W wieku dwudziestu sześciu lat zacząłem doświadczać bezpośredniej relacji z Rzeczywistością. I zostałem przez nią uwiedziony.
Dwudziesty wiek odkrył przez ludźmi możliwość formułowania własnych poglądów. Konfrontowanie ich ze sobą stworzyło grę synchronizacji i zgrzytów, która organizuje nasze sympatie, antypatie, pożądania i w ogóle warunkuje samo zainteresowanie drugim człowiekiem. Ale przecież nie o tym chciałem pisać. Nie chcę w ogóle pisać o poglądach i deklaracjach, która dla tak wielu stanowi fetysz w wielości swoich postaci. Chciałbym napisać coś o samej Rzeczywistości i mojej relacji z nią.
Intymność i bliskość z Rzeczywistością jest jak motyl przysiadający na przedramieniu. W moim umyśle nie znajduję czegoś bardziej delikatnego niż motyl, może oprócz otwartego serca kobiety (którą wszyscy w sobie mamy). Być może dlatego pewien tantryk zauważył, że pierwiastek kobiecy jest właśnie Rzeczywistością, ponieważ absolutnie nie sposób jej-go uchwycić.
Jeżeli miałbym świadomie utrzymywać jakiś pogląd, czy jego bezpieczny zalążek to twierdziłbym, że Rzeczywistość jest bliskością. To stan, który może przyjść tylko sam. Napisałbym, że wówczas sytuacje otwierają się. Czym się różni sytuacja otwarta od zamkniętej? Proszę, powiedz mi to sam(a), bo co przyjdzie z tego, że ja to tutaj napiszę...
Jeszcze dwa lata temu odnajdywałem Rzeczywistość jedynie w samotności, zaś obecność innych ludzi natychmiast niszczyła to kruche połączenie. Ostatnio coraz lepiej umiem jednocześnie rozmawiać, być z innymi i zachowywać połączenie z Rzeczywistością poprzez innego człowieka. Dopiero taki rodzaj relacji z Rzeczywistością umożliwia pracę nad sobą. Dlatego Pessoa zdradził swoje marzenie, że chciałby zupełnie zapomnieć to co o sobie wie i przyglądać się sobie jedynie w oczach innych ludzi. Chodzi tylko o feedback; to z rozbłysków relacji wylania się praca, z poddania się lub zajęcia mądrego stanowiska, które zaraz się zdezaktualizuje. Żadna relacja z drugim człowiekiem nie następuje bez powodu, o czym nie zapewnia nas naiwna mistyka lecz surowe działanie naszego układu nerwowego. Możesz poznać tylko to, co w sobie masz, dlatego poznajesz siebie samego, jednak zupełnie inaczej, niż gdybyś robił to w domkniętym zaciszu własnego ego-snu. Rozmawiamy ze sobą szczerzej rozmawiając z innymi ludźmi, stawiając deklaracje na temat siebie samych w głowie jedynie się oszukujemy. Push the envelope. Watch it bend. Stąd wielka tajemnica wszelkich nadprzyrodzonych bytów, które głupi człowiek urzeczowił do "nadprzyrodzonych bytów". Porozmawiaj ze sobą w sobie, to znaczy z Bogiem, wewnątrz jakiegoś poprzez, czy nawet poprzez poprzez. To naprawdę proste i dlatego niezrozumiałe.
Chcesz poznać siebie? Rozmawiaj z ludźmi, których nie znasz. A jeżeli kogoś po-znasz, to go utracisz. Razem ze sobą. Wiele razy używałem innych ludzi do rozmów z samym sobą. Nikt tego nie lubi, ale nawet w tak ciasnej pętli i wykorzystywaniu innych może pojawić się szczelina, która przyjdzie ze strony wytrwałego słuchacza. Człowiek dywagujący sam ze sobą przy pomocy innego człowieka próbuje dokonać niemożliwego i iść w dwie strony jednocześnie. Co innego może przynieść taka sprzeczność jak nie cierpienie?
(...)
...dlatego tak słodko rozmawia się z Innymi o zwykłych rzeczach. Klasyczna literatura przedstawia narracje, która odzwierciedla Rzeczywistość: ktoś żachnął się, wycofał albo wysforował do przodu, zbliżył się słowami, oddalił, lawirował, promieniował i tak dalej. To właśnie to: to jest rozmowa. Treść rozmowy jest drugorzędna. Kocham zapomnieć o temacie rozmowy kiedy rozmawiam...umysł konceptualny robi swoje, zaś poglądy nie budzą ekscytacji i nie są stawką połączenia.
