piątek, 4 stycznia 2013

Ujeżdżanie umysłu

Jacek Dukaj jest pisarzem, któremu zawdzięczam najwięcej spośród ludzi, których nie poznałem osobiście. Czytam obecnie drugi raz "Lód" a parę miesięcy wcześniej przesłuchałem "Inne Pieśni" wcześniej je przeczytawszy w wieku jakiś 14 albo 16 lat, czy nawet wcześniej! "Inne Pieśni" polecił mi ówczesny terapeuta, darmowy z BORPA, byłem u niego maksymalnie cztery razy.

Czytając drugi raz te książki dużo więcej z nich rozumiem (są skądinąd bardzo skomplikowane w konstrukcji i treści). Jednocześnie zauważam, że to, co obejmuje rozumem-intelektem przesiąknęło do mojej podświadomości już wcześniej - jakby idee podstawowe zaklęte w mistrzowsko utkany świat, w postacie, w leśmianowsko-impresjonistyczną konstrukcję tekstu. To fascynujące - nigdy nie zdołam zamknąć całkowicie w rozumie ogromu wpływu, jaki wywarły na mnie te książki. To znaczy, nie uświadomię sobie każdego ciągu przyczynowo-skutkowego wyzwolonego przez dukajowe powieści. Teoretyzuje o ty dużo - na papierze i w myślach - przede wszystkim jak konstrukcja tekstu rozszerzyła mój umysł w tym niesamowicie chłonnym okresie lat 14-16. Czytajcie Leśmiana i Dukaja swoim dzieciom, bawcie się z nimi w zabawy językowe! Szczególnie tzw. uprocesualnienie rzeczowników - zabieg konstruowania nowych czasowników, np. przejrzyścienie, kalejdoskopowanie, razem z prefiksami: rozprzejrzyścić, rozzielenić, wyjaskrawić, rozpiętrzyć, etc. Sprawa godna badań kognitywistycznych, co takie zabiegi robią z postrzeganiem języka -> myśli -> świata poprzez myśli i język.

Zauważcie jak wiele frazesów, zbitek słownych czy samych słów używane jest przez nas automatycznie, bez wnikania w znaczenie i etymologię. Nieświadomie używamy języka! Np: zwracać uwagę...zwróć swoją uwagę w moją stronę. Ile mądrości można wyciągnąć z tych dwóch słów, tak często używanych:) Co jakiś czas uświadamiam sobie kolejne takie sformułowanie, pojmuje dlaczego zostało tak a nie inaczej skonstruowane, i po raz kolejny zauważam, jak schematycznie traktuję język.

A język to przecież budulec myślenia, jedno odzwierciedla drugie i nazad. Niektórzy może doświadczyli innego postrzegania wypowiadania się po psychedelicznym tripie - powodem tego jest "poluzowanie" struktur schematów myślowych, co uwalnia nagą uwagę, a także wyobraźnię językową oraz brzmieniową (melodyjność, akcent z jakim wypowiadamy słowa). Spójrzcie jak dzieci często "smakują"  słowa, wypowiadają je na różne sposoby, obracają ich ułożeniem...

Jeszcze głębiej kminiąc: przypatrywanie się słowom jako słowom jest znacząco odmienne od postrzegania słów scalonych z ich desygnatami. To zabija twórczość, wyobraźnię, zarówno uważną kontemplację słów-jako-słów, jak i rzeczywistość-jako-rzeczywistość. Język to cudowny instrument, można na nim grać jak na harfie, zarówno tańczyć ich formy i konstrukcje jak i obserwować jak te tańce-poplątańce wydobywają nowe znaczenia i łamią schematy, którymi zarośnięte są nasze zmysły i umysł.

Złam drzewo i wydrzew, rozdrzew każdą gałązkę, otrzymasz fraktale rozdrzewione, drzewa rozfraktalone. Uwolnij język! I obserwuj jak rozum próbuje to uporządkować i jakie łami-główki się w nim rozgrywają - to jakby przełamywać nawyk-opór kończyn przy nauce gry na perkusji. Złamać nawyk używania kończyn "na jedno kopyto", zbieżności rytmicznej obu nóg, rąk i nóg...nie tyle złąmać, po prostu przekroczyć i grać już potem swobodnie, rozłącznie...co za ulga...!

Pisałem już o ideach zaklętych w misterne konstrukcje językowe i genialne światy przedstawione. Tak jak Sartre przedstawił swój egzystencjalizm w "Mdłościach", tak Dukaj w każdej powieści mówi o tym samym; niepojętym i skończonym oraz skończonym i uformowanym...relacji między jednym i drugim (tj. nieskończonością i skończonością).

