piątek, 21 lutego 2014

Notatki



1. Żywotny problem, który trapi większość ludzi, przenika i obciąża ich decyzje, to ambiwalencja. Słyszałem to od paru ludzi; najpierw życie jest proste, ponieważ jest w nim jakaś pewność; nawet nie ukierunkowana na ideę czy postawę, ale po prostu nieokreślona, poprzedzająca decyzje pewność. Potem pojawia się ambiwalencja; niemoc w stosunku do przeciwstawnych wyborów. Każdy wybór jest obciążony utratą opcji przeciwstawnej; każdy wybór także jest częściowy. Typowa strategia to unikanie analizy; rzucamy się z zamkniętymi oczami w któryś kierunek, aby ustrzec się od rozrywającej niepewności. To właśnie ambiwalencja. Możemy wyróżnić różne rodzaje strategii wobec ambiwalencji; można ją zignorować, wytworzyć ideał "złotego środka", odurzyć się jakąś ideologią, która oferuje uspokajające, twarde granice. Można wreszcie pogrążyć się w relatywizmie, który uznając, że "każdy ma swoją prawdę", częściowo uznając własną bezradność, a częściowo daje sobie zielone światło to mnóstwa głupich rzeczy, które znajdują się własnie w obrębie tej "mojej prawdy". Co istotne, każda decyzja, realizująca jakąś z powyższych strategii, używa racjonalizacji do załatania dziur we wnioskowaniu (żadne rozumowanie nie jest ostatecznie domknięte)
Podsumujmy strategie radzenia sobie z ambiwalencją: 
-zignorowanie (życie po macku, opatrzone elementarną racjonalizacją swoich wyborów) 
-deklaratywne i postulatywne dążenie do "złotego środka" (który jest iluzją, inne jego miano to kompromis) 
-odurzenie się jakąś ideologią (w wersji 100% to fundamentalizm, w niepełnym stopniu korzysta z racjonalizacji) 
-relatywizowanie (samosprzeczne ze sobą, bo ustawiające się jako Prawo negujące jakiegokolwiek inne prawa)
- transakcjonizm, tj. kierowanie się zasadą zysku i straty, z odpowiednio krótkim horyzontem by zracjonalizować w ten sposób decyzję

Ta ostatnia strategia jest bliska "racjonalnemu" działaniu.

Wydaje mi się jednak, że powyższe strategie, wyjąwszy stany psychotyczne, nigdy nie sprawdzają się do końca. Człowiek, koniec końców, zostaje schwytany w przeciwieństwa, a głęboko w mózg ma wbitą igłę prawa niesprzeczności.  

Na poziomie życia codziennego przejawia się to w nieustannym wahaniu wobec jakiś ważnych decyzji. Odpowiednio wniknąwszy w sprawę, każda decyzja okazuje się być ambiwalentna. Każda decyzja, podjęta i do podjęcia, rozwija przed nami możliwą do przeniknięcia przyczynowoskutkową sieć. Oczywiście, na ile jesteśmy w stanie przewidzieć przygodność życia, i na ile przygodność ignorujemy.  

Poniżej garść przykładów gier, które toczymy sami ze sobą. Ambiwalencja, a w nawiasie możliwa racjonalizacja:

Pragnę zjeść to ciasto, ale utyję (dziś jest dzień słodkiego!). Chciałbym odpocząć, ale mam tak dużo do roboty (odpoczynek podnosi jakość dalszej pracy). Nadal z nim/nią być, czy go zostawić? (Może się zmieni/właśnie tracę najlepsze lata życia). On jest lepszy ode mnie, ja jestem taki głupi! (Ale jestem wyższy niż on i jestem lepszy w sportach) Napewno czujecie już tę zasadę. 

Zwróćmy uwagę na wszechobecność racjonalizacji; kto uświadomi sobie że toczy gry ze sobą w momencie, gdy je toczy? Racjonalizująca myśl prowadzi do uspokojenia; sami rozbudzamy w sobie irytację a potem ją uśmierzamy. Gdy odpowiednio ułożę słówka, wahanie się uspokaja. Tłumaczę sobie, prowadzę ze sobą obrady. Szacuje zyski i straty. Wewnętrzne dialogi krzyżują i zderzają się ze sobą. Jeżeli to wszystko ujrzeć jako serię zdarzeń, następujących po sobie sytuacji, jest to po prostu komiczne.   

Racjonalizacja łata te dziury, które otwierają się przy każdej ambiwalencji; uśmierza niepokój nieodłączny od wahania, gdy sprawy mają odpowiednią wagę. Człowiek dążący do bycia moralnym, zwłaszcza w oczach Absolutu (który wszystko widzi i wszystko zapisuje, jak głosi kaszubskie powiedzenie), może łatwo dojść do obłędu wynikającego z ambiwalencji każdej decyzji, niemal każdego kroku. Grzech czai się wszędzie... 

To zapewne zniechęciło ludzi do religii. Ludzkość, zbita masa, odbiła się od historycznego bagażu stłumienia. Pojawia się prosty wniosek, że model unikania grzechu przez tłumienie jest błędny. Obecnie przechylamy się na drugą stronę. To nawiasem. 

2. Na pewnym etapie życia pewność w stosunku do jakiejś decyzji świadczy o jakimś zawężeniu. Jest psychotyczna, to znaczy gdy budzimy się z psychozy to dziwimy się, w jakim to stanie przebywaliśmy, pod wpływem którego zrobiliśmy te wszystkie rzeczy. Wejście w jakąś ideologię, w której wszystko jawi się jako jasne i proste, jest własnie wejściem w taki stan psychotyczny.