wtorek, 22 sierpnia 2017

Ozdrowienie



"Istoty wewnątrz umysłu są tymi, które zwane są błądzonym i zwiedzionym umysłem, występnym umysłem, oszukańczym i fałszywym umysłem, przywiązanym i zazdrosnym umysłem, złym i zatruwającym umysłem. Wszystkie takie rodzaje umysłów są "wszystkimi czującymi istotami". Trzeba uwolnić je od ich własnej, wsobnej natury. To zwane jest prawdziwym wyzwalaniem" 
-Hui Neng

W zdrowieniu ludzi głęboko skrzywdzonych jest coś majestatycznego. 
Pierwsze kroki, pierwsze spojrzenia w lustro. Odzyskanie siebie. 

Ludowe opowieści mówią o oddzieleniu duszy od ciała, i skazaniu tych dwóch przyjaciół na błądzenie przez obce, ciemne krainy. 

Słońce pali skórę, a ciemność gubi kroki. Burze wyszarpują dusze z ciała, miotają nią na nici przezroczystej jak pajęczyna. 
Nić cienka jak brzytwa, ostrze jak skraj przepaści, potykanie się i upadki. Upadek w zagubienie, wynurzanie oczu i nosa ponad ciemną wodę, uderzanie zaciśniętymi dłońmi w mętną, czarną toń, bicie pięściami w zimną próżnię. 
Szarpiące ruchy napiętego ciała goniącego cienie, suche i martwe słowa w ustach, a potem w oczach najbliższych.  
Zagonione w kąt cienie wybuchające w czarne dziury. Myśli jak rączki rozczapierzone w powietrze: pragnące. 
Osamotnienie niemożliwe do zniesienia, ale tak uporczywie trwające, ostro oświetlone lampą pobudzonej, chorej koncentracji. 
Chore oczy, chore ręce, głowa zawieszona jakby na baloniku w trujących chmurach. 
Niszczenie rzeczy w dłoniach i wyślepianie ludzi chorymi oczami. 
Jedyną ucieczką jest otępienie, zadymienie tej przestymulowanej percepcji, wytrzeszczonego oka, które tęsknie patrzy ale nie może ZOBACZYĆ. Zaciśniętych dłoni, które nie mogą DOTKNĄĆ, skóry jako pancerza, egzoszkieletu, blokady.
Otępienia: wyprucia się z sił, ograbienia z witalności, lub wypalenia siły życiowej do popiołów. 

Nie ma wyjścia od pierwszego kroku: otworzenia oczu i serca na to wszystko. Niesienia tego jakiś czas, klucząc pomiędzy ludźmi, zmuszając się do obowiązkowych czynności. 
Człowiek jak zwierzę, jak dziecko: błądzi samo po ulicy, potrącane i przewracane przez Dorosłych, Obcych.  
Opuszczone, zgubione, opuszczone, zgubione, opuszczone, zgubione, opuszczone, zgubione. 
Ono nie wie co się dzieje - nie wyjaśnisz jemu, co ma robić. Ono nie rozumie, nawet nie sfabrykuje zrozumienia. 
Dziecko, czy Ja? 

Ja. 
Nie odnajduję siebie, tylko już jestem odnaleziony. Chwile przedtem jakby nieistniejące: w końcu >>mnie<< nie było. Wszystkie moje poprzednie punkty wyjścia i postawy jakby skądś indziej; bo przecież mnie nie było. 
A teraz jestem. 
I widzę zwierzę, widzę dziecko, widzę już to, już nie jestem tym, jakoś inaczej Jestem.  

Mówimy o kontakcie, mówimy o byciu ze sobą, mówimy o sercu czy samorelacji. Jej istota prześlizguje się pomiędzy słowami, pomiędzy uwagą przeskakującą z jednej strony na drugą, a w mgnieniu przeskoku czującą sam KONTAKT. 
Jest albo go nie ma. Kiedy go nie ma, jest fabrykowany, jak rusztowania wznoszące na bagnie, na próżni, na czarnej dziurze. Wciąż mówię sobie że jestem, protezuję tym czy innym moje ego, bronię swojego ego, opancerzam i ścieśniam jak buty chińskich kobiet. Rośnie zdeformowane, implodujące do środka, jak chore drzewko. 

