciły nas cudze głosy, marketing i konieczności życiowe, często jednak NIGDY nie odkrywamy życiowego powołania, swojej najszczerszej auto-ekspresji, którymi możemy przepoić nasze relacje i działania. Czy to nie straszne?

Nie ma dla człowieka większej straty niż on sam. Ludzie potrafią być biedni a jednocześnie kultywować kontakt ze sobą; nie potrzebują do tego ani wiedzy, ani statusu odbitego w materii.  Ty także potrafisz. Kontakt ze sobą to fundament, który lawinowo nabiera wartości w naszych smutnych czasach. To wartość niewidzialna, którą podrabiają emocjonalne piosenki i rozwojowe kursy.  

Ale te kursy, piosenki, opowieści i pomysły są tylko na chwile. Możesz o czymś przeczytać, a potem nakładać to na życie z pasją szympansa, który wciska trójkątny klocek w okrągły otwór. Powstanie mnóstwo zmęczenia, rozczarowania i presji, ale nigdy jedno nie wejdzie w drugie. Sztuczne i realne nie stopią się w jedno; najwyżej stworzą chorą jedność, na niekorzyść prawdy. Aplikacja wiedzy, której dowiadujemy się z przeróżnych źródeł to nie tyle odrębny etap, co osobny wszechświat; można czytać i chodzić na warsztaty w nieskończoność, bez wywołania realnej zmiany.

Na szczęście jest inna droga. Nie ma ona charakteru specjalnej czynności czy emocjonalnego przeżycia. Jest ona ukryta w naszej codzienności: w tym jak się budzisz, jesz, rozmawiasz, chodzisz i pracujesz. Wszystkie te drobne czynności są okazją do bycia ze sobą. Jeżeli odnajdziesz tę drogę, rozbudzisz w sobie instynkt; dążenie do kontaktu ze sobą stanie się kompasem, a cała reszta podąży. 


Na początku musisz zrozumieć, że unikanie samego siebie stało się napędem Twojego życia. Nie wnikajmy w przyczyny; ich analiza nie przyniesie odpowiedzi. Prawdziwa odpowiedź to decyzja: uznanie kontaktu ze sobą za priorytet, kontaktu zakorzenionego w ciele.  
Kompulsywne unikanie siebie stworzyło dziurę, którą wypełniliśmy normami i zasadami. Normatywizm, czyli uzależnienie działania od zgodności z koncepcją jest rezultatem niezdolności do kontaktu ze sobą.  Robisz coś i mówisz bo tak należy; z progresem wieku Twoje słowa i działanie są coraz ciaśniej uregulowane. Ograniczone lękiem i zmechanizowane. Jest to subtelny gwałt, który zadajesz sobie samemu, oddanie się we władze presji, która nabrała tak wielkiej mocy przez rozproszenie, unikanie siebie. 

Jak możesz odzyskać kontakt ze sobą? Zacznijmy od kroków najmniejszych. 

Spójrz wreszcie na siebie

Rzut oka na siebie w lustrze nie musi być seansem oceniania i osądzania poprzedzonym rytuałami upiększania (czytaj, robienie się inną niż jesteś); możesz realnie ujrzeć siebie w lustrze jako żywą istotę. Wszystkie oceny przychodzące do głowy odciągają Cię od siebie. Jako Ty, jesteś nieocenialna - kiedy podążasz za oceną, gubisz siebie. Zdolność do widzenia siebie jako człowieka jest możliwa do odnalezienia; odkryjesz wtedy zupełnie inną percepcję siebie niż podczas tych wszystkich krytycznych spojrzeń w lustrze. 

Spójrz na siebie: jesteś. Jakby to był inny człowiek. Spójrz na siebie jak na obcego człowieka, a potem rozpoznaj siebie: To właśnie Ty. W tym momencie możesz poczuć coś wyjątkowego; to właśnie odblask kontaktu ze sobą. 

Na początku jest on kruchy, ponieważ większość naszych nawyków ściąga uwagę w inną stronę; w rozproszone pole bitwy pełne głosów jak ma być, a jak być nie powinno, spraw do załatwienia, ciężkich sensów i znaczeń. Rozpoznaj te głosy jako mieszkańców siebie; to bracia mniejsi, nie kontrolerzy. Nie domkną Ciebie w sobie. To Ty zawierasz je w sobie. 