Wtedy nieśmiale wyłania się Rzeczywistość, a sytuacja staje się plastyczna, umożliwia zabawę, eksperyment i pracę. Tak chciałbym żyć: rozmawiać z różnymi ludźmi, a potem rozmawiać ze zwierzętami, roślinami i Rzeczywistością. Poznanie wyłania się z komunikacji, a raczej z dotarcia do życia-jako-komunikacji. Żeby to odnaleźć należy jasno rozpoznać kiedy komunikacja nie następuje. Informuje nas o tym ból, który powstaje z zatrzaśnięcia. Nie panikujmy jednak i nie uciekajmy, po prostu rozejrzyjmy się po tej ciasnej sytuacji i zapytajmy pierwszą napotkaną osobę "Co słychać?"
Kiedy pytasz człowieka "Co słychać?" inicjujesz komunikację, zstępujesz w nią i oddajesz się jej. Jaka będzie odpowiedź? Jak będziesz musiał się odnieść? Chciałbym zostać prorokiem religii, którą możnaby nazwać Rozmową; nie potrzeba do tego Boga ani innego Absolutu. Sami do niego dojdziemy, po prostu rozmawiajmy. Daj do siebie dotrzeć. Obserwuj tylko świadomie co się dzieje.
Rozmowa werbalna to kompletny przedsmak i inicjacja Komunikacji. Daj się dotknąć. A teraz weź te wszystkie wglądy i pomyśl o seksie jako komunikacji.
(Każda sytuacja wyciąga się ku zjednoczeniu, do którego prowadzi Praca. Szczególnie zaś każda rozmowa z człowiekiem. Wirtualną postacią tej drogi jest rozmowa poglądowa: pogląd się styka lub nie styka, powstaje wirtualne połączenie, które rozsypuje się w przygodności losu. Nie w ten sposób...
Kiedy rozmawiam z człowiekiem, pracuję z nim. Kiedyś, kiedyś ludzkość zrozumie co tu się naprawdę dzieje, zbadamy do cna rezonans limbiczny i będziemy rozmawiać przebywając cicho w jednym pomieszczeniu.)
Cała wartość tych słów nie zawiera się w ich zrozumieniu, lecz w Twoim własnym uświadomieniu poruszeń Twojej duszy, kiedy je czytasz, wiesz?
Właśnie tak.
To Ty, widzisz?
"There is no place of pilgrimage as fabulous and as open as this body of mine, no place more worth exploring" - Saraha, the Mahasiddha
poniedziałek, 2 maja 2016
czwartek, 24 marca 2016
Bycie życiem
Kto wie, przestaje mówić.
Zaczyna widzieć.
Czemu wcześniej mówił? Ponieważ szukał i błądził.
Mówienie wynosi myśli na światło dzienne. Oświetla je cudzymi oczami i własną świadomością.
Widzisz, co mówisz i się wzdrygasz;
nie to, nie to, nie to.
Jedna myśl wypowiedziana, jeden szczebelek wyżej: nie to.
Można lepiej:
Dziesięć twierdzeń w jednym zdaniu.
Wiele słów w dwóch słowach
Jedna myśl w jednym spojrzeniu
...aż reakcja staje się niepotrzebna.
Aż dochodzisz do ciszy.
I otwierasz oczy.
Co się dzieje?
Stara proza dobrze nam to udokumentowała
jak łamią się postawy, jak ludzie odpierają, napierają na siebie
jak hipnotyzują się, odcinają i stapiają ze sobą
spojrzeniami, współobecnością
Prezydenci państw podchodzą do siebie i ściskają dłonie - ile się wtedy dzieje! Głupcy nazywają to pustymi gestami.
Jedna rozmowa i nagły zwrot: jak uczynić tak, żeby zmienić ton rozmowy a jednocześnie pozostać w nią zaangażowanym? Biegły człowiek wyczuje przecież sztuczność.
Przestajesz myśleć i mówić o tym, zaczynasz robić to lepiej i lepiej
Praktykować życie.
Ćwiczyć doświadczanie.
Szlifować poznanie i ostrzyć zmysły.
Usuwać blokady i zmącenia w działaniu. Działać bystro i biegle.
Wahania i wątpliwości to nie głos sumienia, lecz zakłócenia woli.
Opływowe piękno stalowych nerwów w nieruchomych oczach.
Karlące i łamiące się postawy innych wobec tych oczu,
drgające powieki, błądzące dłonie.
Kiedy drugi żywy człowiek słucha, kiedy jego uwaga się wyczerpuje.
Jak miga instrument mimiki jego twarzy kiedy na mnie patrzy
ja mówię, a on słucha, lecz spojrzenie mu zjechało nagle, wzrok się rozmył. Wcześniej słuchał, a teraz ładnie udaje.
Ja kończę mówić i uderza to milczenie, krzyczy w nim cicha panika, ten drugi się zadusi jak czegoś nie powie
Myślicie, że nie widzę? Widzę Was.
