sobota, 6 maja 2017

GŁÓD. Duchowość pożądania.






The essence of tantra is dealing skillfully with pleasure. The person who qualifies for tantra is someone who can cope with pleasure, someone for whom dealing with pleasure becomes a conducive situation for achieving liberation. This is the tantric personality. If a person only knows how to be miserable then tantra will not work for him or her. Like a nuclear reactor without any fuel, such a person will have no resource to utilize for the necessary transformations" - Thubten Yeshe, Introduction to Tantra  





Chciałbym zostać filozofem pożądania. Chcę pojąć dynamikę pożądania, objąć jego cykliczność, rozpracować jego ślepe zaułki, pielęgnować surową energię pożądania, świadomie kultywować ją aż do całkowitego uświęcenia i wyzwolenia.  

Chciałbym, żeby ludzie odzyskali swoje pożądanie, porwane przez hedonistyczną konwencjonalizacje seksu i chrześcijańskie otamowania, wrośnięte głęboko w społeczne ciało od czasów Kartezjusza.

Czego naprawdę pragniesz?  
Kogo naprawdę pragniesz? 
W jaką stronę kieruję się Twoja tęsknota? 
Kim chciałbyś być? Kim nie chciałbyś być? 
Czego pożądasz? Bez czego nie możesz żyć?  
Czego obecności nie możesz znieść? Czego nieobecności nie możesz znieść?  
Czego chcesz?

Poświęć parę chwil, poszukując odpowiedzi na te pytania.



Jeżeli jesteś wrażliwa* (znajduję prawdziwą przyjemność w dedykowaniu tych słów kobietom, lecz są one równie istotne  dla mężczyzn), odnalezienie odpowiedzi na to, czego naprawdę pragniesz wywoła poruszenie w Twoim organizmie. Będzie Ci się lepiej czytało.


Potrzebuję - pragnę - chcę - pożądam - żądam - biorę.  


Pożądanie - żądza - pragnienie - pasja - żarliwość - zachłanność - zapał - GŁÓD - tęsknota - ogień, ogień.


Zauważmy, że większość synonimów żądzy bierze się z procesów biologicznych. Czym jednak różni się pragnienie człowieka umierającego na pustyni od pragnienia fetyszysty mającego bzika na punkcie stóp lub kobiet w butach od Jimmiego Choo?


Zagubieni na pustyni nieszczęśnicy widzą oazy majaczące na odległym horyzoncie, dla fetyszystów zaś same buty są taką oazą. W obu przypadkach główne skrzypce gra fantazja, która jest bliskim przyjacielem pożądania.




Pożądanie jest  fundamentem modernistycznego i późnego kapitalizmu a także większości systemów religijnych. Kapitalizm stał się możliwy dzięki protestanckiemu, wewnątrzświatowemu ascetyzmowi. Paliwem kapitalistycznego wzrostu jest zarówno pożądanie konsumentów, jak i graczy, mających znaczący wpływ na główne czynniki i procesy gospodarcze i finansowe.
Punktem wyjścia buddyzmu i chrześcijaństwa jest także pożądanie i wyzwanie radzenia sobie z nim na kolejnych etapach osobistego rozwoju. 


Jak stwierdził Lacan, pożądanie, którego konsekwencją jest nasze poczucie indywidualności, kształtuje i wyznacza ścieżkę naszego przeznaczenia. 


Czy więc nasze "ja" jest  po prostu skutkiem ubocznym pożądania? 
Posunąłbym się jeszcze dalej: "ja" jest skutkiem ubocznym skanalizowania pożądania w wytwory fantazji, który psychoanaliza nazywa obiektami pożądania. 

