środa, 28 października 2015

Oddaj się



...doświadczanie jest jedynym życiem, jakie mamy. Odnalezienie doświadczania jest uwieńczeniem wieloletniego przebijania się przez kolejne i kolejne warstwy opisu; na temat siebie, ludzi i świata. Kiedy wszystkie narracje zawodzą i zostają poddane, doświadczanie zostaje odsłonięte jako wielka, rozhulana rzeka doświadczania. Doświadczanie jako rzeka doświadczania; wobec tego odkrycia nie sposób już stwierdzić i uwierzyć, że TO JEST TAMTYM. To jest tylko tym; doświadczanie jest tylko doświadczaniem, nie sposób postawić kroku poza nie, a jeżeli wydaje Ci się że można, to albo wpadasz w ciąg zafałszowań albo odkrywasz to, co POZA doświadczeniem (you are beyond the experience!) naturę Buddy, Boga, prawdę. 

Nie ma już innego wyjścia, i chociaż wpadasz w kolejne zafałszowania, usiłując „urządzić się” w tej rozhulanej rzece doświadczania, one w końcu rozpadają się i odsłaniają Je z powrotem. Usiłując zająć jakiejś stanowisko i utrzymać je, przylgnąć do czegoś stałego jedyne co robisz, to tamujesz moc tej wielkiej rzeki, która zaczyna zbierać się dokładnie tam, gdzie je ściskasz. Każda przywiązana myśl odzwierciedla się w ciele, każde utrzymanie stanowiska jest zatamowaniem, a napierająca wciąż rzeka ładuje te miejsca, rozpiera je, aż doprowadza do ich zniszczenia. Im więcej uwagi włożysz w dane stanowisko i próbujesz je utrzymać, tym bardziej energetyzujesz to stanowisko, aż doprowadzasz do jego ekstremy, absurdu i samozniszczenia. Kolejne, chwiejne wysepki stałości usuwają się spod nóg i wpadasz znów w tę rozhulaną rzekę doświadczenia, poznawczy terror rzeki zjawisk, wobec których nie sposób zająć zawsze bezpiecznego stanowiska. Każde ja, każda rola, punkt wyjścia, punkt odniesienia, naczelna myśl, poczucie kierunku czy plan JEST właśnie tym: zajęciem stanowiska w napierającej zewsząd rzeczywistości. Każde stanowisko jest jak klatka, której granice obrysowują się w strachu. Dlatego zawsze rób to, co boisz się robić! Zawsze przełamuj granicę strachu jedynym krokiem poza nią, co spowoduje roztopienie się jej jak sennej jawy (czym zawsze jest). Akceptacja i przyjęcie schronienia w jakimś stanowisku zawsze separuje nas od życia. Idealne ego byłoby zajęciem stanowiska funkcjonalnego w każdych warunkach; takie domknięcie istnieje jednak jedynie w stanie psychotycznym i zaczyna dosłownie niszczyć wszystko, co zadaje mu kłam; każdą wątpliwość, słowa człowieka czy jego gesty, każdą sytuację, która je podważa. Samoobrona ego to agresja, zaś egotyczne poddanie się; słabość. Ego jest przeto wielką kulą szczepioną z różnych „wysepek” stanowisk, pomiędzy którymi gorączkowo przeskakujesz Ty przerażony rozhulaną rzeką życia. I to przerażenie jest jak najbardziej słuszne; bo ta wszechmożliwość zjawisk oznacza wielki terror, wielką dezorientację i panikę. Dlatego Trungpa Rinpoche stwierdził, że najbardziej pożądanym stanem dla tantryka jest panika i poczucie zjeżdżania po ostrzu brzytwy. 