CZUJĘ WAS.
Oddychacie pod moimi czułymi nerwami, oddechy przyspieszają, zwalniają, zrywa się ich rytm, potem uspokaja.
Dłonie są w kształcie uszu; dotykają i słuchają tętna innych ciał.
Dotknij kogoś przypadkowo.
Albo dotknij kogoś spojrzeniem, aż się cofnie i schowa do siebie.
Jakże tego wiele, jak zachwycające, jak olśniewające
Ta rzeczywistość, która wyłania się na koniuszku moich słów do Ciebie: "Miałem dzisiaj taki miły dzień, wiesz?"
środa, 23 grudnia 2015
O ŚWIĘTYM ŻYCIU.
"Bracia, łzami oblewam te słowa"
-Sylwan z Atosu
Oto wyjątkowy, puszysty ciszą wieczór, który spędzam ze sobą. Takie towarzystwo nie jest mi dane zawsze; połączenie ze sobą jest niesłychanie kruche w przepełnionym rozproszeniem świecie.
Takie chwile są krótkim odpoczynkiem w nieustającej bitwie, którą chrześcijanie nazwali walką z Szatanem. Nangpa być może nazwałby ją walką z iluzją, jednak po latach potyczek, triumfów i porażek, nazywanie stało się niepotrzebne, bo walka stopiła się z codziennym życiem.
Ta chwila, kiedy twarz przyjemnie mrowi od głębokiego oddechu, a pisanie na klawiaturze sprawia zmysłową przyjemność. Umysł jest spokojny, pozbawiony neurozy, która dla tak wielu jest naturalna jak oddychanie. Odkrywam, że jedna stopa spoczywa na drugiej, powodując drętwienie i zamykając obieg energetyczny mojego ciała. Uwalniam stopę i czuję, jak prąd płynie inaczej.
Rzeczywistość zmysłowa możliwa do doświadczania dzięki wyciszeniu umysłu jest czystym zachwytem. To wszystko. Żyjesz. Nikt Cię akurat nie goni i nie ma innego bezpośredniego zagrożenia. Każdego dnia mamy setki (albo i miliony, im bardziej jesteś świadomy) właśnie takich chwil. Każda z nich może być źródłem regeneracji i uzdrowienia. Lękliwe myśli ustają i nie ma nic do zrobienia. Można pożyć sobie parę chwil. Niestety, zapychamy je wszystkie technologią rozproszenia; social media, news media, scrolling media. Sam niestrudzenie zapycham.
Bycie człowiekiem to kochane szczęście. Historia cywilizacji Zachodniej jest biografią utracenia tej prostej prawdy. Byłbym głupi, gdybym tą generalizacją domknął myśl. Pozostawiam ją zatem niedomkniętą i nie ma problemu.
W Twoim żywym umyśle być może odezwały się wątpliwości. Wielu ludzi przecież żyje w nieszczęściu. To prawda, ale jak wyglądałoby ich życie, gdyby mogli się sycić dźwiękami miasta i wzruszać głębokim oddychaniem? W rzeczy samej tak żyli i żyje wielu ludzi najbiedniejszych, tam, gdzie się im na to jeszcze pozwala. Właśnie dlatego bieda uszlachetnia serce, bo uwalnia je od zakrzepów. I pozwala sycić się tym, co jest za darmo.
Biedni ludzie w naszym kraju żyją w dusznych i stęchłych pomieszczeniach napełnionych promieniowaniem telewizora. Klasa średnia może mieć lepszą wentylację i lepsze telewizory; wszyscy jednak są tak samo odcięci od Rzeczywistości. Ludzie - na czele z naukowcami społecznymi- przestali nawet wierzyć w tę Rzeczywistość i podstawili pod nią swoje racje. Na moich oczach, w ciągu ostatnich dziesięciu lat do myślenia potocznego spłynął postmodernizm. Ustały żywe dyskusje, zabite zapobiegawczym "szanuję Twoje zdanie", nikt już siebie nie dotyka, bo każde dotknięcie to podrażnienie tych neurotycznych, najeżonych subiektywizmów. Niektórzy nazywają tę paranoje tolerancją i równością...
Współczesne nauki społeczne i humanistyczne wspierają tę zbrodniczą myśl: każdy mieszka we własnym subiektywizmie. Ideologia ta daje szereg praw, które są smutnymi nagrodami pocieszenia. Prawo do własnej racji, poglądów i autokreacji które każdy wyrzuci jak stare zabawki kiedy będzie mógł wdychać, czuć i dotykać Rzeczywistość, która jest wszędzie. Nasza nauka o człowieku musi wyzwolić się z tego impasu, aby spełnić swoją rolę, i odkrywać przed społeczeństwem wielki Cud człowieka. Zamiast tego, nasze nauki humanistyczne próbują nieudolnie spreparować niedosiężny i specjalistyczny język i mylą to ze statusem nauki. Kto pojawi się i podejmie wysiłek w celu zmiany tego stanu rzeczy? Nasze czasy, jak żadne inne (wobec faktu, że są kumulacją całej przeszłości) potrzebują takiego rodzaju rewolucji.
