poniedziałek, 8 stycznia 2018

Kochające teraz



Każdy warunek poczęty przez umysł stwarza stawkę - coś do zyskania i ryzyko utraty. Kiedy podążamy za warunkiem, osuwamy się z teraz, tracimy obecność - nasze "jestem".

Teraz nie jest osiągnięciem, które jest owocem utrzymywania uważności. Teraz nastaje, kiedy ustaje warunkowość działania. Wówczas działanie może biec swobodnie, we wszystkich kierunkach. Z miłością.  
Taka uważność mieści w sobie nawet nieuważność. 
Czy widzisz to, o czym piszę?

Prawdziwa miłość nie jest zarezerwowana dla niedosiężnych świętych, nie jest też owocem wyrzeczenia. Miłość jest kiedy ma ku temu miejsce, po prostu. To miejsce jest wygaszeniem warunków i osiągnięć, którymi protezujemy nasze działanie. 

Teraz wyłania się razem z miłością, lecz do oddania miłości i teraz - ich intymności - brakuje mi słów. Właściwie, niczego nie brakuje, słowa po prostu nie są potrzebne. To "brakowanie słów" wytwarza jakiś brak, wokół którego mógłbym krążyć jak ślepy, głodny pies.  

Czy rozumiesz? 
Prawdziwa miłość nie ma warunku, nie ma osoby; jeżeli się do warunków zawęża, wkraczamy na wąską ścieżkę. Łatwo spaść, a kolejne kroki to chwiejny balans; łapanie równowagi pomiędzy przepaściami. Wiele jest do utracenia, a stawka ogromnieje w przestraszonych oczach. Dlaczego wobec miłości pojawia się strach? Czym on jest? Jest czymś innym i zastępuje miłość, przejmuje /capture/ jej intensywność. Nazywamy to miłością, lecz to chyba nie jest miłość. I nie jesteśmy teraz, jesteśmy gdzie indziej, w krainie ścieżek rozpiętych nad przepaścią. Dobre i złe, utrata i zysk są tą samą przepaścią, rozszczepioną przez strach, najwęższą struną drgającą od niepewnych kroków. 

Stan "równowagi", tak trudno odnajdywany, tak łatwo tracony to ustanie warunków, nie ich osiągnięcie. Równowaga nie jest kompromisem skrajności, lecz ich ustaniem. Trzeba widzieć na wskroś, żeby zrozumieć. Czy rozumiesz? 

Miłość jest, tak jak ja jestem, po prostu - wszystkie dalsze środki to zguba. Jeżeli nie można iść gdzie tylko można, bez presji czy ryzyka, to już nie jest miłość. Jeżeli pragnę o kogoś dbać, to niepotrzebna mi presja - tylko wolni ludzie kochają: kiedy są wolni to są kochający.  

Być może miłość jest tlenem życia i nasyca je nawet w najgorszej udręce; jest z nami jak Bóg, który nas nosi kiedy czujemy się opuszczeni. I loved you at your darkest. To nie ona znika, tylko my - znikamy z rzeczywistości, gdzie miłość jest, rzeczywistości, która jest miłością.  

Miłość nie jest zarezerwowana - ani dla świętych, ani dla ukochanych. Nie jest materialna, więc nie trzeba jej ugniatać w kształty, które pasują do otworów i wnęk. Miłość podąża, bo namnażanie jej to ekspresja jej istnienia. Nie ma w tym altruizmu, tym bardziej interesu czy usiłowania. Jest w niej inteligencja, która podpowiada gdzie postawić stopę (lecz bez zamiarów i planów), inteligencja zjednoczona z emocjami, zmysłami i ciałem, nie inteligencja wyizolowana do siebie samej, zwana "rozumem". Inteligencja razem ze wszystkim - bo wszystko łączy się w miłości, bo miłość wszystko udostępnia. Jeżeli mam to wszystko, to mogę czerpać. Mam dłoń i chwytam owoce wszystkimi palcami, zamykam owoc w garści - nie faworyzuje jednego palca, nie osłabiam innego. Mam całą dłoń i mam całe życie, całe ciało, bo miłość wszystko scala. Albo ujawnia, że przecież jest całe, zawsze było. Nie ma zawężeń i nie ma osiągania. Koło jest okrągłe, to wszystko - to właśnie jest teraz. 

Czy rozumiesz? 
Te myśli, które się kręcą w środku Ciebie także są tutaj, włącznie z odciąganiem uwagi. Odciąganie zachodzi, ponieważ próbujesz zrozumieć - pytanie o rozumienie nie zakłada, że nie rozumiesz, ono po prostu wskazuje, woła, rozumiesz? 

Można odkryć tę miłość przez okoliczności, one jednak nie są warunkiem jej zaistnienia, który trzeba podtrzymywać. Są czystym przypadkiem, w którym zbudziłeś się do miłości - jednym z wielu, które były i będą, roziskrzeniem chwili. Okoliczności zbiegają się i nie ma w tym nic nadzwyczajnego, to wręcz sedno zwyczajności. 
  

Miłość jednoczy i scala (ujawnia jako jedno i już scalone) - ci, którzy dryfują po oceanie samotnych wysp odczuwają to jako przyciąganie. Magnetyzm, Wielka Akceptacja, no chodź tu do mnie. Przecież już tu jesteś, jak możesz dojść do siebie? Ta okrągła majestatyczna całość, to wszystkoobjęcie daje życie - pluralizuje jedność. To surowa siła tworzenia, magia biologii, przetwa-wytwa rzanie, stwarzanie. Stworzyć, wytworzyć, odtworzyć; rzyć* - żyć. Życie! Czy rozumiesz?  

W końcu sam rozum to pojmie i ustanie. Zatrzyma się, i odtąd będzie myślał tylko w sobie, bez przechylania się przez krawędzie osiągnieć, żeby zagubić się w przepaści strat. Czy widzisz, że to wciąż ta sama gra? 

Pora ją uwieńczyć: kochaj i czyń co chcesz. 

Kochaj i kochaj, aż wielka gra zysku, stawki i utraty skurczy się do minigierki, toczącej się na peryferiach Wielkiej Pełni. I niech się toczy swoim rytmem, nie-niepokojona przez nikogo, zwłaszcza Ciebie.   





*znawcy staropolskiego uśmiechną się na myśl, że przecież wszystko sprowadza się do rzyci.