sobota, 10 października 2015

Słońce i lustro




Każdy człowiek zmuszony jest tak nastroić kalejdoskop swojego umysłu, żeby ten dobrze odbijał i przekierowywał gorące światło serca. Śpiewamy o tym w naszych piosenkach i piszemy w wierszach; mówimy i myślimy właśnie poprzez to kształtując ów kalejdoskop. Każda zaangażowana myśl odciska swój ślad; jeżeli zostaje przyjęta na serio, wpuszczona do duszy, zmienia ją.  

We współczesnych czasach wysiłek ten przypomina szamotanie, jest czyniony na ślepo i zawsze towarzyszy mu ból. Teraz i zawsze ból wpisany był w ten lifelong proces, którego uwieńczenie - tożsame z zajęciem właściwej pozycji wobec wszystkich emocji, sytuacji życiowych i ludzi - jest po prostu niemożliwy. Kalejdoskop trzeba dostrajać codziennie, o czym niezawodnie informuje nas ból, dyskomfort i dezorientacja. Gorące światło serca czasem parzy nie do zniesienia, czasem jest stłumione i ledwo się tli. Nie sposób odnaleźć doskonałego paliwa, które będzie podsycało jego blask; szczere rozmowy, chłodny poranek, kochana książka i parę czułych słów - wszystko może uruchomić to Wielkie Ciepło w piersi, w którym ja ogrzewam siebie samego i chronię się we własnym sercu. 

Z drugiej strony: ultraczuły i złożony kalejdoskop umysłu, którego obrazy, ich zbitki - wspomnienia, myśli i wszelkie poruszenia psychiki nieustannie adresowane są do serca, ranią je lub otwierają, uchylają, zatrzaskują, masują i stymulują. Jaka myśl, wspomnienie czy obraz wywołają moje zaangażowanie, zawsze tożsame jest to z uruchomieniem serca, tego co nazywamy sercem, a co znajduje się w piersi i częściowo pokrywa z sercem fizycznym. 

Proces spotkania i Relacji tychże dwóch, ich taniec, dochodzenie się do siebie i współpraca jest - biorąc pod uwagę horyzont naszego fizycznego życia - po prostu wieczny.  

Obserwacja tego spotkania - spotkania części, które podobno są mną - zwiększanie głębi mojej relacji do tej Relacji jest czynnością tak majestatyczną i piękną, że, gdyby świat tylko pozwolił i nie skusił sobą za bardzo mógłbym po prostu żyć, oddychać, siedzieć, biegać i leżeć, będąc nieustannie zapatrzonym w Królestwo, które się we mnie wydarza.