sobota, 29 listopada 2014

Szkic o Relacji



Albowiem dusza jest o wiele bliższa Bogu i bardziej z Nim zjednoczona niż ciało z duszą, które stanowią jednego człowieka. Zjednoczenie to jest o wiele ściślejsze niż gdybyśmy krople wody wpuścili do beczki z winem: tam byłaby woda i wino: natomiast dusza i Bóg są stopieni w taką jedność, że żadne stworzenie nie mogłoby znaleźć różnicy pomiędzy nimi. 

W powyższych słowach to nie Bóg jest esencją przekazu, lecz relacja. Myśląc o relacji, możemy założyć jakiekolwiek jej dwa człony; relacja jest ich cechą, ich zasadą. Jest to zasada dwójedności.

Jakąkolwiek rzecz można rozdwoić, rozciągnąć na dwoje w jakąkolwiek stronę, dopiero z tychże dwóch wyciągać trzy, i więcej - miliardy. Dwa-w-jednym to właściwie zasada całej naszej rzeczywistości, a przynajmniej naszej percepcji.

Mogą być dwa koty, dwie rzeczy, dwa ciała, dwa zjawiska --przeciwstawione sobie, harmonizujące ze sobą, współistniejące, współistniejące negatywnie (jedno istnieje drugie nie istnieje), lecz u podstaw tych wszystkich rodzajów zawsze tkwi bazowa relacja, wejście w relację.

Relacja jest piękną, podstawową kategorią percepcji, operowanie dwójkami, relacjami znosi rozchybotanie, które generuje racjonalistyczna zasada niesprzeczności i tożsamości.

Jednak niezależnie od wielości rzeczy, które mogą być w różnych układach dwójkowych ujęte w relację, istnieje taki rodzaj relacji, który natychmiast przekracza wszystkie inne; jest to relacja dwóch świadomych, czujących istot.

Istota relacji zawiera się w jednym świadomym akcie, jakim jest spojrzenie sobie w oczy dwóch czujących istot.

***
poprzednim wpisie starałem się zarysować czym jest myślenie materialne. Myślenie materialne jest główną przeszkodą do zrozumienia relacji; właściwie JAKIEJKOLWIEK z nich. Kiedy wyróżnimy podstawowe różnice wynikające z myślenia materialnego i myślenia relacyjnego (dwójkowego), możemy uchwycić doświadczalnie błąd myślenia materialnego. Kiedy opisałem ten błąd, chciałbym spróbować szkicu tego, czym JEST relacja. Będę czasami odwoływał się do cech myślenia materialnego, żeby wykazać jak nie przystaje ono do postrzegania relacji.


Relacja zracjonalizowana jawi się w umyśle jako punkt A, który wysyła sygnał do punktu B, który to, zwrotnie, oddaje mu swój sygnał. Jednak, najprościej mówiąc, taki układ jest całkowicie fikcyjny jeżeli chodzi o przeżywanie i doświadczanie Relacji. Dlatego też, m.in, psychoanalizy (freudowska i lacanowska) zwracają uwagę na przemienności, np. projekcje, przeniesienia. Co wynika z obu tych mechanizmów?

Ja widzę siebie w innym człowieku. Ten człowiek wisi siebie we mnie. Projektuję na niego swoje predyspozycje, ona/on wyzwala we mnie różne emocje, uczucia. Na mocy języka, ale i przekazu niewerbalnego. Trzeba uchwycić podstawową różnicę pomiędzy byciem samemu i byciem z innym człowiekiem. Inny, The Other to doskonała kategoria, zarówno w antropologii, jak i psychoanalizie.

Inny jest dla nas nieustanną niewiedzą, ponieważ nie jest nami. Jeżeli granica naszej skóry jest granicą naszej świadomości, tuż za nią rozciąga się próżnia, która dopiero przełamuje się do wnętrza skóry innego człowieka. Jaka zachodzi podstawowa różnica pomiędzy rzeczywistością wewnętrzną i zewnętrzną (w której to są rzeczywistości wewnętrzne innych ludzi)?

