piątek, 9 maja 2014

Taniec umysłu




Idź prosto, odpoczywając. 
Idź prosto, porzuć to wszystko. 
Idź prosto, zimna, czysta, jesienna woda. 
Idź prosto, jeden umysł przez 10 000 lat. 
Idź prosto, zimny popiół pod zgniłym drewnem. 
Idź prosto, kadzielnica w starej świątyni*. 
Idź prosto, jedna smuga dymu z kadzidłą unosi się w nieporuszonym powietrzu. 

*(zbyt ciężka, aby ją poruszyć)


Teoria

W poniższym tekście - być może - najcudowniejsza rzecz, jaką mógłbym przekazać komukolwiek. W tym temacie sprawa jest szczególnie trudna do oddania opisem. Czytelnik powinien, zamiast koncentrować się na semantyce tekstu, czytać poniższe słowa pozostając - na ile jest w stanie - pozostać w kontakcie ze swoim ciałem. Dobrze przybrać prostą pozycję placów i ułożyć ręce w symetryczny sposób. I oddychać podczas czytania.
Podstawową cechą, która oddaje działanie umysłu jest przenikanie się ze sobą różnych treści. Różnych zjawisk umysłowych; emocji, myśli, wrażeń pochodzących z ciała, także wrażeń słuchowych i węchowych. Należy pamiętać, że każdy impuls słuchu czy węchu jest >>już< działaniem umysłu, bowiem ucho czy nos same nie postrzegają, postrzega umysł. Wibracje dochodzące do ucha są bardzo dalekie od dźwięku, który słyszymy i rozpoznajemy. Jednocześnie przecież wibracje i dźwięki są tym samym. Podobnie jest z innymi treściami umysłu; emocje łączą się z myślami, myśli aktywizują procesy cielesne (np. wzwód), oddech wpływa na samopoczucie, tempo chodu na "spieszenie się"...

...słowa przekładają emocje i myśli na słowa. To także, jak i powyższe - przemiana jednego w drugie. Przemiany te kotłują się w umyśle, tworzą ogromne widowisko przenikalności, alchemii. Człowiek może, dzięki swojej refleksyjności i przytomności - rozróżnić tzw. asocjacje emocjonalne podłączone do myśli, reakcje w ciele (np. spięcie ramion przy stresie) połączone z emocjami i treściami. To jakby wiązki złożone z warunkujących się wzajemnie procesów: myśli -> emocje -> wrażenia w ciele -> słowa. Człowiek może rozsupływać te wiązki. Mam czasem omamy dzwonienia komórki; słyszę gdzieś z daleka melodyjkę telefonu. Albo mrowienie w jakimś miejscu ciała mylę z wibrowaniem telefonu. Przykładów jest nieskończona ilość.

Zwróćmy uwagę na tę cechę umysłu: przenikanie się zjawisk dla niego wewnętrznych. To tworzy rodzaj efemerycznej gry, inferferowania ze sobą zjawisk umysłowych. W Diamentowej Drodze pojawia się określenie "swobodna gra przestrzeni", która znakomicie to oddaje. Myśli nie posiadające tła w ciele są nieskończenie subtelne. Przyglądanie się samej myśli to była pasja dla idealistów, np. Plotyna. Nieskończenie subtelny świat duchowy to p o  p r o s t u doświadczanie żywego działania swojego umysłu.

Mam teraz prostą propozycję; na ile człowiek może świadomie łączyć, wzbudzać i rozwijać tę grę; uczestniczyć w niej? Najważniejsze jest tutaj ingerowanie w grę zjawisk tak, aby ich nie zaburzyć. Jak w nieoznaczoności Heisenberga, każdy akt badania narusza to co jest badane. Możliwe jest jednak obserwowanie zjawisk umysłowych ze zminimalizowaną w nie ingerencją. To znaczy, że przyglądanie się działaniu własnego umysłu oderwane od przekonania o swoim sprawstwie umożliwia temu całemu widowisku toczyć się samoistnie. Człowiek przy tym asystuje, gdy wyzwala ze swojej tożsamości tę całą sferę. Podobnie możemy obserwować nasze ciało, gdy się zgina, nagrzewa czy napina. Podobnie możemy obserwować ludzi na ulicy za oknem. Jako coś kompletnie nienaszego.

Umysł pracuje sam. Człowiek jakby spływa tym strumieniem, nieraz się w nim szamocząc, tonąc. Rzadko umysł jest naprawdę spokojny; jednocześnie człowiek odtwarza ten szum neuronów otaczając siebie technologią. Jemy, mówimy, oglądamy telewizję, słuchamy muzyki; człowiek zawsze był wielofunkcyjny. Sama wielość zmysłów na to wskazuje. Myślę, że cały trik płynnej nowoczesności można sprowadzić do tego; do aktualizowania się cywilizacji do dynamiki procesów umysłowych. Trudno mi wyobrazić sobie english peasant, który myśli cztery myśli na pół godziny. A jeżeli nie myśli, to same procesy w nim zachodzące - to nieustanny ruch, wielowątkowa praca.

