środa, 14 lutego 2018

Ego nie zemrze na pustelni, tylko w Internecie



Rozkład ego nie nastąpi przez medytacyjne praktyki. Dzieła dokona wielość naszych czasów, przemnożona przez zaawansowaną technologię.  




"Droga wkrótce się rozwidlała. Jedna odnoga prowadziła w lewo, dwie - w prawo - pół odnogi - na wprost - a jedna ósma - w dół. Były też inne drogi, szlaki promilowe, dukty prawie-nieprawdy. Wyjęłum monetę i wyrzuciłum orłareszkę. W rezultacie poszłum w większości prosto naprzód, trochę w dół, a troche się cofnęłum. (...) Czekały mnie lata udręki i chwile radości, czekały mnie żywoty szczęścianieszcześcia. Grążyłum się w głuchą bezleśność i nudną bezpolność. Spotkałum tam wędrowca bez twarzy: podarował mi kryształ mleczny: pamięć. I pamiętałum, jak rodziłam dzieci, dwoje, troje, pięcioro, ośmioro dzieci, w chacie lampą olejną oświetlanej i w ziemiance ciemnej, pracując w polu i pracując przy zwierzętach, rodziłam dzieci, a potem te dzieci męczyły mnie i dręczyły, aż zadręczyły; tak umierałam. W krysztale miałum również wspomnienia ojców, braci, mężów, że walczyłem, zabijałem, ginąłem."  
-J. Dukaj, Linia Oporu

Starożytni mistrzowie zen mówili o "swobodnym przenikaniu we wszystkich kierunkach". Fraza ta oznacza płynność, która przekracza możliwości ego sterowanego logiką dwuwartościową. W czasach przed-cyfrowych granice pomiędzy ludźmi miały się dobrze; wszystko regulowały normatywne zasady. Tak wiele rzeczy było "nie do pomyślenia"! Dzisiaj, narastająca fala zmian wypłukała te granice; typowy człowiek dryfuje pomiędzy rzeczywistościami, chociażby korzystając z Internetu. Bogactwa treści, muzyki i wydarzeń nie sposób pomieścić w małym ego - tym karłowatym tworze wykształconym w dzieciństwie. Odbiciem tej sytuacji są wielkie migracje, które rozpychają podupadłą kulturę Europy. W obu przypadkach mamy do czynienia z wykładniczym przyrostem wielości. 

/przystanek na politykę/

Reakcją na tę sytuację jest histeryczna regresja, którą obserwujemy w polskiej prawicy. Jarosław Kaczyński dobrze to wszystko wykombinował. Polska, homogeniczna kulturowo, jest podatna na taką manipulację. Inny przykład to biedne Południe, chociażby Luizjana. W Stanach, internetowy ruch pop-prawicowy jest wyjątkowo biegły w wojnach internetowych. Wirtuozi memów wybierają rasistowskie i szowinistyczne uwstecznienie na swój brand. 

Co z naszą osobowością robi obfitość treści?


Mamy mnóstwo rzeczy do dyspozycji, lecz nie lepią się one do tożsamości - jesteśmy zbyt rozproszeni, żeby je przetrawić. Inkorporacja treści w tożsamość - proces, w którym przesiąkamy ideą, muzyką lub wiedzą - wymaga czasu i przestrzeni. Jak możemy się czymś przepoić, jeżeli ego wciąż ksztusi się czymś innym, kuszone przez precyzyjne narzędzia marketingu cyfrowego? 

Ego jest nieustannie rozpychane i podważane; już nie tyle przez sygnały, które są w kontrze do jego tak-nie struktury, lecz przez samą, przytłaczającą wielość. Za dużo! W praktyce, człowiek odruchowo zajmuje stanowisko wobec tego, co go spotyka: lubię, nie lubię, jestem zainteresowany, jestem znudzony. To procedura stosowana przez odźwiernych w bramach - muszą wszystko sprawdzić, zanim wpuszczą lub oddalą. Facebook uporządkował nam te odniesienia: sympatię skapsułowano do kliknięcia, w innych serwisach możemy także wyrazić dezaprobatę. Wszystko jest mierzalne i błyskawiczne. Poklikasz po social media, a algorytm wypluje model Twojego charakteru. To jednak tylko model - każdy człowiek jest czymś więcej niż sumą kliknięć, jednak przez przestymulowanie informacjami stajemy się modelami - cieniami - samych siebie. 


Nasze możliwości wchłaniania informacji kończą się, gdy ego nie jest w stanie ich przetworzyć swoim starym sposobem. Dlatego mnóstwo codziennej karmy danych ląduje w podświadomości, jest tylko rozbłyskiem stymulacji. Im więcej danych w sieci, tym krótsza zdolność uwagi. Im więcej masz do dyspozycji, tym mniej de facto przyswajasz. Wszystko tylko muskasz. To najniższy rodzaj konsumpcji, a przecież mamy bogactwo na wyciągnięcie ręki. Ale nie potrafimy chwycić, zacisnąć, utrzymać.  

