wtorek, 29 sierpnia 2017

Listy miłosne od ciała



Ignorancja jest przyczyną cierpienia, jak stwierdził Budda.   
Filozoficznie, można sprowadzić ignorancję do głupoty, zaś jako przeciwieństwo - a zarazem cel rozwoju- ukazać mądrość. 
To jednak wikła nas w pułapkę cudzysłowiu. "Ignorancja", "głupota" i "mądrość" są ideałami, zaś odnoszenie się do nich uruchamia podejście top-down. Ideały są drogowskazami, etykietkujemy nimi nasze działanie, czyli po prostu osądzamy siebie i innych. 
Ta strategia prowadzi do zbudowania rozłożystego systemu koncepcji, które sprawdzają i kontrolują działanie. 
Ten system jest drzewem ignorancji, jej rezultatem, produktem. 

Spójrzmy na ignorancję inaczej, osadzając ją w ucieleśnieniu. 
A jeśli "przeciwieństwem" ignorancji jest wrażliwość?  

Ignorancja przypomina mgły wojny w grach strategicznych. "Mgła wojny" to nieodsłonięty obszar mapy, na której rozgrywa się potyczka. 
Rozpoczynając grę, mamy odsłonięty niewielki obszar mapy, który możemy poszerzać naszymi eksploracjami. 
Ignorancja w Buddhadharmie jest naszą relacją do tego obszaru.  
Jest nim ciało; nasze niezbadane, intymne terytorium. "Wnętrze" jest słowem, które zrobiło wielką karierę w duchowości i dyskursach rozwojowych. Kierujemy się "ku swojemu wnętrzu", odnajdujemy w nim myśli, możemy je obserwować i coś z nimi podziałać. 
Jednak także z wnętrza można zrobić kategorię, która bardziej miesza niż rozjaśnia. 

Zajrzyjmy więc do wnętrza własnego ciała. Można poczuć od wewnątrz palce u stóp, pierś czy głowę. Za samą poznawczą możliwość takiego wglądu odpowiada kolekcja zmysłów cielesnych /haptics/: prioprocepcja, kinesteza i inne zmysły dotyku.  
Kiedy człowiek uczciwie zwróci uwagę na własne stopy to może odkryć, że nie może ich zlokalizować bez oczu. Zamykamy oczy i kierujemy uwagę w daną część ciała i odkrywamy, że niczego tam nie ma. 
To są właśnie mgły wojny, zaś dążenie do utrzymania ich można nazwać ignorancją. 

Fundamentalnym skutkiem ubocznym mnóstwa naszych działań jest odcięcie od ciała. Długo by mówić o tym, dlaczego to robimy. 
Sedno leży w tym, że istnieje w nas siła, która z ogromnym impetem oddala i odcina nas od wnętrza ciała. 
To odcięcie i oddalenie po prostu stępia wrażliwość; ludzie czują coraz mniej, co w nowoczesnym społeczeństwie osiągnęło skalę nieporównywalną do tysięcy lat naszego bycia na Ziemi. 

Stworzyliśmy kieszonkowe wszechświaty, które - chociaż żywią się energią ciała - funkcjonują dzięki jego zaślepieniu. 
Brak kontaktu z ciałem to brak kontaktu ze sobą. Spróbujmy to wyjaśnić, mówiąc o odkryciach płynących z ucieleśnienia. 

Wrażliwość skierowana na ciało rozjaśnia mgły, które je wypełniają. Ciało ma w sobie przestrzeń, która jest wypełniona życiem. Ogromna ilość zjawisk wydarzających się w ciele uchodzi naszej uwadze. Dopiero pewien próg bólu, ekscytacji czy pobudzenia przebija się przez mgłę i dociera do świadomości. Podkręcanie bodźców przez środki chemiczne i technologiczne służy właśnie temu; poczucia czegoś w warunkach codziennie wzmacnianego otępienia. Gdyby sam oddech nasycał ciało przyjemnością, czy używki byłyby potrzebne? 