Pobudzenie intelektu i myśli językowych jest skutkiem ubocznym naszej logocentryczności; więcej jest zjawisk takiego rodzaju od innego rodzaju. Ale obok tego istnieje całe wielokrólestwo innych zjawisk umysłowych; strzępków pamięci, niewyraźnych myśli bez treści, samych przepływów emocji przez ciało, lokalizowaniem się stresu w brzuchu i tym podobne. Jak opisać to bogactwo, skoro bazuje ono na różnorodności? Na ile subtelnie człowiek może wyróżnić składniki poszczególnych wiązków, ujawniających się w świadomości na krótkie momenty, i zaraz znikający w pod-świadomości?

Ta rzeczywistość jest zupełnie inna od rzeczywistości fizycznej. Stoły, meble i samochody; ciężar gór i grawitacja - życie z takimi rzeczami tworzy język, który przenika myślenie. Być może kiedyś ludzie myśleli piramidami i budynkami; oczywiście wszystko to jest uzewnętrznianie pewnych symboli, idei.

Rzeczywistość psychiczna bliższa jest ruchom wiatru, wodzie, czemuś niesłychanie lekkiemu, jak drgający obraz nad rozgrzanym asfaltem. Jednocześnie obie rzeczywistości nakładają się na siebie, właściwie są jednością.



Ale powróćmy do pytania wyżej; na ile człowiek może wpływać a jednocześnie obserwować królestwo swojego interioru? Tu chciałem coś zaproponować...

Istotą olśnienia szamańskiego jest umiejętność zanurzania się w swój umysł. Człowiek odkrywa to, gdy zamyka oczy i wciska głowę w mały dołek na środku izby, wyobraża sobie, że wchodzi do jaskini, a potem obraz już przesuwa się sam. Cała sztuka polega na wywołaniu wrażenia filmu, na "puszczeniu" tej wizji i umożliwieniu jej autonomicznego życia. Tak jak człowiek we śnie jest w jakimś nieokreślonym miejscu "za kulisami" nie zawsze występuje jako uczestnik zdarzeń, często jako widz.

W ten sam sposób człowiek >>puszcza<< swój umysł (i ciało). Można puszczać różne rzeczy, ale, puszczanie jest zawsze takie same. Rezygnacja z kontroli jakiegoś aspektu umysłu czy ciała umożliwia po czasie doregulowanie się tego modułu, czy aspektu. Napięcia w ciele odzwierciedlają zapisane w pamięci lęki; po czasie uświadomienie sobie tego napięcia i pewne ćwiczenie umożliwia rozluźnienie się takiego miejsca. I tak dalej.

Gdy jednak puszczamy, możemy jednocześnie wywierać wpływ. Można to sobie wyobrazić jak małe subtelne ingerencje; jakby sterowanie deskorolką, czy paralotnią. Umysł niesie nas, pracuje, a my w różnych miejscach kierunkujemy "tunele", które się w nim pojawiają. I tu pojawia się taniec umysłu.

Wykorzystujemy połączenie ciała z myślami i inne złączenia; emocji z wizjami...głosem z myślami...rytmem czy muzyką i ruchami ciała z emocjami...

...i uważny i rozluźniony sposób wywołujemy różne wizje, które aktywizują uczucia, ciałem wyrażamy symbole, które uruchamiają różne wspomnienia...

...i tak w nieskończoność. Pewne "tematy", punkty węzłowe czy kotwice pozwalają na powiązanie pewnych zjawisk i wzbudzenie ich jednocześnie, albo jedno po drugim. Muzyka sama w sobie może budzić obrazy...

Możemy tańczyć obrazami, wizjami, wyobrażać sobie różne rzeczy przed nami,jak dzieci. Można odgrywać muzykę w głowie i sterować nią ruchami ciała. Można zapalić wielkie światło w swojej głowie.


Praktyka 

Jeden wdech i wydech to rozpoczęcie i destrukcja świata zminiaturyzowana do mojego ciała. Biorę wdech nogami i przesuwam wielki wybuch stopniowo do brzucha, a potem do szczytu głowy. Wydostaje się przez głowę jasną kulą, która rozprasza się w powietrzu w malutkie iskierki, które zamieniają się w ptaki. Rozćwierkane, wnikają do piersi mijających mnie przychodniów.

W drodze do biblioteki wyrywam latarnie, ciskam samochodami w górę i zawijam dywany asfaltu, zamieniam ludzi w zwierzęta. Spontanicznie generuje wokół siebie jasny wybuch w jednym momencie utworu Hola Baumanna.*, jednocześnie słyszę sunące skrzypnięcia tramwajów, próbuję nastawić się na odległą rozmowę, zaraz tracąc ją z pola uwagi czymś innym. Wyrównuje chód i upodabniam lewy krok do prawego, prostuję sylwetkę. Jednocześnie to i tamto.

Gdy włączam muzykę, zaczynam od wizji jak biegam - gdy nie mogę biegać w obecnym ubraniu. Biegnący Dominik rozwiela się na parunastu w linii, która rozciąga się i nagle zamyka w punkcie. Najpierw wyobrażam sobie linearną powieści, w innym świecie, w przestrzeni kosmicznej, pod wodą. Potem powieść zaczyna żyć własnym życiem; rozkrzacza się czasami w parę wątków, albo zbełkotuje w ferię barw i obrazów. Jakbym wlatywał w kolejny i kolejny wycinek fraktala.

Możesz połączyć tę ferię wizji i odczuć z muzyką, możesz je czuć w całkowitej ciszy. Wszystko jest doskonale plastyczne. Kwestia tkwi w opanowaniu metody, w treningu, wyostrzeniu uwagi:)