Jak utrzymać swoje radosne istnienie w rozhulanej rzece życia? Jedynym wyjściem jest działanie w całkowitym zjednoczeniu (ze sobą). Ego projektuje świat i tworzy rozdarcie, które jest wewnątrz człowieka. Przedmiot i podmiot są tylko w człowieku, tylko w jego doświadczeniu. Wszyscy ludzie dążą do stanu zjednoczenia, stanu który nazywa się akceptacją; ustalając jakąś tożsamość akceptowaną przez ludzi stają się zdolni do poruszania w świecie. Kiedy jednak ten układ zawodzi, pruje się lub zostaje zagrożony; ich pewność siebie i jasność ducha jest również zagrożona. Wszyscy ludzie dążą, świadomie lub podświadomie, do stanu zjednoczenia, który nazywają pewnością siebie. Pewność siebie: samo to określenie ukazuje dwie części adresowane do siebie nawzajem: ja jestem pewny siebie (ja -> jestem -> pewny -> siebie). Jest to taka sama tautologia jak :doświadczanie jest rozhulaną rzeką doświadczania. Kiedy zawijasz się do siebie, jesteś szczęśliwy. Problem w tym, że niezbywalna stronniczość wszystkich Twoich stanowisk i Twojej tożsamości tworzy kanty, o które ranią się percepcje innych ludzi. Jeśli chcesz przestać ranić innych ludzi musisz poddać wszystkie z nich, otwierając się na rozhulaną rzekę doświadczenia. Skoczyć ze stu metrowego muru i odsłonić się /get exposed/.





Jak wobec tego utrzymać zjednoczenie w rozhulanej rzece doświadczania? Wszystkie sytuacje, w które wpadasz są  poza Twoją kontrolą; nie istnieje  cwaniak, który ogarnąłby je wszystkie i sterował nimi zgodnie ze swoją wolą. Żaden cwaniak nie nadąży nad tą rzeką, zajęcie stanowiska zblokuje go, ustawi na szachownicy ludzkich hormonów, feromonów i myśli. Wszczepi w ciasną strukturę społeczną. Jedyną alternatywą jest rzeka doświadczania, zatopienie się w niej całkowicie, zaufanie jej i dozwolenie na jej przewodnictwo, w którym Ty wchodzisz w każdą sytuację spontanicznie i oddajesz się jej, i dozwalasz na wszystko co ona z Tobą robi, bez stawiania cienia oporu i unikania niczego. Utrzymanie tego oddania i jednoczesnej czujności możliwe jest dzięki wysokiemu zdrowiu psychofizycznemu, utrzymywania organizmu w witalnej przytomności. Zdrowe i zadbane ciało, a wraz z nim umysł doskonale radzą sobie, jak para przyjaciół w płynięciu (niczym skrzydła ptaka) po rozhulanej rzece doświadczania. Płyniesz nią i latasz w niej; jest ona przestrzenią i energią, tak niemożliwie blisko złączonymi, a jednak „przestrzenią” i „energią, wyróżnionymi.





Utrzymanie równego lotu płynięcia w rzece doświadczania jest najpiękniejszą aktywnością życia i trwającą do samego jego końca. Taka wirtuozeria percepcji zawsze zachwyca, zawsze syci, zawsze karmi.  Płynąc i działając w świecie oddajesz się swojej percepcji, która zaczyna działać coraz sprawniej, unosisz się, wznosisz i zagłębiasz eksplorujesz i czujesz pasję do samego doświadczania! Trening percepcji jest najwyższym treningiem, bo percepcja poprzedza wszystkie rzeczy. Studia samego doświadczenia są lepsze od czegokolwiek innego; bo doświadczasz wszystkiego innego, co możesz studiować. Jednak, co warto podkreślić: wspięcie się na taki poziom orientu jest trudne do osiągnięcia, trudne do utrzymania i prowadzenia. Dlatego, jak wyżej, wymaga dużego zdrowia i witalności, dużo fizycznej aktywności i dużo psychicznej aktywności.