Zatem, podstawową kwestią jest granica. Gdzie właściwie znajduje się granica pomiędzy mną a innym człowiekiem? Granica skóry czy umysłu nie jest doświadczana przez ten umysł, który przecież nie może sięgnąć swojej granicy. Granica pomiędzy ludźmi może być zracjonalizowana; a przez to nałożona, jako koncept na doświadczenie relacji. Na doświadczenie zmysłów i umysłu; możemy uchwycić, w jaki sposób narracje poznawcze nakładają się na to czego doświadczamy tu i teraz.

Niespodzianka tkwi w tym, że właściwie nie jesteśmy w stanie doświadczyć granicy pomiędzy sobą a innym człowiekiem. Możemy ją jedynie zwrotnie, retroaktywnie wytworzyć, stworzyć fantom, wokół którego krążymy zanim nie przenikniemy go jako fikcji. To jak życie w celi, której drzwi pewnego dnia okazują się otwarte.

Z drugiej strony, co ludzie definiują jako bliskość? Czy bliskość jest przeciwieństwem granicy? A może bliskość jest nieobecnością granicy? Zatem, granica znika? Przesuwa się? Kiedy ludzie odczuwają bliskość; na mocy jakich warunków? Oczywiście i tego można bezpośrednio doświadczyć. Często ludzie bliskość definiują jako spoistość zainteresowań; ale w rzeczywistości to po prostu mówienie o danych rzeczach, które ewokują w człowieku pozytywne emocje; zaś pozytywne emocje są skojarzone z bliskością. Bliskość kończy się z chwilą braku kohezji zainteresowań, czy innych treści językowych. Wówczas to owa treść staje się nośnikiem bliskości.

Istnieje jednak inny rodzaj bliskości; jest to bliskość dwojga ludzi patrzących sobie w oczy w milczeniu. Bliskość ta nie używa treści jako nośnika, lecz jej braku, który otwiera się jak okno w stronę bogactwa jakości zmysłowych, które możemy zarejestrować w drugim człowieku. Jest to chyża mimika twarzy, również to, co możemy wyczytać z oczu. Jest to również coś innego, co można nazwać nałożeniem się na siebie sfer prioproceptywnych, dwóch sfer czucia głębokiego, które przekracza ciało. Nieważne, jak to nazwiemy: jest to po prostu inny, unikalny rodzaj bliskości, dla którego sprzyjającymi warunkami jest cisza, brak kontynuowania wymiany treści językowych...

Patrząc na drugiego człowieka możemy spytać: gdzie jest granica? Możemy usytuować ją we wzroku, ale jest to podobne do wbiegania w obraz; widok przed nami jest odbity w naszym mózgu, wraz z nałożonymi na niego informacjami. Dlatego też po prostu musimy (bo to wynika z władz naszego poznania) generować granice sami; dowodem tego niezdolność dziecka do odróżnienia jabłka od talerza na którym leży: granica zostaje retroaktywnie, konwencjonalnie wytworzona, po czym podstawia się ją z powrotem do tyłu, przez co zostaje znaturalizowana.

Kiedy przyglądamy się rzeczywistości, a nie o niej myślimy, możemy spróbować zbliżyć się naprawdę do czegokolwiek rzeczywistego, co mogłoby być granicą między dwoma ludźmi. Może to być niewiedza na ich temat, przecież i nasza percepcja siebie to schyłek czubka góry lodowej, ponieważ nie możemy objąć świadomością zarówno wszystkich procesów czuciowych, jak i procesów umyslowych, utopionych w podświadomości.

Może więc człowiek nie znajduje się za nieprzekraczalną granicą naszej fizyczności, lecz za przekraczalną granicą naszej niewiedzy? Nie wiemy tego, zaś kiwnięcie się wolą w jedno albo drugie ujęcie granicy jest po prostu poruszeniem umysłu. Jedyną drogą do poznania odpowiedzi na to pytanie jest eksplorowanie relacji; poszerzanie jej, uczulanie, doskonalenie i oczyszczanie z elementów, które ją zniekształcają, tj. zamrożonych algorytmów zachowanych w naszej pamięci....

***

[urwane]