Relacja do nowo poznanego człowieka pozostaje doskonale nieznana. Można uchwycić, jak na białym płótnie niewiedzy pojawiają się kolejne i kolejne maźnięcia wiedzy, pamięci, przewidywania. Jakże trudno uchwycić obraz drugiego człowieka, wypalony na mózgu. Subtelności ścieżek, w które rozgałęzia się ów obraz miesza się, jak przetarte ścieżki w lesie. Natomiast umysł myli geografię tych ścieżek, połączeń pamięci i skojarzeń z człowiekiem, który stoi przed nim, tu i teraz.
Gdyby to było wszystko, to życie skazane byłoby na nieszczęście. Wg Ericha Fromma sensem życia ludzkiego jest wydostanie się z siebie, z siebie czyli z samotności, wyalienowania. W czym człowiek się naprawdę alienuje i co oddziela go od innych, od siebie?
Jednak to nie jest wszystko; niewiedza o człowieku nie zostaje utracona wraz z akumulacją wiedzy na jego temat. Wiedza i niewiedza to sposoby patrzenia, które nie są usytuowane na linearnej osi czasowej. To równoważne aspekty jednego umysłu, nie oddzielone przepaścią, nie przeciwstawione sobie. Właściwie, występują one jednocześnie w doświadczeniu. Dlatego, zdanie Seung Sahna o tym, że "umysł nie wiem jest przed myśleniem" jest fałszywe, albo jest zręcznym środkiem. Umysł nie wiem i umysł wiem występują zawsze jednocześnie, jedynie uwaga, której nie da się wyprowadzić od nikogo ani która donikąd nie dociera, wyostrza się na nie-wiedzę albo wiedzę.
Jednocześnie, akumulacja wiedzy bez kontaktu z umysłem nie-wiedzy prowadzi do pogubienia się w labiryntach tej wiedzy, zapisanej w mózgu w sposób uwarunkowany działaniem mózgu, tj. łączeniem informacji, obrazów z emocjami, emocji z myśleniem, po prostu wszystkiego ze wszystkim; wszystkiego, co może zostać zgromadzone i odtworzone w umyśle.
Wszystko, co zostaje wypowiedziane, jest wiedzą; zwerbalizowanie czegokolwiek uwewnętrznia do wiedzy, wiedza jednak nie jest rzeczywistością, lecz jej obrazem; oczy, uszy, nos, umysł i DOTYK mogą percepować bez wiedzy; wówczas to uwaga uczula się na nieskończoną, spiralną złożoność każdego doświadczenia zmysłowego; każdego spojrzenia, każdego zapachu, każdego dźwięku i każdego, najczulszego dotyku. Zanurzanie się w jedno doświadczenie, w jedną 'porcję' dźwięku, zapachu, spojrzenia, dotyku czy myśli jest nieskończone; nie da się sięgnąć dna doświadczenia, bo po prostu nie ma ono dna.
Bogactwo świata zmysłowego, percepowanego w jasności uwagi, w rozluźnieniu i czułości nieskończenie przerasta świat wiedzy zrekonstruowany w tej części mózgu, która jest za to odpowiedzialna. Jakże trudno uświadomić sobie alternatywność, a nie ostateczność świata wiedzy; to wówczas, jak mawia się, człowiek się budzi; świat jawi się przed nim bezpośredni, zmysłowy, NIEZNANY. Niewiedzny. Po prostu; ponieważ znać coś to znać wiedzę; wiedza zaś nie jest tym, czego dotyczy.
NIEZNANY świat zawiera nieznanych ludzi, zawiera nieznane zjawiska i rzeczy; ale koniec końców przestaje zawierać ludzi, zjawiska i rzeczy, przestaje zawierać, przestaje przestaje. To nieznane, bezgraniczne, ta góra ze szczytem w każdym miejscu, ta kula ze środkiem, który jest wszędzie; to do tego nieznanego wyciągam rękę, wyciągam oko i ucho, nos i mój umysł, a nader wszystko serce. Taka jest bezpośrednia rzeczywistość zmysłowa; horror poznawczy; żadnego oparcia.
