wtorek, 3 lutego 2015

Odejście w bezdomność



"ci, którzy pragną opanować świat i biorą się do działania, moim zdaniem nie dopną swego, ponieważ świat jest naczyniem duchów i bogów i nie można go posiąść podejmując jakiejś działania" - Laozi, Daodejing, 29


Ego oddycha przywiązaniami. W odejściu w bezdomność obnaża się rozpaczliwa gra umysłu, która jest jak wczepianie się paznokciami w kamień. Paznokcie łamią się i ześlizgują, ręka sięga znowu i znowu i znowu. Na tym właśnie polega duchowość; na przeniknięciu tej samej przyczyny tysięcy codziennych czynności. Przyczyną jest cierpienie i nadzieja ukojenia go; nazywamy to miłością, potrzebą, prawem, ambicją, dążeniem. Przywiązanie wyłaniające się z cierpienia zyskało tak wiele imion, a potem na tych imionach zbudowano świat. Odejście w bezdomność jest rozpoznaniem tego stanu rzeczy; wszystkie schronienia, w których próbowałem się skulić, były tylko przyozdobionymi pułapkami.

Rozjaśniony umysł nie jest już w stanie siebie oszukać; przedmioty, ludzie i czynności, które sprawiały mu radość wzbudzają teraz ból, ponieważ odnajduje on siebie w tej samej, obłędnej pętli. Co więcej, akt przywiązania niszczy wszystko, ku czemu się zwraca. Bierzesz coś, a potem to wybucha ci w rękach. Albo po prostu znika. Ponieważ nie ma takiej rzeczy, którą da się wziąć; każdy przedmiot, człowiek czy zjawisko leją się i są nieskończone. Dlatego Laozi powiedział "ci, którzy pragną opanować świat i biorą się do działania, moim zdaniem nie dopną swego, ponieważ świat jest naczyniem duchów i bogów i nie można go posiąść podejmując jakiejś działania (Laozi 29)" Kiedy obkłada się coś przywiązaniem, umysł wytwarza miniaturkę, marną kukłę. Następnie podstawia tę kukłę pod rzeczywistą rzecz, człowieka czy zjawisko. Umysł zaczyna bawić się kukiełką, co jest tożsame z wywieraniem przemocy. Stopniowo jednak traci zainteresowanie, a do świadomości napływa dyskomfort, uderzająca nieadekwatność.

Odejście w bezdomność jest przejrzeniem całego tego oszustwa. Wcześniej coś podskórnie nie grało, a umysł pracowicie wymiatał pod dywan wszelki dyskomfort, który był echem prawdziwego rozpoznania sytuacji. W pewnym momencie zwyczajowe uzyskanie przyjemności staje się już niemożliwe. Albo jest możliwe, ale z niemal natychmiastowym poczuciem rozpaczy, które pojawia się przed i po uzyskaniu przyjemności (w samym momencie wyrzutu serotoniny i dopaminy do mózgu umysł na moment głupieje ze szczęścia).

Odejście w bezdomność jest zatem rozpoznaniem Pierwszej Szlachetnej Prawdy: Wszystko jest cierpieniem. Inaczej mówiąc, wszystko jest przywiązaniem. Ale przywiązanie zarysowane wyżej nie jest tylko jakimś zgubnym odruchem, jest sposobem poznania. Człowiek patrząc, czując, wąchając i słuchając wyrzuca ze zmysłów witki, które przyklejają się i zamrażają zjawiska. Przypomnijmy, że odrzucenie również jest przywiązaniem, tyle, że negatywnym. Człowiek bowiem musi zminiaturyzować do kukiełki również to, co odrzuca; musi bowiem pojawić się powód, a powód tej zostaje wybrany z nieskończonej różnorodności jakiejkolwiek rzeczy, zjawiska czy człowieka. To jak zrobienie zdjęcia, a potem opatrzenie go podpisem.

Odejście w bezdomność jest obudzeniem się pośród tego całego procederu. On trwa i jest ogromnie mocny; w końcu przywiązywanie się było naszym sposobem życia, funkcjonowania i poznania. Umysł widzi bezsens tego co robi, ale nie może przestać. Nie może się wyplątać, odcina głowy hydrze, a zaraz wyrastają następne, rozcina więzy, ale samo rozcinanie tworzy nowe więzy, które zaciskają się na gardle. Jedyne, to się zmieniło, to świadomość tego, co się robi. Budda określał to następująco:

Mnisi, wszystko płonie. A co jest tym wszystkim co płonie? Oko płonie, widzialne formy płoną. Świadomość oka płonie. Oko kontakt płonie. Również uczucie czy to przyjemne czy bolesne czy neutralne, które powstaje wraz kontaktem oka jako warunkiem, płonie. Płonie czym? Płonie ogniem pożądania, ogniem nienawiści, ogniem złudzenia; płonie narodzinami, starością i śmiercią, żalem, płaczem, bólem, smutkiem i rozpaczą. Ucho płonie ... Dźwięki płoną... Nos płonie ... Zapachy płoną... Język płonie ... Smaki płoną ... Ciało płonie ... Obiekty dotyku płoną ... Umysł płonie ... Mentalne obiekty płoną. (SN 35: 28, Kazanie Ognia) 


Kiedy odchodzisz w bezdomność, otwierasz nagie, surowe serce na Rzeczywistość, co nazywa się nieustraszonością. Bez punktu zaczepienia, bez punktu wyjścia, bez domu, bez gwarancji, bez sensu, bez nadziei, bez punktu odniesienia i oparcia. Tkwisz zawsze w swoim ciele i przyjmujesz wszystkie emocje i stany, które się w nim pojawiają. Przyjmujesz wszystkich ludzi, którzy się pojawiają. To nazywa się prawdziwą wolnością.