Podczas tej kanalizacji, morze pożądania staje się rzeką a ciało zostaje zmobilizowane do podążania w wyznaczonym przez umysł kierunku.  
I właśnie wtedy wyłania się "ja". 
Kiedy jest już czego pragnąć, zachodzi potrzeba pragnącego. 
Stąd i Ty. (Hence the you


Oto mechanika pożądania:



Pragnienie → Obiekt = "JA"

"Ja pragnę" tworzy iluzję poznawczą, gdzie: 
Ja → Obiekt, (strzałka jest tutaj pragnieniem). Pragnienie zostaje więc przechwycone przez relacje podmiotu (pragnącego) i obiektu (upragnionego).



Pragnienie wytwarza więc podmiot, który obarcza się dążeniem i realizacją żądzy skanalizowanej w obiekty pożądania. Dzięki temu, pożądanie zawija się w pętlę: wytworzenie obiektu i podmiotu pożądania umożliwia dążenie, które może być podsycane w nieskończoność.  



Cała machina konsumpcjonizmu służy akceleracji tej pętli. Istota "wolnego rynku" i nowe technologie jeszcze bardziej ją przyspieszają, wraz z rabunkową eksploatacją natury i masowym wypalaniem ludzkich mózgów.


W ontologii późnego kapitalizmu to właśnie "ja" zostaje obarczone doborem i realizacją pragnień. "Ja" zostaje wyposażone w narzędzia, możliwości i wzorce, które mają spełnić marzenia, wytyczyć i osiągnąć cele, procedować tzw. rozwój osobisty.  


Spinoza określił pragnienie jako "conatus" - siłę istnienia, fundamentalną energię, która zamieszkuje ciała i wprawia je w ruch. To swoista energia pożądania, bowiem istnieć znaczy pożądać i pobudzać do działania nakierowanego na przedmioty pożądania. 

Jak zatem możemy rozpoznawać nasze pożądanie? Co możemy z nim uczynić? Jak się z nim obchodzić? Czy istnieje duchowa jakość pożądania? Czy można pracować z pożądaniem? Rafinować je i wyzwolić? Co to znaczy, wyzwolić pożądanie?




Złota zasada brzmi: Kiedy pragniesz "czegoś" natychmiast głupiejesz.


Kiedy pożądanie kanalizuje się w obiekt, następuje zaburzenie przepływu energii pożądania. Obiekty blokują przepływ i rozwój pożądania, wywołując szereg konsekwencji, z których zbudowana jest współczesna kultura konsumpcyjna. Nazwijmy  cały ten proces mechaniką pożądania.


Uwikłanie pożądania w obiekty wytwarza skarłowaciałe "ja", wytworzone ze świadomości zawężonej przez mechanikę pożądania.




Przyjrzyjmy się bliżej tajemnicy tego procesu.  


Nasza kultura wykształciła parę fałszywych poglądów na temat pożądania. Wszystkie one są głęboko zakorzenione w naszym poznaniu. 





Pożądanie jest siłą, która podlega zaspokojeniu. 


Wezbranie w ciele energii pożądania zostaje rozpoznane jako coś niedobrego. Z różnych przyczyn, fundamentalnie nie akceptujemy obecności pożądania w ciele. Rezultatem tej nieakceptacji jest napięcie, a za nim dwojakie, negatywne postrzeganie pożądania: jako nadmiaru lub braku. 


Albo jest to nadmiar, który trzeba rozładować sprawdzonymi metodami albo brak "czegoś" co zostało uznane jako urojona obietnica "satysfakcji". 

Oba te kierunki są tak naprawdę tym samym: poznawczą interpretacją pożądania jako czegoś niedobrego. Umysł, sięgając do zasobów własnej pamięci, wytwarza scenariusze mające usunąć cielesny dyskomfort. 


Dlaczego obecność pożądania w ciele jest nieprzyjemna?

  
Ponieważ każdy człowiek może znieść ograniczoną intensywność pożądania w swoim ciele.  
Kiedy człowiek nie potrafi znieść poziomu pobudzenia, które wypełnia ciało dzięki gromadzeniu energii pożądania, jego umysł wytwarza urojone scenariusze, które doprowadzają go do działań osłabiających siłę pożądania w ciele. 


