piątek, 11 listopada 2016

Przetwarzanie i Akceptacja. Percepcyjne kategorie życia duchowego



Esencją świętości jest totalna akceptacja obecnego momentu, harmonia z rzeczami jak się wydarzają. Święty nie chce by rzeczy były inne od tych jakie są; wie on, rozważywszy wszystkie czynniki, że są one nie do uniknięcia. Jest on w przyjaźni z tym co nieuniknione a zatem nie cierpi. Może i zna ból, lecz ten nim nie wstrząsa. Jeżeli może, czyni potrzebne rzeczy by przywrócić balans – lub pozwala by rzeczy szły swoją drogą. - Nisargadatta Maharaj



W moim artykule opisuję kategorie, które uważam za fundamentalne dla życia duchowego, a co za tym idzie, życia w ogóle. W innych dyskursach religijnych czy duchowych mówi się wiele o mądrości, współczuciu, miłości, Absolucie, pracy nad sobą, Złu, ignorancji i tak dalej. Wiele z tych kategorii ma charakter metafizyczny; nie odnoszą się bezpośrednio do życia a jedynie je komentują i organizują. Zamiast tego proponuję określenie Przetwarzania (przetwórczości), oraz Akceptacji i nieakceptacji. Kategorie te nawiązują do ludzkiej percepcji, a jednocześnie ożywiają i pogłębiają codzienne doświadczenie. Wykształciłem je w toku własnego życia i codziennie ich "używam", śledząc moje doświadczanie i rozpoznając swój nastrój, motywator działań, barwę słów, podejście do innych ludzi i tak dalej. Inaczej mówiąc, pomagają mi one w dostrajaniu się i rozpuszczaniu zaburzeń przepływu, które wynikają z nieakceptacji.  


Wspominając mojego poprzedniego nauczyciela dochodzę  do wniosku, że Akceptacja nie jest tylko kategorią psychologiczną, ale czymś fundamentalnym, co przenika i odżywia wszystkie moje działania. Kiedy moje działania są ugruntowane Akceptacją posiadają moc, głębię i przyjemność.  
Jej przeciwieństwem jest nieakceptacja; a mówiąc o samym przeciwieństwie już ją wytwarzam.  
Dlaczego już ją wytwarzam? Ponieważ również nieakceptacja może być otulona akceptacją. Powrót do Akceptacji nie następuje przez opuszczenie miejsca nieakceptacji, lecz przez wyjście jej na spotkanie.  

O ile zatem w świecie fizycznym obserwujemy taniec i relację bytu i niebytu, to w działaniu, w działaniu totalnym, jakim jest Życie, ów taniec przebiega pomiędzy akceptacją i nieakceptacją. Jest tak przynajmniej w moim przypadku. Upływ lat utwierdza mnie w tym prostym wglądzie: 

To, co kryje się za słowem Akceptacja stanowi dla człowieka coś tak fundamentalnego, że można by poszukiwać jej działania w sposobie, w jakim następują przeiskrzenia pomiędzy neuronami. Innymi słowym,  mózg i cały organizm działający w Akceptacji i z Akceptacji działa harmonijnie, płynnij, inaczej niż w stanie "przeciwnym", w braku Akceptacji, który opiszę niżej.

Jednocześnie uważam, że kategoria Akceptacji nie wystarczy, żeby ukazać całościowo (a jednocześnie radykalnie prosto) ludzkie działanie i jego dynamikę. Dlatego do Akceptacji dodałem Przetwarzanie, które nazwałem także Przetwórczością dla podkreślenia jego aktywnego i twórczego charakteru. 


Mówiąc o Przetwarzaniu na myśli zdolność organizmu (który poprzez jedność wielozmysłową i aparat poznawczy wytwarza percepcję) do PRZYJMOWANIA tego co doń przychodzi, a następnie przetworzenia. 
Przetworzenie to alchemiczna przemiana, w której surowe bodźce dobiegające do nas od Rzeczywistości zostają przefiltrowane, nabierają sensu i znaczenia, a wreszcie stają się surowcem, z którego możemy rzeźbić nasze piękne życie. (Życie jest bowiem czynnością zasadniczo twórczą, ale nie musi takie być, czemu świadczą miliony). 

Dochodzimy do prostego wniosku, że poznanie, czyli procesy percepcyjne, które otwierają przed nami rzeczywistość są naturalnie kreatywne, czy też pre-kreatywne: prze-twórcze! 
  
Nasze życie jest wielkim układem pokarmowym; trawienie trwa nieustannie, ponieważ rzeczy dochodzą do nas nieustannie. Przetworzenie jest przeto bardzo podobne do trawienia i zachodzi na wielu wymiarach:


-trawimy sprawy, które podsuwa nam życie, co nazywa się "załatwianiem spraw" 

-trawimy zaszłe "grudy" nieprzetrawionej materii percepcyjnej, co obejmuje zarówno dziecięce traumy jak i niewielkie, nieprzyjemne doświadczenia 

-trawimy na bieżąco to, co do nas przychodzi: rzeczywistość wsuwa się w nasze zmysły, co często balansuje na granicy nadmiaru, kiedy już nie możemy płynnie, na bieżąco przetwarzać wlewającej się w nas Rzeczywistości 

-oprócz przetwarzania danych zmysłowych musimy także na bieżąco trawić informacje konceptualne, zarówno gdy ktoś coś do nas mówi, jak i gdy przekazuje polecenie większej wagi, lub gdy czytamy lub absorbujemy coś, czemu przypisujemy wyjątkową wagę  

W chińskim systemie energetycznym, które wydało na świat qigong mówimy tu po prostu o różnych rodzajach energii, które muszą zostać przetransformowane w rodzaje (gęstości) bardziej przyjazne dla organizmu, rozpoznawalne dla umysłu,a przez to możliwe do zużytkowania. W ten sposób ogromne pokłady nierozładowanych traum stanowią wielkie grudy złota spoczywające głęboko w podświadomości. Kiedy wyłaniają się one w postaci "surowej", budzą strach, skurcz i wycofanie. Dopiero kiedy zostaną zintegrowane, czyli właśnie przetworzone, ich energia może być do naszej dyspozycji.   

Nasze życie to zatem krąg przemian, w którym możemy trenować nie tylko naszą Twórczość, ale przede wszystkim Przetwórczość. Bycie przetwórczym oznacza wysoką zdolność do przetwarzania tego, co przychodzi. To z dobrej przetwórczości wyłania się twórczość; moc powoływania do życia międzyludzkiego zjawisk innych, nowych i atrakcyjnych. 



Doskonałość przetwórczości jest bodaj największym, uogólnionym zadaniem tybetańskiej tantry. Tradycyjnie używa się tu metafory pawia, który w tybetańskiej mitologii transformuje wszystkie trucizny tak, aby wzbogaciły one koloryt jego piór. Paw pije truciznę i zamienia ją w nektar; jego Przetwórczość jest absolutna. Dlatego nic go nie wywróci ani nie pokona. Cokolwiek go spotka zostanie spożytkowane, Rudi powiedziałby zutylizowane. Trungpa Rinpoche wyjaśnia tę umiejętność omawiając mądrość szaloną: 

Mądrość szalona jest nie do pokonania. Czy ktoś ją atakuje, czy wychwala, ona jednym i drugim potrafi tak samo się żywić. Z punktu widzenia mądrości szalonej nie ma różnicy między pochwałą a napaścią, bo jedno i drugie jest nośnikiem energii... doprawdy przerażająca myśl! Mądrość szalona mogłaby nabrać cech satanicznych, ale jakoś do tego nie dochodzi. Ci, którzy jej się boją, sami się niszczą. Gdy ją próbują unicestwić, uderza w nich rykoszetem własny negatywizm, bo ona w ogóle nie uznaje kategorii dobra ani zła, niszczenia ani tworzenia. Nie może istnieć bez pewnej wymiany, bez sytuacji, która posłuży jej za materiał do pracy; mądrość szalona niszczy to, co wymaga niszczenia, i pielęgnuje wszystko, co należy pielęgnować. Wrogość unicestwia się sama, a otwartość samorzutnie się otwiera - zależnie od sytuacji. Jedni uczą się poprzez niszczenie, inni poprzez tworzenie. Taki właśnie sens ma symbolika gniewnych i łagodnych bóstw, mahakali i buddów.



Prawosławni święci, (moi religijni ulubieńcy) wdrażali bardzo radykalne metody wykształcenia takiej przetwórczości. Mowa tu o Jurodiwych, którzy nieustannie angażowali się w niebezpieczne i trudne sytuacje, siłowo wystawiając się na surową energię rzeczywistości, której nie byli w stanie przetworzyć. To ryzykowny proces obiecujący ogromne (lecz niepewne) korzyści: wystaw się na ogromną ilość cierpienia, a Twoja kondycja radykalnie wzrośnie (albo okaleczysz się i skurczysz, jurodiwi zwykle byli jednak wyjątkowymi i mocnymi jednostkami, inaczej nie podjęli by decyzji o podjęciu tak trudnego życia, jakie wiedli). 

Doszedłem więc do wątku tego, czego nie da się przetworzyć; przyjrzyjmy się temu głębiej, bo skierowane jest ono wprost na nasze własne życie. 

Każdy człowiek posiada zakres swoich możliwości do przetwarzania tego, co do niego przychodzi. Angielski oferuje tu wspaniałe słowo "capacity", które po polsku przetłumaczyłbym jako KONDYCJA.  
Nasza osobista kondycja wyznacza nam granice przyjmowania i przyjęcia tego, co Przychodzi. 

To, co Przychodzi może pochodzić od innych żywych istot, czyli Innych, oraz od Rzeczywistości w postaci danych zmysłowych. Wyróżniam tu też to, co przychodzi od rzeczywistości niewidzialnej, co jest niejako ukryte w strumieniu codziennych zdarzeń, a co psychologicznie określa się jako sygnały z podświadomości. 

Rzeczywistość więc nieustannie na nas napiera, a nasza kondycja umożliwia nam przyjęcie i przetworzenie tej lawiny podarunków. 
Dla autystycznego dziecka strumień rzeczywistości ma jakość terroru. Fernando Pessoa określił to jako "percepcyjny terror życia", co oznacza nieustanny napór bodźców, których słaba kondycja nie jest w stanie przetworzyć (przefiltrować, a przez to zrozumieć, a co dopiero spożytkować do własnych celów). 

Dla autystyka nie są to więc podarunki, lecz ostrza, które wbijają się w miękką tkankę jego percepcji. Dziecko autystyczne NIE JEST W STANIE przetworzyć tego, co doń przychodzi, podobnie sprawa ma się z ludźmi o wysokiej SPS (Sensory processing sensitivity), tak zwanymi HPS. 

Nawiązując do mojego poprzedniego wpisu o Twoich starych  skupmy się mocno na tym, co dzieje się, kiedy strumień rzeczywistości staje się inwazją, kiedy nie możemy przetworzyć tego, co do nas przychodzi. Wówczas surowa (nieprzetworzona) energia wlewa się przemocą w nasz organizm.  

Instynktowny i nieunikniony opór człowieka tworzy napięcia, które - co bodaj największa ironia działania naszego organizmu - magazynuje tę surową energię zamiast jej unikać.

Poniekąd więc "zostawiamy ją na później". Taka energia po pewnym czasie nabiera cech toksycznych i sabotuje działanie organizmu.  

Wróćmy teraz do kategorii Akceptacji i nieakceptacji. 

Nasza moc przetwarzania wpływającej w nas rzeczywistości posiada górną granicę, którą wyznacza zakres osobistej kondycji /capacity/. 

Kontakt człowieka z rzeczywistością naturalnie prowadzi do stymulacji organizmu. Życie jest stymulacją, ponieważ jakikolwiek kontakt podrażnia percepcję, wywołuje organiczny skutek i prowadzi do zmiany.  
Człowiek jest jak odbicie na bystrej wodzie rzeki, które nieustannie drży i chwieje się od jej przepływu.  

Im głębsza wrażliwość człowieka, tym więcej do niego dochodzi, a także więcej dochodzi do niego w świetle jego świadomości.  
Nasz rozum wytwarza tutaj przykry przymus "robienia z tym czegoś", tj. szeregowania i manipulowania tym, co do nas przychodzi, zamiast po prostu dozwolenia temu na przepłynięcie i się przetworzyć. Chińskim pojęciem na takie dozwolenie jest Wu-Wei.  

Cały ten proces jest nieunikniony i zachodzi nieustannie. Człowiek wykształcił jednak pomysłowe i daremne próby stawiania oporu, które tworzą stan zwany nieakceptacją. 
W teorii HSP, wrażliwy układ nerwowy jest nieustannie narażony na przestymulowanie i nadmierne pobudzenie (overstimulation and overarousal). Właśnie wtedy organizm mówi "dosyć!", i zaczyna stawiać opór, co następuje właśnie poprzez napięcia. 

Stawianie oporu rzeczywistości poprzez napięcia tworzy cały szereg nieprzyjemnych stanów psychicznych, które u podstaw wyłaniają się z braku zgody na to, co się dzieje. Kronikarz zachodniego życia psychicznego wyróżniłby tysiące zgubnych strategii takiego braku zgody, które głęboko przenikają naszą cywilizację. 

Stan nieakceptacji opiera się więc na poczuciu "Coś jest nie tak", na "nie-Tak", "nie tak jak powinno być", "nie tak jak ma być" i tak dalej. Postawiony przed tą sytuacją rozum wymyśla przeróżne sposoby na to, żeby "było jak ma być", proponując działania, snując plany i kształtując słowa, które rzekomo mają uchylić nieprzyjemny stan rzeczy.  

Wiele z nich jest nie tylko daremnych, ale wręcz szkodliwych dla zdrowia i przejrzystości umysłu. Konsumpcjonizm dostarcza nam tutaj wielu barwnych przykładów.

Co więcej, stan nieakceptacji może nastąpić przed rzeczywistym kresem naszej osobistej kondycji. Nieakceptacja jest pod wieloma względami dziecinna; umysł mówi "już nie chce", "chce do domu", "chce do mamy", "dajcie lizaka", i tak dalej. Współczesne życie pod wieloma względami zaś wspiera i wzmacnia tę niedojrzałość; ostatnio odnajduję tu wiele ciekawych przykładów w środowisku korporacyjnym!

Człowiek mógłby znieść to, co do niego przychodzi, lecz jest zbyt leniwy lub zbyt mało dojrzały, więc się od tego odwraca, napuszając ciało w napięciach.   

W ten sposób nieakceptacja zostaje tragicznie rozpoznana jako sposób radzenia sobie ze światem. Ten zgubny pomysł towarzyszy nam wszystkim w różnej mierze i podbudowuje większość naszych działań. Reggie Ray określił te działania jako habitual patterns; opierają się one na unikaniu, wypieraniu, stawianiu oporu, czyli różnych postaciach nieakceptacji. 

Kiedy budujemy nasze życie na nieakceptacji, nie tylko akumulujemy nieprzetworzoną energię w tkankach ciała, ale także wyślepiamy się na bogactwo doznań i informacji, które mogłyby pożywić i powiększyć naszą osobowość.  


Wiele religijnych tekstów mówi o Akceptacji totalnej, która w przypadku religii teistycznych możliwa jest dzięki całkowitemu poddaniu się Bogu, zaś w religiach nieteistycznych wypływa z treningu kontemplacyjnego. 
"Totalność" takiej akceptacji sugeruje świętość; nie zostaje już nic, co byłoby wyparte lub odrzucone, wszystko zostaje objęte jako część Boskiego stworzenia lub świętej Rzeczywistości. 

Teksty tantryczne zaś (między innymi) mówią o Przetwarzaniu totalnym, które jest niejako drugim krokiem po samej akceptacji. Dzięki fundamentalnemu akceptowaniu rzeczy, człowiek jest w stanie je przyjąć i spożytkować do własnych celów.  
W radykalnie uproszczonym układzie, który prezentuje Rudi, tym własnym celem jest wyłącznie własny Wzrost. U Rudiego więc człowiek zwiększa moc przetwarzania dla zwiększenia mocy przetwarzania, co określa jako wzrost, "Spiritual Cannibalism".

Człowiek dochodzi zatem do pewnej wolności, która wypływa z akceptującego podejścia do tego, co go spotyka, i dzięki temu może poszerzać swoją kondycję, tj. zakres możliwości do przetwarzania.  
Kluczowe jest tutaj rozpoznanie granic; kiedy człowiek je wyczuwa, wszystkie sensacje, myśli, słowa i emocje, dotychczas przeniknięte Akceptacją zaczynają się obsuwać w nieakceptację; stają się problematyczne, nieprzyjemne, nie takie jak być powinny i tak dalej.  
Mądre wykorzystanie tych granic zostało wyjaśnione poniżej: 



Dotarcie do granic, doświadczenie nieprzyjemności zapowiada więc rozwój. Wychodzimy wówczas na przeciw temu co nieprzyjemne i problematyczne, a co nawykowo moglibyśmy wyprzeć, zignorować lub odsunąć poza horyzont świadomości. 
Dzięki temu możemy to przetrawić, zintegrować i spożytkować.   

Pisałem powyżej o dwóch przeplatających się parach: 

-Akceptacji i nieakceptacji (oporze, wypieraniu, unikaniu) 
-Przetwarzaniu (przetwórczości) i ograniczającej je kondycji   

W następnym wpisie nie tylko rozwinę ten wątek ukazując wzajemną relację Akceptacji i przetwarzania, ale także zaproponuję bardziej techniczne sposoby na to, jak można z tymi kategoriami pracować.