Poznawczy akt wzięcia jakiejś narracji o życiu na serio oznacza natychmiastowe ucieleśnienie jej w postaci napięcia, które więzi energię w jakimś miejscu ciała. Ta konstatacja prawdopodobnie nigdy nie przestanie mnie dziwić. Zwłaszcza, że aktualizuje się wciąż na nowo, kiedy spostrzegam ten dziwny proces wydarzający się w moim ciele. Kiedy sporządzam ten tekst obserwuję powstanie całkowicie niepotrzebnego napięcia w okolicy ramion. Konstatacja następuje, gdy kończę pisać zdanie. Nauczyłem się już rozluźniać powstałe napięcie i robię to niechybnie kilkadziesiąt razy w ciągu dnia. Kiedy napięcie puszcza, energia uwalnia się i rozpływa po ramionach. Przypomina to zrobienie zdjęcia wirującym na wietrze pyłkom kurzu, co zamraża ich powietrzny taniec.
Proces ten oznacza nieustanne, odruchowe blokowanie przepływu energii, która zjawia się w ciele na skutek konfrontacji ze światem zewnętrznym. Zachodzi potrzeba nieustannego skanowania ciała i rozluźniania go od więżących energię napięć. To jakby nieustannie uskuteczniany proces higieniczny. Większość ludzi natomiast doświadczając takiego dyskomfortu zwraca się w strone jakiegoś rodzaju przyjemności, która odurza na moment umysł, przez co odwraca on uwagę od dyskomfortu, a samo napięcie utrwala się w ciele głębiej i w nim zestala.