To nieznane, w które się wyciągam, obejmuje także mnie. Kto się wyciąga? Jednak coś się wyciąga; coś następuje. Albo i, nic się nie wyciąga, ponieważ wszystko jest po prostu jednym. Dlatego, jak zauważył już Parmenides, ruch jest niemożliwy. Ruch jest niemożliwy wewnątrz całości, jednak całość nie może wykluczać ruchu, dlatego on następuje, nie następując; dystans nie istnieje, lecz nie istnieje i brak dystansu; to jednoczesne zestawienie dwóch, jakichkolwiek znajdywalnych przeciwieństw danego zjawiska czyni je, jak się mawia, przejrzystymi, pustymi.
***
Dlatego też RELACJA, która wyciąga się do wiedzy o osobie, rzeczy czy zjawisku, powoduje zawinięcie się do samej siebie, ponieważ zwracając się do wiedzy, umysł zwraca się do samego siebie. Nawet racjonalnie (tfu!) rzecz ujmując, umysł nie może wyciągać się do samego siebie, lecz na zewnątrz siebie, a więc w żaden z elementów wewnętrznych dla siebie samego. A jeżeli wiedza znajduje się jedynie w umyśle człowieka, a nie płynie w powietrzu, to odtwarzając wiedzę na temat człowieka, traci ona człowieka. Oczywiście, i wiedza jest, jak wszystko, przejrzysta. Moc umysłu umożliwia jednak utwardzanie tej przejrzystości, co znajduje proste, materialne odzwierciedlenie w mocy połączeń nerwowych.
Idąc dalej i ujmując temat z perspektywy religijnej, to właśnie dlatego WIARA różni się od WIEDZY. Wiara wyciąga się w pustkę; zawsze, wspierając się w jakimś stopniu na filarach wiedzy, w końcu wyciąga ręce w niebo. Wiara nie udziela odpowiedzi na pytanie, wiara nie przesądza. Wiara po prostu jest, albo jej nie ma. Może być zanieczyszczona, ściśnięta i podlegać zakłóceniom. Jednak...
...wiara wyciągająca się w nieznane, wiara religijna doprowadza do zawiązania relacji. Z czym jest to relacja. Ściśle mówiąc, nie wiadomo. Wiara wyciąga się w pustkę; jakoś, na samym początku, kierunkując uwagę nazwą, wyobrażeniem, wizualną czy dźwiękową reprezentacją. Z tego działa wystrzeliwuje w nieznane. Jednak mówi się o relacji z bóstwem, z bodhisattwą, z Bogiem. Jakiej natury jest to relacja? Czy jest to fałszywa relacja?
Umysł usiłuje przejrzeć zasłonę niewiedzy (za którą może się znajdować tylko wszechwiedza) i generuje wyobrażenia i fantazmaty na temat przedmiotu swej relacji, reifikuje go w posągi pragnąc uwidzialnić. Umysł próbuje również łączyć rozproszone w doświadczeniu (zawsze) zjawiska i wypadki, wiązać je w łańcuchy i wspierać pamięcią, używając myślenia racjonalnego czy logicznego, czy też magicznego, usiłując przejrzeć, przejrzeć przez nieznane. Jednak wiedza nie znajduje się za zasłoną niewiedzy (za brakiem wszechwiedzy), wiedza znajduje się ciągle w tym samym miejscu, czyli w umyśle. Umysł może wytworzyć
Wierząc i wyciągając się w niewiedzę, słuchając propozycji i podszeptów rozumu, wiara zachowuję wiarę, że jej wyciąganie się napotka na coś/ktoś/cokolwiek z "drugiej strony". Nigdy nie do-wie się czy to następuje czy nie; następuje czy nie znajduje się przecież w wiedzy. Więc, jedynie wyciąga się, oraz, co w swym bogactwie przynosi religia buddyjska; koncentruje skupienie, wytrwałość, cierpliwość i głębię niejako rafinując, doskonaląc akt wiary. Przeniesienie uwagi na to odrzuca pytania o istnienie bądź nie istnienie "obiektu" wiary jako >>niedorzeczne<< pytanie. Nie jest ono po prostu do rzeczy.
Co więcej, możemy diabolicznie dodać, oczyszczenie wiary z wiedzy wzmacnia wiarę. To stwierdzenie również zawiera się w jakości aktu, ponieważ wiedza, jakakolwiek, zarówno entuzjastyczna i tężejąca do fanatyzmu, jak i niepewna i rozchwiewająca wątpliwości, zaburza akt wiary, po prostu odwraca uwagę, rozdziela rzekę uwagi na dwa strumienie. Rozważania o sensie wiedzy nad wiarą są fenomenem występującym w umyśle tak samo, jak akt wiary.
[urwane]