Kiedy człowiek nie jest w stanie znieść poziomu pobudzenia, ciało usztywnia się w napięciach, zaś świadomość zostaje strącona w labiryntowe korytarze myślenia kończące się ślepymi zaułkami "obiektów pożądania".  



Według Davida Deidy, dzięki odpowiedniemu treningowi jesteśmy w stanie przyzwyczaić ciało do przewodzenia pożądania w znacznie większej intensywności. Dzięki temu, zakleszczone w napięciach ciało nie wywiera presji rozładowania, zaś świadomość nie panikuje, gorączkowo wytwarzając obiekty pożądania. 



Czym są obiekty pożądania?  


Obiekt powstaje z wyobrażeń, które wytrącają się z doświadczania rzeczywistości. Wytwarzanie takich wyobrażeń jest konieczne do funkcjonowania: musimy wyróżniać ludzi, sytuacje, rzeczy i inne "niezmienności" w nietrwałej i rozpędzonej rzeczywistości. 



Wyobrażenie zawsze jest niekompletne; jest pewnym skrótem myślowym, kukłą, rezultatem działania pamięci, która oprócz rozpoznania danego człowieka z twarzy, czyni go nam znanym i przewidywalnym. 
Wybieram z nieskończoności człowieka takie i takie cechy, wykuwam sobie jego kukiełkę, którą zanurzam w nieświadomości, a przez to ją utwardzam i stopniowo zastępuję nią doświadczanie innej, żywej istoty. 

Jedynie człowiek, który odbył długotrwały trening poznawczy (taki jak medytacja) jest w stanie odróżnić wyobrażenie od realnego doświadczania człowieka. Ujrzenie człowieka bez pośrednictwa wyobrażeń jest czymś radykalnie różnym od poznania zarośniętego przez fantazmaty, którym operuje większość ludzi.  



Po "obeznaniu" człowieka, zostaje on podstawiony pod jego wyobrażenie. Obecność - fizyczna lub np. w konwersacji - jest wyzwalaczem jakiegoś skupiska fantazji oznaczonego jako ten konkretny człowiek. Obrazowo mówiąc, jest to kukła, którą mylimy z jej podobizną. 


Z różnych przyczyn ta kukła zostaje naładowana energią pożądania, co przydaje jej atrakcyjności. Kiedy człowiek nie jest w stanie znieść intensywności, która wzbiera w ciele dzięki uwalniającemu się magnetyzmowi, wyobrażeniowa kukła zostaje zaczarowana i  staje się właśnie obiektem pożądania. 

Zaczarowanie to oznacza, iż zastępujemy żywą istotę obiektem pożądania, odbieramy jej człowieczeństwo na rzecz własnej fantazji, oddzielamy się od niej watą naszej fantazji i zniekształcamy wszystkie sygnały od tej osoby zgodnie ze strukturą wyśnionego obiektu pożądania.   


Larchet wyraża to w następujący sposób: 

Skoro pożądliwość jest rozkoszowaniem się wyobrażonym obrazem drugiej osoby, to osoba ta nie istnieje jako osoba albo jako bliźni, ale jako urojony przedmiot, wytworzony przez projekcję pragnień osoby owładniętej namiętnością. Takie widzenie drugiego nie może nie mieć żadnych konsekwencji dla sposobu, w jaki osoba ogarnięta namiętnością będzie postrzegać rzeczywistość, istoty konkretne, które odpowiadają jego namiętności. Nieuchronnie dojdzie do superpozycji wyobrażonego na realne, przez co widzenie tego ostatniego zostanie zmodyfikowane przez to pierwsze. [źródło]


Zasadą mechaniki pożądania jest błędne koło. Obiekty pożądania umożliwiają "zahaczenie się" ludzkiemu działaniu, jednak ich czar wynika z dystansu, podobnie jak w przypadku fatamorgany. Zarówno jednak odległość, jak i sam obiekt są urojone; doskonale odpowiada temu obrazek osiołka z marchewką przywiązaną do kija, umocowanego do jego głowy. Innym ze znakomitych przykładów mechaniki pożądania jest kreskówka o Strusiu i Kojocie. 

