środa, 6 lutego 2013

Otwarte myślenie

Drogi czytelniku, który zabrnąłeś tutaj; ten tekst może wydać się bardzo hermetyczny, wręcz bełkotliwy. Operuje niektórymi znaczeniami, które całkowicie są rozumiane chyba tylko przeze mnie; właściwie rozmawiam tutaj ze sobą. Udostępnienie tego stanowi kolejny znak, który stawiając samemu dla siebie, uznaję za pomocny dla pisania, które...może być formą samoterapii, albo czymś na kształt harrypotterowskiej myślosiewni.

Tematem poniższego pisania jest myślenie o myśleniu; zatem meta-myślenie, namysł o regułach myślenia. Należy rozróżnić myślenie o rzeczach, zjawiskach, ludziach, i myślenie o samym myśleniu, które także uświadamia sobie twory myślowe jako twory myślowe, które są oderwane od swoich desygnatów...wirują w umyśle zestalając się w struktury, systemy skojarzeniowe, oderwane od praw fizycznych, czasoprzestrzennych. Wielu z nas myśli w sposób bardziej materialny, fizyczny; myśli biegną torami wyżłobionymi przez nasze postrzeganie rzeczywistości fizycznej. Myśli respektują prawa logiczne Aristotla (co jest najbardziej fatalnym błędem), są bardziej uformowane, bardziej z-reifikowane. Uwolnienie myślenia z tych zasad można porównać do przewrotu z fizyki klasycznej do kwantowej, albo różnicy między funkcjonalizmem strukturalnym w socjologii i przewrotem do interakcjonizmu symbolicznego. Jednak i te bardziej procesualne systemy, jak kwantowość, interakcjonizm posiadają swoje zasady, które żłobią w umyśle tory, drogi, którymi poruszają się myśli. Wszystkie te tory są nabyte i skonstruowane; myślimy takimi schematami przez nieświadomość tego meta-poziomu. Namysł nad samym myśleniem i szczypta medytacji uwalnia myślenie od zasad, upłynniają je, do stanu, w którym nie poddają się już one - w swojej dynamiczności, splataniu, dymności, płynności - akuratnemu opisowi.

Jednocześnie; przyjmując podstawową dualność (nie dualizm!) obserwacji i opisu tego, co obserwowane, mogę ujrzeć swoje myśli tak, jakbym doświadczał lotu ptaków na niebie...postrzec je poza ich opisem. Wówczas rozum usiłuje je nazwać, przedstawić, ująć w język tak, aby opowidzieć o tym komuś innemu. I jednocześnie postrzegam te rozumowe wysiłki jako ruch myśli, jak ptaki na niebie. To fraktal przedstawiania i przedstawionego. Ujmijmy przedstawianie w 1 a przedstawione w 0. Obserwowanie lotu ptaków jako 0 (samo doświadczenie) a opis, porównywanie, jakakolwiek myślowy akt dokonany na locie ptaków, jako 1 (opis doświadczenia).

Nieustanna zmiana 0 1 0 1 0 1, przypływy i odpływy oceanu, uświadomienie sobie faktu pogrążenia się w myślach przywraca ku doświadczeniu, długie doświadczanie w końcu wzbudza ruch myśli, w których świadomość się gubi, idzie za tańcem z n a c z e ń jak pies za kością (za własnym ogonem!), a potem znów! ocknięcie się z uwiedzenia tym tańce, powrót do uważności. 0 1 0 1 0 1 0 1 0 1 0 1


Powróćmy do porzuconego wyżej toku rozumowania: każde zasady myślenia są nabyte, można więc stopniowo uwalniać myślenie z okowów logiki, porównania do świata zjawiskowego, w końcu od metafory...i w końcu postrzec sam n a g i  r u c h  m y ś l i. Nawet jeżeli w następnej chwili "upadam" pośród myślenie, potem znów się wznoszę. Nie sposób określić, kiedy myśli stają się "nagie", metafory płynności mogą przysłaniać ich rzeczywistość równie dobrze jak myślenie logiczne, ciężkie, materialne...nie ważny jest koniec, ale stopniowe uwalnianie.

Rozum wydziera z ruchu myśli kolejne wnioski, znaczenia, układa struktury, porządkuje je, rozpoznaje węzły skojarzeniowe, jednak jaki jest stan doskonały, ukończony tego procesu rozumienia?