Sięganie po taki poziom doświadczania jest heroizmem w tym świecie, jaki znamy. Wypełnia ono wszystkie dobre czyny i osiągnięcia, ponieważ doskonalenie samego siebie jest absolutnie dobre. Odnalezienie jednak ścieżki dobra i zawierzenie w nią może być trudne. Nie zawsze też mamy z nią kontakt, bowiem przykrywa jest warstwą naszych wypaczeń, stanowisk i uników. Drogą do jego osiągnięcia jest rezygnacja, poddanie się, odpuszczenie, które jest po prostu uwolnieniem przywiązania. My, biednie ludzkie istoty, nie potrafimy zmienić swojej percepcji tak, jak unosimy własne ramię. Musimy dojść do konkretnych stanów psychofizycznych metodą okrężną; treścią, wyjaśnianiem, reflektowaniem, które są niczym gramolenie się, aż finalnie Ty puścisz to, wyzwolisz to, poddasz się. Oczywiście istnieli ludzie, który poruszali myślami jak palcami, oni jednak dalece przed osiągnięciem mistrzostwa oddawali wszystkie stanowiska, porzucili wszystko, również innych ludzi, separując się od dystraktorów i niebezpieczeństw ludzkiej dżungli. Zmienili swoją biologię odżywiając się igłami świerków, regulowali lub manipulowali zmęczeniem, głodem, wszystkim emocjami, próbując dojść do tego JAK. Taki rodzaj pasji jest ludziom zupełnie nieznany i obcy. 


 (…)


Oto wielkie błogosławieństwo i klątwa zstąpienia do rzeki doświadczenia: uzyskujesz równocześnie doświadczenie własnej percepcji, tego „cienia” podążającego za rzeczywistością. Kiedy widzę dziwny zwinięty kształt i wydaje mi się, że widzę miskę, okazuje się, że jest to zwinięty pasek do spodni. Kiedy umiejscawiam uwagę na dnie oczodołów i spoglądam na obiekt, rozmywa się on w plamę światła i kątów wygenerowanych jedynie przez mój umysł: w końcu ZAWSZE, gdy coś poznaję, orientuję się wobec wiedzy wewnętrznej do mnie, czyli po prostu do mnie, do mojego umysłu. Logika tego odwrócenia wypływa z naszego mózgu i nie da się niczego z nią zrobić. 


Jesteśmy zmuszeni do śledzenia rzeki doświadczania celownikiem percepcji, który może być punktowy, ale może być także sferyczny i otwarty. Ta „percepcja” to my; nasz ślad obecności w świecie. Trzeba to zrozumieć: zstąpienie do rzeki doświadczenia odkrywa dla mnie moją własną percepcję, moje wszystkie myśli, odczucia i reakcje. Widzę rzeczywistość i jej odbicie we mnie, chociaż to odbicie także przecież widzĘ (kto widzi?). 


Uruchomienie tego procesu całkowicie zmienia życie; im wyższe wyczulenie na swoją percepcje tym większe oddalenie od ludzi, które zwrotnie wzbudza większą miłość do nich. Widzicie, że cały czas kręcimy się pośród jakiejś dwójki? Ta gra jest ciągle tym samym, i jest właśnie – na poziomie ogółu – poruszeniami właśnie Twojej percepcji właśnie teraz. Jak zjednoczyć wyodrębniające się części? Nie da się tego zrobić myślą, da się natomiast uczynić samą percepcją. 


Ta refleksyjność czyni człowieka podwójnym, a nawet rozdartym na troje: jego samego, doświadczanie i rzeczywistość. Być może mamy tu trzy, może dwa, ale nie ma, gdy jest rozdarcie, Jednego, samozjednoczenia w sobie, które umożliwia…




Radosne poruszanie się w rzece rzeczywistości, pochłanianiu energetycznych jakości wszystkiego, co tylko jawi się nam przed zmysłami. Odkrycie tej rzeczywistości i tego sposobu odżywiania się wynagradza wszystko, usuwa pragnienie, które energicznie „ładowane jest” w samo piękno wielości zjawisk, w sam zachwyt ich tańca. Przylgnięcie do obiektu lub stanowiska zaburza flow tego procesu; rzeka jest zasysana przez wir neurozy, w nian, myśli przylepiają się i uwiązują do jakiejś idee fixe, co jest dla ciałoumysłu po prostu wyczerpujące. Myśli same w sobie są nudne, kiedy oddaje się im władzę rządzenia wysysają samego właściciela, osłabiają go (...)