Obiekt pożądania istnieje tylko i wyłącznie w nieosiągnięciu, w upragnieniu i dążeniu. Kiedy zostaje "zdobyty", pożądanie albo rozprasza się, albo zostaje przekierowane na inny obiekt pożądania. Widzimy w tej pętli zarówno zasadę kapitalistycznego wzrostu, jak i napęd izotopicznych związków i romansów.   

Dlatego, wszelkie obiekty pożądania nie służą "zaspokojeniu głodu". W przypadku używek, seksu czy osiągnięcia określonego statusu, wrażenie "zaspokojenia" wynika z osłabienia ciała, którego energia zostaje wyssana przez substancję, lub rozproszona przez orgazm, czy mobilizacje sił konieczną do osiągnięcia statusu czy pułapu finansowego.  

Z uwagi na konieczność pewnej dawki sił w ciele, która wzbudza pragnienie, uszczuplenie sił na przeróżne sposoby chwilowo uchyla samo pragnienie. To, co dzieje się pośrednio i naokoło, zostaje przez umysł zestawione linearnie, co tworzy fałszywą pewność, że to właśnie gonienie i posiadanie obiektów pożądania gwarantuje satysfakcję.


***



Wielu ludzi doznało uczucia zakochania, które utrzymało się jakiś czas -  dzięki synchroniczności - pomiędzy dwójką żywych istot. Uczucie to albo stopniowo osuwa się w relację wyobrażeniową, albo w przypadku nieodwzajemnienia tworzy dystans, który sprzyja rozkwitowi kwiatów fantazji: obiektów.



W pierwszym przypadku jest to miłość dwóch nieznanych sobie ludzi. Taki układ umożliwia współpożądanie, które nie zostało uwikłane w mechanikę pożądania. 



Żywy człowiek zredukowany do obiektu pożądania jest najlepszym przykładem spustoszenia, które sieje w człowieku mechanika pożądania.  


Wydaje mi się, że każdy człowiek, a szczególnie kobiety, głęboko wyczuwają, kiedy ktoś traci z nimi kontakt przez pomylenie ich z obiektami pożądania. 

Robert Bly rozpisuje się na temat "syndromu złotowłosej", tendencji wielu mężczyzn do zadłużania się w kobietach, czemu towarzyszy idealizacja tych kobiet i kompletny, emocjonalny odlot. 
Właśnie ów "odlot" jest zatonięciem w fantazji, zainicjowanym przez podstawienie obiektu pożądania pod żywego człowieka. 


Tak naprawdę bowiem obiekt pożądania jest wyzwalaczem, spustem, który katapultuje człowieka do krainy fantazji, zawęża jego świadomość i wprowadza w odmienny stan świadomości. Obiekt pożądania, w swojej istocie jest czystym wyobrażeniem, więc wejście z nim w kontakt wymaga zwrócenia się do "miejsca" gdzie rezyduje, czyli do podświadomości.


Większość z nas i tak jest bardzo daleko od tego, co można by nazwać rzeczywistością. 

Ci, którzy odnaleźli z nią głębszy kontakt dzięki praktyce medytacyjnej lub poprzez naturalne lub wyuczone predyspozycje, odczuwają uruchomienie mechaniki pożądania znacznie bardziej gwałtownie i dotkliwie, czasami wręcz psychotycznie.

Myślę - opierając się na doświadczeniach swoich i tych zasłyszanych od innych praktykujących - że na pewnym etapie rozwoju duchowego, mechanika pożądania jest jak portal, który przenosi człowieka wprost w głębię swojej nieświadomości: krainy fantazji. 



Przechadzamy się wówczas po dnie oceanu, odkrywając w sobie blokady, napięcia i zgrubienia traum, których rodzicami są nasi własni rodzice. W całym swym bólu i przyjemności, zawsze jest to ekscytująca wycieczka.