Więc, co to znaczy mieć kontakt ze sobą? Co znaczy spędzać czas ze swoim najbliższym przyjacielem: z Tobą?
Człowiek jest podwójny i dlatego może czuć samego siebie. Refleksyjność nie opiera się na możności myślenia o sobie: myśli nader często zderzają się ze sobą jak martwe drobiny kurzu w powietrzu. Niezależnie od swojej tematyki, od "zawinięcia do środka" (w którym ja myślę o sobie) są raczej szarym, abstrakcyjnym szmerem.
Refleksyjność ugruntowana w zmyśle dotyku umożliwia czucie siebie samego. Mógłbym to nazwać inaczej, ale i tak nie uda mi się uchwycić cudu człowieka spoglądającego na siebie bez pomocy lustra; człowieka naturalnie lustrzanego, który spędza czas ze sobą i niczego nie potrzebuje, który czule podchodzi do swoich lęków, braków, pragnień i analiz...i puszcza je wolno. Człowieka czującego swój oddech na granicy przedmiotu i podmiotu; gdzieś pomiędzy nimi, co obnaża fałsz obu tych skrajności. Bycie człowiekiem daje tak wielkie szczęście! Bycie człowiekiem to źródło wciąż powracającego zdumienia.
Myślenie o sobie to zejście na manowce upiększone przebłyskami wglądu. Czucie siebie to dziejący się (ongoing), zanurzony w Nieznanym Cud. Kto bowiem tutaj czuje kogo? Dawno już przestałem siebie pytać kim jestem. Pytanie "kim jestem" i cała wygenerowana zeń proliferacja spamu myślowego to zwykły temat zastępczy. Fakt, że ów wątek jest tak nieustannie maglowany przez buddystów i innych duchowych sympatyków dowodzi zwykłego fetyszu: fetyszu nas na punkcie nas samych. Ego na punkcie ego. Nie ma nowych ścieżek w tych roztrząsaniach. Jeżeli chcesz poznać odpowiedź, po prostu zaangażuj się w życie, w końcu zrozumiesz.
Buddyjska idea "nie-ja" nie neguje Ja ani go nie uznaje. Nie da się powiedzieć słowa na temat stanu rzeczy i pozostać na Drodze Środka. Budda nie mógł się pomylić, ponieważ nie stawiał twierdzeń. Gdyby stawiał twierdzenia, nie nauczałby Drogi Środka. To nauczanie buzuje fascynacją jak wypełniony po brzegi ul. Czasami odnajduję w sobie ogromną przykrość, że ta mądrość porusza tak niewiele ludzkich serc. Jezus wyczerpująco podsumował temat, mówiąc, że ludzkie serca są zatwardziałe. Czy i Twoje też?
Bycie całkowicie ze sobą i w sobie - bycie prawdziwym człowiekiem - to nieustanny potok szczerości. Wyłania się on kiedy ustają pretensje kierowane do Rzeczywistości i ufundowane na nieakceptacji. Jeżeli nauczysz się rozpoznawać pretensje i odnajdziesz ukojenie w ich odpuszczeniu, oświecenie już jest Twoje. Obudź się, proszę.
To zostało powiedziane przez Zrealizowanego, powiedziane przez Arahata, i tak usłyszałam: „Mnisi, tego świętego życia nie żyje się w celu zwodzenia ludzi, w celu przypochlebiania się ludziom, w celu korzystania z zysku, honoru, i sławy, nie z ideą: 'Niech ludzie znają mnie takim'. To święte życie, mnisi, żyje się dla bezpośredniej wiedzy i zrozumienia”. To jest znaczenie tego co powiedział Zrealizowany. To w odniesieniu do tego zostało powiedziane:
Zrealizowany nauczał świętego życia
Nie bazującego na tradycji,
Dla wiedzy i zrozumienia,
Prowadzącego i wtapiającego się w wygaszenie.
To jest ścieżka przemierzana przez wielkich,
Którą kroczą wzniośli mędrcy.
Ci którzy obierają ten kierunek,
Tak jak nauczał tego Przebudzony,
Uważając na instrukcje Nauczyciela
Osiągną zakończenie cierpienia.
Itivuttaka 2. 35-36
Subskrybuj:
Posty (Atom)