Switch przestawienia się z myślenia na czucie jest najprostszą rzeczą na świecie. W jednej chwili myślę o "rzeczach" i trwam w półśnie płynąc przez świat, w następnej mogę słyszeć, widzieć, wąchać, słyszeć i dotykać, czyli czuć.
Objęcie skali tej zmiany następuje tylko wtedy, gdy się ona dokona. Oto odnajdujesz siebie jako żywe, oddychające ciało, Człowieka, który absorbuje, przeżywia, przewodzi rzeczywistość.
Doświadczenie może być niezapośredniczone, ale to wymaga pracy. Bezpośrednie doświadczenie to intensywne odczuwanie bodźców zmysłowych. Również podział na zmysły jest czymś wymyślonym. Myśl nie obejmie chwili doświadczenia zmysłowego, ponieważ jest ono zupełnie inne niż myśl. Myśl opisuje jakości zmysłów, a zmysły czują myśli jako przepływy w ciele.
Jesteśmy jednak w ogromnej mierze "przechyleni" na stronę myślenia; brak równowagi pomiędzy tymi sposobami poznania doprowadza do licznych zaburzeń. Szkodzi zdrowiu.
Odnalezienie możliwości switchu pomiędzy tymi dwoma trybami poznania /modes of perception/ odkrywa przez człowiekiem świat czysto zmysłowy, który Trungpa Rinpoche nazwał vajra-world. Im mniej podtrzymujących struktur myślowych tym większa dzicz doświadczenia zmysłowego.
W jednej chwili jestem utopiony, nieobecny-w-myślach, w następnej uderza mnie przenikliwość dzwonu, intensywność zapachu, przestrzenność górzystego widoku. Jest on oświecony: doskonale czysty. Jest to dosłownie moment wybudzenia się, ponieważ człowiek pływający w swoich myślach funkcjonuje w stanu marzenia dziennego, mikro-snu. Każdy człowiek może, po odpowiedniej liczbie prób, uchwycić moment otrząśnięcia się z wciągających w siebie myśli i zarejestrować to "otrząśnięcie" jako obudzenie się. Możemy robić to dosłownie tysiące razy na dzień, tak często tracimy zmysłową przytomność.
Istnieją zmysły wewnętrzne (introcepcyjne) i zewnętrzne (ekstrocepcyjne) [tłumaczenie własne z angielskiego, może być nienajlepsze - przyp. mój]. Zmysły zewnętrzne obejmują pięć zmysłów, lecz z piątego z nich: dotyku wyłaniają się trzy inne:
(1) propriocepcja (2) kinesteza (3) czucie przyczółkowe, chociaż można także dodać (4) czucie skórne ( odpowiedzialne za nacisk, temperatura i ból), dotykalne /tactile) połowicznie zawarte w skórnym i tzw. force feedback (dla ciekawskich: odnoszący się do mechanicznego generowania informacji wyczuwanych przez ludzki system kinestetyczny. Narządy zapewniają feedback skórny i kinestetyczny, który zwykle koreluje z obiektami wizualnymi)
Co fascynujące niewielu ludzi zdaje sobie sprawę, zarówno konceptualnie, jak i empirycznie z tych dodatkowych zmysłów. Zmysły somatyczne działają nieustannie i synergicznie umożliwiając ruch, orientacje w terenie, zorientowanie się wobec przedmiotów, ludzi, własnej równowagi, czucia bólu, nacisku, napięcia i temperatury, a także lokalizacji narządów wewnętrznych; wyczucia oddychania, przesuwania się chrząstek i wiele, wiele innych. Zmysłów somatycznych nie ma w naszym społecznym porządku zmysłowym. Wyróżniamy pięć zmysłów, zaś propriocepcja niekiedy nazywana jest "szóstym" lub nawet "nowo odkrytym" zmysłem.
Istnieje jednak również pseudo-zmysł, niefortunnie określony jako "umysł". Wyjaśnianie i myślenie o umyśle posiłkuje się metaforami z rzeczywistości fizycznej i zmysłowej: coś może być ciężkie, lekkie, jaskrawe, coś może dotknąć, poruszyć. Wszystkie zjawiska psychiczne można jednak sprowadzić do sensacji cielesnych. Umysł zostaje bez "bazy", chyba, żeby założyć platoński świat czystych idei.
Problem w definiowaniu umysłu polega na tym, że jego jedynym niezbywalnym miejscem jest przestrzeń", której nie da się postrzec żadnym zmysłem, również dotykiem. Przestrzeni nie da się umiejscowić, poczuć, uchwycić, usłyszeć ani zobaczyć; jest brakiem. To właśnie ów brak jest umysłem.
Założenie, że umysł jest raczej "czymś" niż niczym doprowadza do zjawiska utwardzania się i organizowania myśli. Oczywiście, umysł udziela swej przestrzeni na przejawienie się myśli, cielesność może je jednak materializować, akumulować w sobie. Wczepione w tkankę ciała myśli ulegają krystalizacji. Oparte o ciało i ujawniające się dzięki umysłowi powstaje ego. Dziwny twór rozczapierzony pomiędzy ciałem i umysłem, jako rodzaj zrośli, próby zjednoczenia, która jednak jest pomiędzy. Umysł udziela myślom swojej przestrzeni, ciało nadaje im ciężkości i razem te dwie strony, na mocy jakiejś poznawczej alchemii tworzą myślenie, które pogrąża, gubi i niewoli.
Wówczas wyłania się pseudo-zmysł, który niby to poznaje rzeczywistość, ale ją reprezentuje. Reprezentacje zostają podstawione pod "rzeczy", których w rzeczywistości nie ma, nie ma w niej nic tak stałego jak "rzeczy", nie da się z rzeki ulepić kuli, można jedynie ukraść z niej wodę i ją zamrozić, a następnie wbić w nurt rzeki jak sopel.
Pseudo-zmysł usypia, otępia umysł i niewoli ciało. Obniża przytomność, ponieważ przeprowadzenie domkniętego, tj. sensownego rozumowania dyskursywnego może zakończyć sie sukcesem tylko wtedy, gdy zostanie wytłumiona znaczna ilość bodźców lejących się w doświadczeniu zmysłowym. To trudne zdanie, ale kluczowe: człowiek musi "przyspać", żeby jego myśli się nie rozsypały, nie potopiły w intensywności zmysłów. Trzeba odgrodzić scenę, by utworzyć na tyle sterylne środowisko aby postawić piaskowy domek myśli, utożsamić się z jego częścią (a drugą wyprzeć) i poruszać się na nim, jak na balkoniku lub wózku inwalidzkim poprzez rzekę życia.
Innymi słowy: czujna, wybudzona świadomość przypomina ogień, który wypala iluzoryczne myślenie, dlatego większość ludzi przygasza ten ogień, aby podtrzymać swoje iluzje, lecz przez to pozbawia się witalności i samego życia.
Owa scena to po prostu tzw. nieświadomość zakorzeniona w podświadomości. Nieświadomość jest aktualna, podświadomość jest rezerwuarem. Nieświadomość to aktualna zasłona, śnienie na jawie, w której myśli mogą się utrzymać i udawać rzeczywistość, odgrodzone od pobudzającej intensywności odczuć zmysłowych i cielesnych. Ludzie spędzają w tym stanie lata, niekiedy całe życie, budząc się jedynie w momentach nagłych, traumatycznych, szokujących. Z biegiem lat wykształcają także lęk i odruchowy odwrót przed wybudzaniem się.
(...)