Jest przeciwieństwem pustki; jest doskonałą pełnią, tj. wszystkimi możliwymi i niemożliwymi fenomenami umysłowymi (wspomnienia, postrzeżenia, myśli, refleksje), które współistnieją w sieci, w której każdy pojedynczy fenomen jest połączony z każdym-wszystkim innym. Wszystko jest połączone ze wszystkim, umysł tylko - na podstawie doświadczeń z rzeczywistości i własnej, częściowo niezależnej od rzeczywistości zmysłowej aktywności - wypełnia, czy nasyca kolejne układy skojarzeń czy logiczne ciągi wniosków. Wyciąga je z wszech-potencjalnej nieskończoności...

Upraszczając to na przykładzie: Jeżeli struktura liczy dziewięć rzeczy, to od każdego do każdego mogę pociągnąć linię, która je łączy. Jeżeli w strukturze mam np. jabłko, człowieka, termos, dziewczynę, kubek, to mogę połączyć każde z każdym, co urodzi odpowiednie znaczenie, np:

człowiek wynalazł termos
dziewczyna lubi jabłko
kubek to podobnie jak termos, agregat na płyn
człowiek pije z kubka herbatę z domieszką jabłka
Ewa zerwała jabłko z drzewa poznania dobra i zła
dziewczyna pije z glinianego kubka
termos nie jest jabłkiem

i bezsensowne: 

termos jest jabłkiem
człowiek wynalazł dziewczynę (to w sumie, po dorobieniu odpowiedniej racjonalizacji jest możliwe) 
jabłko zjadło dziewczynę
człowiek włożył termos do jabłka

i bezsensowne pisanie u-procesualnionym, trans-gramatycznym językiem:

człowiek termosi jabłko
dziewczyna skubkowała człowieka
ujabułkowany kubek zdziewczynił człowieka


Wszystko jest dozwolone, to tylko obroty językiem, słowa jednak wyzwalają znaczenia, które śmiesznie układają się w głowie. Co jest jednak KOŃCEM tego procesu, który przedstawiam na przykładzie?

Jego końcem jest, jak napisałem, wypełnienie-nasycenie wszystkich możliwych zależności (więc i ich zaprzeczeń), skojarzeń, konfiguracji, interakcji nieskończonej wszech-struktury potencjałów...można mnożyć określenia stosując coraz bardziej makro-epitety, rozumiecie.

Oczywiście ten zbiór jest nieskończony, więc nazwijmy go Zbiorem Otwartym. Każde słowo rozpoznane w jezyku ma swoje znaczenie, mieszanie słów jest więc mieszaniem znaczeń. Także nieartykułowane słowa skrywają jakieś znaczenia (np blebleble), co można zwielokrotnić aż do klawiaturowego bełkotu: fsoefskjdkjhs. 

Nie da się empirycznie sprawdzić prawdziwości teorii alternatywnych wszechświatów, można jednak urzeczywistnić ją w myśleniu. Granicą jest zdolność do "uniesienia" przez świadomość ludzką ograniczonej ilości ciągów myślowych. Można myśleć we wszystkie kierunki na raz, bez sensu i z sensem, przekraczając dualizm bycia-i-niebycia, przekraczając gramatykę, jednocześnie DOŚWIADCZAJĄC tego tańca myśli wyzwolonego od opisu, doświadczać myśli wypiętrzających się znikąd w myśle, rekurencyjnie wyrastających z siebie nawzajem, w złożoności tak przytłaczającej, że rozum załamuje się pod ciężarem własnej, rozszerzonej aktywności, rozum nie jest w stanie ogarnąć tego na mikro-poziomie przez zbytnią złożoność, dynamiczność i różnorodność.

Ten tekst jest próbą ujęcia całego tego procesu w koncepcję, odpowiednio szeroką, która "połknie" całą tę działalność. Pisząc w skupienia te słowa odcinam rozbuchiwanie się ciągów myślowych do stanu totalnego stuporu decyzyjnego i rozumowego; myślenie przytłacza mnie swoim ogromem. Pisząc w skupieniu te słowa bez wahania spływam na papier ten tekst, lecz gdy się zatrzymam, ujrzę znów jak z jednego słowa bezkierunkowo, bezprzestrzennie, jedynie intensywnie w czasie (przyrastają) rozpęcznia się, rozpajęcza  (jak kula śniegowa) wielki balon-struktura-rozgałęzioność myśli....

Dalszy ciąg niebawem.