Teraz spójrz na siebie bez lustra

Refleks, który powstaje przez widzenie siebie w lustrze, może zaistnieć także bez lustra. Lustro jest trampoliną, która pozwala rozpoznać efekt. Zapamiętaj moment, kiedy zwracasz się ku sobie, a następnie powtarzaj to w trakcie codziennych czynności: idąc, oddychając, patrząc na drugiego człowieka. Przyłapuj siebie na sobie. Kiedy uchwycisz subtelne wrażenie przejścia już wyczułeś kierunek. Teraz trzeba go pielęgnować, aż ułoży się w drogę. Kontakt ze sobą na początku tej podróży jawi się zupełnie inaczej niż po paru miesiącach czy latach: to, co na początku jest promieniem światła, potem staje się Słońcem.   

W nawiązywaniu kontaktu ze sobą równie istotne są chwile i warunki jego utraty

Szybko zauważysz momenty, kiedy kontakt się rozmywa lub niepostrzeżenie wytraca. W istocie, wciąż o nim zapominamy lub marginalizujemy przez „ważne rzeczy”. Kiedy wielość rzeczy do zrobienia (zarówno tych zaplanowanych jak i aktualnie wykonywanych) nas przytłacza, mamy tendencję do ucieczki i wykorzystywania rzeczy jako okazji do rozproszenia. 

Możesz to jednak odwrócić: wszystko co robisz będzie okazją do kontaktu ze sobą, a także uczenia się tego kontaktu jako czynności trwającej, żyjącej w czasie. Oznacza to, że kontakt jest utrzymywany. Noga robi krok, potem idzie następna. Bierzesz wdech i wydech, mówisz coś, a potem słuchasz rozmówcy - każda czynność jest jak wahadło, jego ruch posiada rytm. Właśnie ten rytm odmierza czas, kiedy pozostajesz przy sobie.

Tracenie i odzyskiwanie kontaktu ze sobą także posiada rytm - momenty zapomnienia są nieuniknione i absolutnie do przyjęcia.  Utracisz siebie tysiące razy, aby odnaleźć  się tysiące razy + 1. Z czasem, każde takie odnaleziny będą odnową; odświeżeniem kontaktu, jakbyś ponownie połączyła się z ukochaną osobą. Twoim zadaniem jest zmiana proporcji; stopniowo, wahadłowy rytm czynności nie będzie odbywał się w rozproszeniu i zapomnieniu, lecz już wewnątrz kontaktu ze sobą. To bardzo istotne, dlatego powtórzę: najpierw wahadło wiruje pomiędzy kontaktem ze sobą a jego brakiem, potem zaś jego rytm następuje wewnątrz tego kontaktu. I nawet, kiedy go tracisz, rozpoznajesz to, więc w jakiś nieprawdopodobny sposób nadal go masz. Wiesz, że go nie masz, ponieważ go masz. Ocieramy się tu o paradoks; jak można utracić samego siebie? Nasz sposób życia jest po prostu ekstremalnie zdysocjowany, zaś kontakt ze sobą to natura naszego doświadczenia. Kiedy ją odzyskamy, zadamy kłam sprzecznościom, które dotąd rządziły naszym życiem; coś nadal będzie obecne, nawet pomimo utracenia. Zmierza to do stanu niezniszczalności, osiągalnego w różnym wieku, samą szaloną siłą woli, w której człowiek chce być ze sobą niezależnie co się dzieje, niezależnie od okoliczności. To rodzaj relacji, która może przezwyciężyć wszystko. W przeciwieństwie do żelaznych zasad fizycznej rzeczywistości, kontakt ze sobą jest możliwy zawsze, zaś każda sytuacja może być rozpoznana jako ścieżka do jego odnalezienia i wzmocnienia.   

Trudno wyczerpać to zagadnienie w esencjonalnym poście, więc tutaj zrobię pauzę.  


Jeżeli masz jakieś pytania, zapomnij o nich. Przeczytaj jeszcze raz to, co napisane wyżej, a potem po prostu próbuj. Stopniowo Twoje pytania również przepoją się kontaktem ze sobą, wówczas nabiorą innej konsystencji. I będziesz mogła odnaleźć odpowiedzi samodzielnie.