Dlatego człowiek zafiksowany na obiektach pożądania żyje we śnie. Obiekty, organizujące pożądanie w strukturę błędnych pętli są fundatorami naszego śnienia na jawie. 

Wtłoczenie elektrycznej energii pożądania w te ciasne korytarze automatycznie zawęża ludzką świadomość.  
Właściwie, mechanika pożądania jest zawężoną świadomością, dzieje się w zawężonej świadomości.

To zawężenie - wydaje się - może wynikać z fundamentalnej niezgodności  rzeczywistości z jej usztywnionymi wyobrażeniami. Jest to wciśnięciem czegoś ogromnego w coś bardzo małego: nieskończonego majestatu człowieka w ograniczony twór wyobraźni, co wywołuje napięcie i tarcie: jednocześnie przyjemne i bardzo bolesne. 




Gdybyśmy mogli w pełnym świetle ujrzeć ogrom różnicy pomiędzy żywym, nieskończonym człowiekiem a kukłami wyobrażeń, które pod niego podstawiamy, absurd tego zafałszowania po prostu zwaliłby nas z nóg.  


Człowiek jednak potrzebuje tego zawężenia, żeby kontynuować swoje pożądanie. Tylko w owym zawężeniu możemy odurzyć się własnymi fantazjami. 

Rozpatrzmy przykład inscenizacji seksualnej, kiedy partnerzy przebierają się w różne uniformy lub udają, że są kimś innym. Taka sama inscenizacja jest zresztą głównym magnesem pornografii.  


Dla wielu długoletnich par jest to sposobem na wzbudzenie pożądania, użyciem fantazji jako jej wyzwalacza.  

Czy zatem musimy zanurzać się w nieświadomość - krainy fantazji - żeby zapewnić sobie kontynuację własnego pożądania? Co dzieje się z nami w biegu lat, że uzależniamy się od mechaniki pożądania?


Utrzymanie pożądania bez wyzwalających je obiektów jest niemożliwe dla zwykłego, posuniętego w latach człowieka. Niezakotwiczone w obiektach, pożądanie ulega rozproszeniu, lub ściska się w napięciach i wywiera ogłupiającą presję rozładowania. Niewytrenowane ciało nie jest w stanie utrzymać w sobie wysokiego poziomu pożądania ani objąć go świadomością, która pozwoliłaby się nim cieszyć.







Skoro bowiem oceaniczne, niezakotwiczone w obiektach pożądanie jest nieosiągalne dla większości ludzi, trzeba je kanalizować we wciąż to nowe obiekty, także w ramach związku, czegoś już "osiągniętego". 

Właśnie dlatego Zimbardo stwierdził, że jego złotym sposobem na związek jest codzienne "zdobywanie" swojej żony wciąż na nowo. 

Wszystkie moje słowa jedynie wskazują na prawdę: w naszym doświadczeniu nieustannie zachodzi albo pętla, albo relacja, której dynamika zależy od zasobów energii życiowej, zaś jej mechanika zaplątana jest w dualizm pożądliwego ja i kołowrotka obiektów pożądania. 



Jeżeli jesteś w stanie wyczuć wspólną esencję tego, czego dotykam właśnie tekstem z przeróżnych stron, Twoje pożądanie może zostać wyzwolone.   


Wyzwolenie pożądania oznacza uwolnienie się od obiektów pożądania jako koniecznych jego wyzwalaczy. Wówczas, doświadczanie pożądania i przyjemności jednoczy się; tęsknota staje się nieskończona, obiekt pożądania uobecnia się do przestrzeni oraz igrających w niej zjawiskach sensorycznych.  
Wieczny głód jest wieczną przyjemnością. 


[będę jeszcze pracował nad tym tekstem, a także całym wątkiem. wszelkie komentarze mile widziane. email: dominik.ark@gmail.com]









Moje stare teksty na temat pożądania: