sobota, 20 grudnia 2014

Suche stawy (干塘)

       Zhuangzi w księdze nazwanej od swojego imienia proponuje bodaj najdoskonalszą metaforę ludzkiej interakcji. Szkicuje on obraz wyschłego jeziora, w którym szamoczą się ryby zwrócone do siebie pyszczkami; w ten sposób próbujące zastąpić sobie nieobecną wodę, a co za tym idzie, oddychać. To po prostu genialna metafora, która trafnie i przejrzyście oddaje naturę społecznych interakcji. Wskazuje ona na całą kompulsję mówienia, i odpowiednio oświetla lęk, który tak często pojawia się                                                                                                 pomiędzy ludźmi wraz z milczeniem.  


                   Można bowiem powiedzieć, że celem typowej rozmowy czy interakcji jest wytworzenie stanu popadnięcia, zawężenia świadomości, w której świadomości rozmówców ulegają zawężeniu, podobnie jak to się dzieje przy oglądaniu filmu. Wówczas przeżywamy nasze historie, narracje i opowieści jak rzeczywistość, i tracimy kontakt z faktem, że tu-i-teraz mówimy, że jesteśmy obecni ciałem, że słyszymy to co mówimy i refleksyjnie wzbudzamy w sobie kolejne stany w strumieniu świadomości. Co więcej, przed nami jest rozmówca, który - zwykle poprzez spójność poglądów (tak/nie), tematów, zainteresowań - stara się utworzyć z nami wspólny tunel historii, co inicjuje zawiązywanie więzi. W tym "filmowym" stanie nieświadomość wychodzi na wierzch, im bardziej puszczamy kontrolę nad sobą; więc to defacto nieświadomość płynie szerokim strumieniem, zaś my prowadzimy mglistą grę z naszym umysłem, która jest po prostu utożsamianiem się z własną samoprezentacją, odbitą w oczach Innego, rozmówcy. Brzmi skomplikowanie? Ale to właśnie dzieje się codziennie, pośród ludzi w grupie i w rozmowach intymnych. Bardzo rzadko cisza staje się tłem i przyjacielem dla rozmówców. Bardzo rzadko ludzie milczą razem, a jeszcze rzadziej tęsknią za wspólnym milczeniem. 

                    W większej grupie, jeszcze żywiej przypominającą tą plątaninę ryb przekazujących sobie tlen pyszczkami, można zaobserwować całą gamę sygnałów, wymienianych pomiędzy ludźmi gdy są zmuszeni do przebywania razem. Spięcia i rozluźnienia ciała, zmiany w postawie nóg i nerwowe manipulacje rąk; to wszystko są psychosomatyczne próby rozładowania tego nadmiaru energii, który przybiera postać skrępowania, zakłopotania. Nadmiar wzbiera w ciele szybko, umysł zamyka bowiem drogi ujścia energii, pilnując i kontrolując ruchy i wypowiedziane słowa, starając się "dobrze wypaść". W tej subtelnej, i wymagającej pewnego wytrenowania perspektywie, grupa ludzi jawi się, po prostu, jako grupa zwierząt mówiących. Lęk zaś jest lepiszczem ich współbycia. To bardzo przykre, zarówno obserwować, jak i być półświadomym uczestnikiem podobnych suchych stawów.

            Jakby to było, gdyby staw był wypełniony wodą? Woda, jak rzecze Laozi, to najlepsza istniejąca metafora dao (道), natomiast dao to - powiedzmy - uniesienie się żywą świadomością poza duszne korytarze konceptualnego umysłu i pozostawanie w harmonii ze wszystkimi zjawiskami.