Dlaczego więc tak gorliwie się otępiamy? Ponieważ życie, które rozbudza nasze ciało wymaga uwagi. Im więcej życia odkrytego w ciele, tym więcej czynników do których trzeba się odnieść. Ich odkrywanie i pogłębianie nie ma końca: człowiek odkrywa siebie jako rozwibrowany wszechświat, który dynamicznie reaguje na bodźce, innych ludzi, po prostu wszystko. 

Rozum jest bezbronny wobec takiej złożoności. Nie sposób skategoryzować zjawisk, ponieważ zbyt szybko się wydarzają i zmieniają. Trzeba odnaleźć inny sposób działania niż dotychczas przyjęty.  

Życie rozbudzające ciało nie jest jednak bezładne. Świadomość wykrywa w niej regularności, nie jest to jednak obserwacja przedmiotów. To raczej nieustająca rozmowa. Odpowiednia wrażliwość pozwala rozpoznać komunikaty i poruszać się w zgodzie z nimi.  
Człowiek wykształcił sposoby odniesienia i procedury decyzyjne, które opierają się na zestawie idei i wartości. Takie systemy mogą całkowicie ignorować wiadomości z ciała, a wręcz traktować je agresywnie.  
Nie mówię o ideologiach i intelektualnych poglądach, ale o podstawowych koncepcjach, których używamy do orientowania się w rzeczywistości. Już na tym podstawowym poziomie są one skłócone z życiem ciała, co wzbudza dojmujące poczucie konfliktu. 

Kontakt z ciałem pozwala wyróżnić sztywne koncepcje jako sztuczne. Koncepcje tworzą złudzenie wyjaśnienia, które przetwarza surowe sensacje płynące z ciała. Bycie zmęczonym, rozbudzonym, podnieconym, smutnym czy tęskniącym może zostać "przemieszczone"; przechwycone przez umysł i ubrane w koncepcje, co przypomina zwierze ubrane w uniform strażaka. Śmieszne? 
Śmieszne i groteskowe, ale smutne w skutkach. Nieustannie rozmijamy się ze sobą, ponieważ nie potrafimy rozpoznać komunikatu, ponieważ używamy nieskutecznego narzędzia. 
Bardzo często zmęczenie, stymulacja, tęsknota czy miłość są czymś zupełnie innym niż sugeruje umysł. Przechwycenie i podstawienie jest błyskawiczne; odczucie nie ma nawet szansy żeby się wyłonić, zostać usłyszane i zrozumiane. Dlatego ścieżki naszych działań są powykręcane, wypalamy mnóstwo energii na odkręcanie mimowolnie wzbudzonych problemów, ponieważ nie identyfikujemy jasno komunikatów. 

W świetle tego wszystkiego etyka jest po prostu zgodą z ciałem. Dodajmy tu tylko jedną myśl, czy wniosek: człowiek żyjący w zgodzie z ciałem zawsze działa uczciwie i szczerze. Sytuacje, do których doprowadzamy z tej perspektywy naturalnie prowadzą do pogłębienia, wglądu i uzdrowienia. Jakże są bogatsze od sztucznej życzliwości i kompromisów które budujemy, żeby pokojowo ze sobą żyć!  

Po długotrwałym procesie odzyskiwania i nawiązywania kontaktu z ciałem, rozpoznawania jego komunikatów człowiek uczy się działania w zgodzie z nimi, natychmiast. To znaczy: nie następuje opóźnienie konieczne na przetworzenie i interpretacje; energie wyłaniają się z ciała bez zahamowania, przyjmują postać ruchów, słów i spojrzeń. Dosięgają głębi drugiego człowieka i poruszają go. 
To naprawdę inny rodzaj istnienia i współbycia od tego, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. 
Jego osiągnięcie wymaga lat i wielokrotnie przypomina ruch pod prąd, odbywający się w powszechnej ignorancji osób w otoczeniu. 
Obejmuje calutkie życie wraz z wypełniającymi je czynnościami, zadaniami, relacjami.  
Nie ma jednak nic piękniejszego, czemu człowiek - jako cały człowiek - może się oddać.