Zanim się czegoś nauczysz, lepiej naucz się uczenia się - i to szybko

Musimy nauczyć się od nowa samej recepcji, patrzenia, widzenia i słuchania, żeby dobrze funkcjonować. Inaczej, wielość treści zgwałci nasz mózg i zostawi z niczym. Miną lata i będziesz taki sam; żadne piękno czy mądrość nie zakiełkują w Twojej świadomości. Nie zmienisz się. To zabawne, że przyspieszenie zmian na świecie uniemożliwia człowiekowi osobiste zmiany - prawdziwe transformacje. Od dziecka do młodzieńca, od młodzieńca do człowieka dojrzałego, aż po czcigodnego starca. W kołowrocie naszych przemian jest także ukryta przemiana fundamentalna, zwana przebudzeniem - internet jest pełen wiedzy na ten temat, lecz sama tkanka sieci uniemożliwia odnalezienie tego stanu w sobie.

W końcu jedyne, co zostanie, to zbudowany w dzieciństwie hardware. Wszystkie inne rzeczy przyrastają jak słaba naskalna roślinność, szybko wydarta wiatrem. Pytanie, jak będzie wyglądał taki hardware u dzieci urodzonych po 2000 roku?

Cały ten szum jałowych myśli produkowanych przez nerwowy umysł zyskał technologiczne zwierciadło: teraz możesz zapychać się spamem innych ludzi! Możesz stymulować swój overthinking na wciągające i darmowe sposoby. 

Oczywiście, "social media to tylko narzędzie" - nie potrafimy jednak z niego korzystać, ponieważ nie potrafimy korzystać z własnych mózgów. Podtapianie się w morzu danych to nie spectator sport - siedzisz w tym po uszy, odruchowo scrollujesz, zasysasz. Nicolar Carr pisał o tym już dawno, podobnie nasz Dukaj (tutaj)- internet spłyca umysł, co osiągnię kolosalny wymiar już za parę lat. Masy machną ręką, bo nie wiedzą co tracą - ostrość skupienia, jasność percepcji i beztroską, intensywną fascynacje - wszystko to roztopi się w bagnie rozproszenia. 

Tak zdegenerowanym człowiekiem łatwo sterować, nie ma jednak żadnych panów u góry. Nie ma wielkiego spisku ani protokołów syjonu. Jest tylko wielki przemysł słabości woli. 


Czy możemy z tym coś zrobić? 



Dla niektórych jest już za późno, inni nawet nie podniosą głowy. Przedryfujesz przez ten wpis maślanymi oczami - do zobaczenia za dziesięć lat, miną jak jeden dzień.  


Przenikanie we wszystkich kierunkach to swoboda, którą posiada człowiek o przezroczystym ego - nie posiada ono mocnych granic, lecz nie jest także słabą trzciną. Człowiek może wejść w każde środowisko i zanurzyć się w nim po koniuszki zmysłów. Będę kalifornijskim nastolatkiem, będę austriacką emerytką. Będę także drzewami, pośród których spaceruję - tak dalece się pośród nich zatracę. Potem, wynurzę się; w pewnym otępieniu powrócę do domu, usiądę do komputera i zacznę pisać te słowa.

Korzeń tożsamości jest po prostu gdzieś indziej, stosunkowo (w sensie proporcji, a nie zasady) wolny od ego. Wyobraź sobie tę różnicę jak mówienie w innym języku - Twoje poczucie ja jest Inne od tego, które wciąż chwieje się i walczy o byt w polifonii danych i bodźców. Nie chodzi o to, że jesteś kimś innym - Twoje JESTEM jest inne. 

Thomas Metzinger opowiedział nam o takiej tożsamości, lecz jak odkryć ją we własnym doświadczeniu? Nie mam pojęcia, jak naszkicować proces przejścia - dla każdego jest on unikalny. Osobliwość tkwi w rzeczach, które należy puścić, ale także różnicy, w której można spocząć. Przejście jest radykalne: wszystkie konieczności i domknięcia należą do twardogłowego ego. Wszystkie mocne tak i nie, obostrzone strachem i agresją (agresją reaktywną, bo jeszcze dziecięcą) to ściany dla tej fortecy, która kruszy się pod zalewem danych. Kiedy jednak wychylisz się poza ego-domek, zastanie Cię konfuzja i zagubienie - jak nawigować po tej złożoności bez wsparcia Tak i Nie? Jak odnaleźć pewność wewnątrz niej i na czym ją oprzeć? 

Potrzebujesz innego sposobu poznania, żeby surfować po danych i przenikać pomiędzy rzeczywistościami. Przeczytaj książkę Myślenie lateralne Edwarda De Bono (tak, całą), żeby uzyskać posmak poznania, które wyłania się z wolności od ego. Oprócz godzin nieruchomej medytacji, które są nieodzowne żeby rozbudzić zmysły, ciało i percepcję, potrzebujesz też grupy ludzi, podzielającej taką potrzebę. Sam jestem ciekaw, czy takie grupy powstaną, i nie mam na myśli hermetycznych sekt, czy odleciałych grup new age'owych. Możesz także czytać moje wpisy na tym blogu (zaparz herbaty, nie skacz na fejsa)

Być może ostatnią rzeczą, która pozostanie, kiedy świat na dobre przepoi się technologią, będzie właśnie to marne ego. Ci, którzy zostaną przy nim wylądują na samym dole społecznej drabiny - która przestanie być drabiną, stanie się hipersześcianem!! Życzę tego cywilizacji z całego serca.