Te idee przesiąkają do głębszych warstw umysłu niezależnie od niedojrzałego rozumu, które nie pojmuje zagęszczonej dukajowej treści. Przenikają i oddziałują na człowieka w ukryciu - ten wzrost dokonuje się sam, a ja mogę tylko - jak pisałem wyżej - domyślać się skali tego wpływu, odkrywać jak się przemieniłem. Wielka sztuka inicjuje w człowieku procesu tak, jak siewca rzuca ziarno - wzrost dokonuje się we mnie, niezależnie od tej uświadomionej części mojego umysłu. Ziarna spadają w dół umysłu głębinowego...

Oczywiście takie krypto-wpływy docierają do nas nieustannie w codziennym doświadczeniu. Brak świadomości tego, co się w nas wydarza umożliwia zawiązywanie się milionów mikro-procesów, uwarunkowań, skłonności - tak właśnie stwarza się karma, tak umysł nas kontroluje, tak my działamy w drastycznym zawężeniu perspektywy, konfrontując się z tym, co już w nas urosło wielkie i silne, zauważamy problem, gdy siedzimy w nim po uszy, bo dopiero wówczas nasze tępe instrumenty są w stanie je dostrzec!
Nie tylko problemy, ale i dobre plony.

Teraz wyobraźcie sobie świadomość wszystkich zawiązujących się w nas uwarunkowań, procesów, skłonności, nawyków. A teraz wyobraźcie sobie wszechświadomość wszystkich takich procesów wydarzających się wewnątrz ludzkości. Ujrzyjcie w pełnym świetle tak monumentalne (brakuje przymiotnika odpowiednio zasobnego) mgławicową sieć /massive/, złożoną sieć ludzkich akcji w reakcjach na akcje w reakcji na sieć akcji w sieci sieci akcjireakcji, wszystko dynamiczne, współzależne, pulsujące, wszechstruktura ludzkich interferencji wewnętrznozewnętrznych...

Widzieliście?

...

Pisząc te słowa, długopisem na kratkowanym papierze.
Teraz. Także teraz piszę, że przepisuję je do komputera.
Ale to teraz, później. A teraz(wówczas)...
Wydycham powietrze, ciarki przechodzą po plecach. Woda pluska w kaloryferze. W uszach huk, we mnie świadomość we-mnie przestrzeni. Pluszcze w kaloryferze, łóżko nie jest pościelone, głośnik jest zakurzony, woreczek strunowy lśni światłem odbitym od lampy, spokój we mnie.

Próbuje wydobyć z pamięci co miałem jeszcze napisać (wydobywa-szuka) Już pamiętam, ale chciałbym jeszcze napisać: długopis zawisł nad kartką, co właśnie piszę. Concrete writing.

Owe idee elementarne Dukaja, zakodowane w prozie dają instrumenty do pojmowania samego siebie. Trafiają głęboko w mózg niesione cudownym językiem, zaklęte w cudowne rzeczywistości (to słowo! w liczbie mnogiej!) Instrumenty: forma. W "Lodzie" jest mowa o zamarzaniu - i to mi pomaga pojmować życie, a to pojmowanie wzbudza wgląd pozapojmowalny, tj. poza-konceptualny (trampolina).

Co rusz zamarzam w jakimś zestawie czynności - zamarzam w nawyku siedzenia przy komputerze. Zamarzam w sekwencji czyniacych z mojego życia karierę kierowcy autobusu w małym miasteczku. Codziennie te same stacje!

Ale nie! Walczę z tym, usiłuję odmarznąć. Ogień! Topnieje trochę, potem znów zamarzam. Walczę z nawykami krystalizującymi moje ciało i umysł w bryły lodu. Dzięki tripom - topnięję. Potem znów zamarzam, ale w ciągu zbawiennych paru dni po tripie mogę ruszyć coś, aby zamarznąć troche inaczej, w "lepszej" konfiguracji...
Zamarzam - topnieję - zamarzam - topnieję. Jedne aspekty mnie topnieją, inne trzymają się mocno. Wieloaspektowa, wieloaspektowa odmarzająco-zamarzająca struktura. Wszystko pracuje.
Piękny instrument intelektualny...
Nazbyt stopnieć to rozpluskać się, umysł jak plama, uwaga psa. Nazbyt zamarznę, umysł tępy, zbrylony, dupa spięta. Ale są inne wymiary tej metafory. Czy można zamarznąć roztopionym? Można. A można odwrotnie? Tu już rozum nie obejmuje, suche obracanie słowami...

Dukaj pomaga mi nie ustawać w próbach zrozumienia siebie i nieustannie poszerzać świadomość swojego działania, medytacyjnie i rozumowo. Bo wiem, że gdy przestanę - złe rzeczy staną się same z siebie, bo dobro się buduje, podtrzymuje... czy też (nazad) usuwa rzeczy złe, by dobro odsłonić. Można nazwać z dwóch stron, lecz właściwe działanie zawsze będzie jedno.