Ale co, jeżeli możesz się wyzwolić? 
Możesz powstać z tego wszystkiego. 
Możesz odzyskać siebie. 
Możesz dbać o siebie. 
Możesz chronić swoje dziecko. Dostrzeżenie go na zatłoczonej ulicy jasnymi oczami wyzwala ogromną siłę, tak rozwibrowaną życiem i tak pewną i niewzruszoną, jak cisza w samym środku trzęsienia ziemi. 
Chronić, chronić, chronić, chronić, chronić, chronić, chronić, chronić.  


Wszystkie odcięte i porwane cząstki, zamrożone w komórkach ciała chwile, kiedy byłeś niemowlakiem, dwulatką, pięciolatkiem, dwunastolatką. Chwile które rozdarły delikatną percepcję dziecka, które złamały serce pogubionym nastolatkom, zwaliły z nóg wszystkich Ciebie z przeszłości, skutkując zamknięciem ich głęboko w Twoim własnym ciele. 
Te wszystkie głosy nigdy nie będą Tobą, lecz kiedy dasz się im przechwycić to uwierzysz, że nimi jesteś. Będą zastygać Twoją twarz w maskę i unieruchamiać ciało, hamować i popychać do przodu, wciąż męczyć i męczyć. 
Ale one nie są Tobą. 
Ty jesteś czymś znacznie więcej. 

Nie możesz sobie wyobrazić tego, kim jesteś. 
Nie możesz sobie nawet wyobrazić tego, kim naprawdę jesteś. 

Nie ma niczego, co może Tobą zagrozić. Wszystko, co Cię przeraża woła Cię do bycia obrońcą, woła Cię do cichego heroizmu w Twoich wewnętrznych, lustrzanych przestrzeniach.  
Możesz być przestrzenią bezpieczeństwa dla wszystkich tych głosów. To daje siłę, która pozwala przejść przez wszystko. 
Myśli są tak blisko nas, nie sposób odnaleźć skąd się wydostają, jak w ogóle mogą zaistnieć w naszej świadomości. 
Nasza głębia nie jest na dole ani u góry, ona jest w ciele, ale głębia otwarta w ciele połyka całą rzeczywistość i wszystkich ludzi wokół Ciebie. Z tej głębi wyłaniają się, nie żadne rzeczy, ale żywe głosy, żywe istoty.  
Myśli, odczucia, emocje, uczucia i nawet percepcje są jak dzikie zwierzęta; będąc tak blisko Ciebie, fundamentalnie nie są Tobą. 
Są tak blisko Ciebie, że ucieczka od nich może je tylko wepchnąć głębiej w Ciebie, a więc uwięzić i odseparować w Twoim własnym ciele. 
Są tak blisko Ciebie, ale nie są Tobą. Będąc przeszłymi Tobą, nigdy nie mogą zyskać ontologicznego statusu CIEBIE. 
Ty jesteś czymś znacznie więcej. 

Jeżeli każdy niepokój jest uwięzionym głosem, każde zmartwienie wołającą o pomoc istotą to każda chwila cierpienia może być momentem wielkiej miłości. 
Taka czułość i miłość skierowana do samego siebie uzdrawia chorych, podnosi zmarłych. 
Ta siła jest dobra, niewinna i mocna - jest potęgą bez skazy, bez długu i zobowiązań, siłą bez przemocy, lecz wyposażoną w agresję, czujność, drapieżność i spryt - cechy szlachetnego królestwa zwierząt, w którym mieszka człowiek. 

Kochaj siebie. 
Wybacz sobie. 
Wyzwól się.